Zmiana dla zmiany?

Gdy na chwilę przystaniemy na falenickiej ulicy możemy usłyszeć, że parafię w Falenicy znów czekają zmiany. Po uprzednim odwołaniu „Proboszcza roku”, ks. Marka Doszko ponoć przyszła pora na odwołanie kolejnego, którego do konkursu zdążyli zgłosić jeszcze mieszkańcy Wiązownej pisząc w zgłoszeniu, o ks. Krzysztofie, że to proboszcz ich życia.
W parafii pod wezwaniem św. Wojciecha ks. Krzysztof spędził 4 lata, w falenickiej parafii jest od 2007 roku i najlepiej byłoby, gdyby ta informacja okazała się zwykła plotką…

#
Gdy poprzedni ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej abp. Sł. Głodź odwoływał ok. 50 proboszczów tłumaczył to troską „o wodę, aby się nie zastała”. Po zmianach pojawiły się parafie, gdzie woda przestała płynąć. Głośna taca zamiast cichej, przenosiny chórów i zespołów parafialnych do innych kościołów i wreszcie na końcu migracja samych parafian.
Głośno wówczas było na temat kadencyjności proboszczów – projekt zakładał kadencję 6 – 7 lat, nie mniej. Pomysł miał zwolenników wśród biskupów i przeciwników wśród samych księży. Z jednej strony dawał nadzieję „zastanym” parafiom, że i im zaświeci w końcu słońce. Z drugiej obracał w perzynę długofalowe zamierzenia i wprowadzał parafię w stan niepewności – czy następca „naszego” proboszcza będzie równie dobry?
A „naszym” nikt nie staje się od razu. Zwykle ten proces trwa dwa, trzy lata i pierwszym istotnym elementem w budowaniu więzi jest pierwsza wizyta duszpasterska zwana kolędą.
Decyzja nowego ordynariusza diecezji abp. H. Hosera o zmianie w parafii anińskiej została dobrze przyjęta zarówno przez odwoływanego, jak i powoływanego duchownego i samych parafian.
Dotychczas okres służby w danej parafii do 5 lat był charakterystyczny dla księży wikariuszy.
Wprowadzenie takich lub nawet krótszych okresów dla proboszczów uznanych za proboszczów roku i nie tylko dla tych z tytułami, musi budzić nie tylko zdziwienie, ale też zaniepokojenie. Bo czy w tym „szaleństwie” jest jakaś metoda?
Przyjmując, że charyzmatyczni proboszczowie mają za zadanie obudzić jak najwięcej skostniałych parafii, trzeba zaraz zapytać – i co dalej? Parafię budzi się długo, usypia w błyskawicznym tempie. Czy jest w tych zmianach jakaś wizja, czy to tylko zmiany dla samych zmian?
#
Polska ostatniego dwudziestolecia to już inna Polska. Inaczej też wygląda sytuacja polskiego katolicyzmu. O polskim kościele dziś mówi się, że jest pozbawiony wyraźnego przywództwa i nie koniecznie, dlatego, że trudno byłoby nam je wskazać, ale może głownie, dlatego, że taka jest decyzja kościelnych hierarchów. Dość wyraźnie na scenie naszego kościoła rysują się chociażby postaci kard. St. Dziwisza i metropolity warszawskiego abp. K. Nycza, a jednak brak wyraźnego wskazania autorytetów, których jak na lekarstwo. Trudno nie zgodzić się z Janem Marią Rokitą, który twierdzi, że nasz naród bez religii ( wiary – przyp. j.) szybko by „spsiał”. Współczesny polski katolik o ile tylko nie jest bierny i obojętny woła – „ Przepraszam, a moje zdanie się tu w ogóle nie liczy?” Jeżeli zatem nie można sprawić ( czy, aby na pewno? – jeszcze mamy dostateczną liczbę powołań), aby każda parafia żyła, a nie tylko egzystowała to powinniśmy się zgodzić na to, że silne parafie będą miały zagwarantowane silne i charyzmatyczne przywództwo i z upływem czasu te słabe staną się niejako ich „filiami”. Ciągłe eksperymentowanie nie wróży nic dobrego.
Jeśli odwołanie ks. Krzysztofa miałoby być kolejną spłatą „długu” za brak nowego cmentarza, to powiadam – poprzednicy już zapłacili i nie ma sensu tego procesu kontynuować.
#
j.

Odpowiedzi

Oby to tylko plotka ...

... bo to raptem 2 lata !!!

Maks :)