zwariuję! -moja matka robi mi ciągle awantury

Jak żyjecie z rodzicami? Ja właśnie dzisiaj dowiedziałam się, że moja
matka:"przygarnęła mnie z moim bękartem, a inna matka to wyrzuciłaby mnie za
drzwi..."wiele innych epitetów i wyzwisk, ale chyba najbardziej boli mnie to
słowo "bękart", jak mogła tak powiedzieć o moim synusiu, o moim skarbie i
szczęściu największym!
Dziewczyny, jak Wam się układa z matkami?
Ja niedługo będę miała 30 lat, a mamuśka gdzieś co dwa tygodnie funduje
mi "atrakcyjny wieczór",
Czujecie czasem, że za ścianą nikogo nie ma, gdy tak naprawdę jest ktoś -i to
ten kto powinien być oparciem i podporą.

Nie jestem dziewczyną i żyję

Nie jestem dziewczyną i żyję w zgodzie z rodzicami, ale parę lat obserwacji życia, nauczyło mnie że słowa: "Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem." mają bardzo głęboki sens. Większość znanych mi małżeństw które pozostało z rodzicami pod jednym dachem, nie żyje z nimi w zgodzie.
Oczywiście to nie usprawiedliwia niczyjego zachowania, w szczególności obraźliwego które zawsze zasługuje na potępienie.

No tak,...

ale w przypadku Autorki powyższego postu zachodzi raczej tzw. wyższa konieczność - możemy tylko się domyślać, że chodzi tu o status samotnej matki, której ciężko jest nie tyle „wyjść z domu”, a która raczej na skutek okoliczności i prozy życia zmuszona była do niego wrócić.
W takiej sytuacji nie ma dobrych rozwiązań. Nie chcę być złośliwa, ale ochrona samego poczęcia to jakby trochę za mało, z drugiej strony państwo jest zbyt biedne, aby móc rozwiązywać tego typu problemy inaczej niż tylko poprzez propozycję mieszkania „na kupie” w domu samotnej matki.
Obie strony mają też prawo być wspólnym życiem zmeczone.
A gdy do problemu „wyjścia” podejdzie się bardziej ogólnie, to można zauważyć niechęć młodego pokolenia do przecinania pępowiny z rozdzinnym domem – niby mieszkają osobno, niby jak maż i żona (chociaż bez papierów) ale bardzo chetnie stołują sie u rodziców, podrzucają im rzeczy do prania i tak do końca nie za bardzo chcą żyć na własny rachunek – to bardziej takie udawanie życia na swoim, niż dorosłość na 100%.
Autorce życzę, aby mimo wszystko udało jej się znaleźć kompromis w kontaktach z mamą lub żeby pojawiła się sytuacja, aby mogły spotykać się nie częściaj niż raz w tygodniu na proszonym obiedzie - oczywiście pod warunkiem, że obie strony by sobie tego życzyły

Pozdro:-)