Tegoroczny luty potwierdza regułę, że zima w Polsce pojawia się na dobre właśnie w tym miesiącu kalendarzowym. A mnie trafia szlag…
Można być zacofanym przez wiele lat, ale co, jak co - znaki drogowe nie potrzebują 20 lat na postawienie. Tym bardziej, że każdej władzy powinno zależeć na efektach krótkoterminowych swojej działalności – coś pojawia się szybko i jest widoczne.
Jednak nasi urzędnicy i radni wolą w cieple przecinać wstęgi, bić prawo na zajęciach sportowych, zamiast zająć się taką aktywnością, która służy ludziom.
Bo, z jakiej racji kierowca jadąc w środku zimy czarną, szeroką ulicą ma ustąpić pierszeństawa wyjeżdżającemu z trudem kierowcy z bocznej, zasypanej ulicy?
Ale, żeby nie było tylko o kierowcach, to teraz o pieszych. W Międzylesiu są chodniki przy ul. Żegańskiej – poprawiane, cudowane już kilkakrotnie. Jak ludzie mają dziś pokonać odcinek: przejazd PKP – Urząd idąc południową stroną, nie wiem?
Odpowiedzi
Siła wyższa, albo...
kleska żywiołowa.
- Z tym powinny nam się kojarzyć opady śniegu w Wawrze. Śnieg to coś przejściowego, a znaki musiałby stać zawsze. Tyle roboty, po co?
Rzeczywiście, ten chodnik w Międzylesiu powinien mieć chociażby takie studnie, jak powstały na Patriotów między Aninem i Międzylesiem.
Ale po co się wysilać, w końcu...
Tylko, ze lata płyną - piesi mogą więc tylko liczyć, że kierowcy zwolnią i pojadą bliżej osi jezdni.
Pozdro:-)