Rekolekcje nie do końca adwentowe… /cz.2/

Już za „chwilę” rozpoczną się rekolekcje parafialne w Falenicy. Rekolekcje adwentowe maja inny wydźwięk niż wiekopostne, nie są też dniami wolnymi w szkołach. Już od lat poza rekolekcjami głoszonymi w parafiach, organizowane są rekolekcje „profilowane” – dla pracowników nauki, dla studentów, dla poszukujących, dla inżynierów i techników. Zapewne większość z nas wybierze jednak te pierwsze ze względu na chociażby odległości od centrum. Głoszenie rekolekcji nie jest rzeczą prostą, wystarczy tylko spojrzeć jak rozwija się sztuka prezentacji – kiedyś rzutnik i folia, dziś „bimer” i obraz, który musi być dynamiczny.
Więcej, z głoszeniem rekolekcji jest jak ze śpiewaniem – i podobnie jak śpiew, niewielu jednak wychodzą:-(.
Ostatnimi rekolekcjami, jakie do mnie dotarły to były rekolekcje anińskie. Ich pierwszą zaletą była godzina - 20.00, ale o wiele ważniejsze okazały się treści. Przytoczę tylko dwa zdania:
#
Pierwsze. Dlaczego po 15, 20, 25 latach małżeństwa już o siebie nie dbacie, dlaczego o siebie nie zabiegacie, jak w okresie narzeczeńskim?
#
Drugie. Codziennie módlcie się za swoje dzieci, okazujcie im swoją miłość, okazujcie akceptację ich nie do końca dobrych wyborów, mówcie, że ich kochacie, zwłaszcza, gdy nie są już mali…”
#
Sp. ks. Kalisiak zaprosił rekolekcjonistę ( młody człowiek) na rekolekcje adwentowe ( te były akurat wielkopostne) – niestety do tego czasu sporo się zmieniło i nie było już godziny 20-stej. Ale to tylko dygresja…
#
Zazwyczaj pierwszym widocznym owocem rekolekcji są kolejki przy konfesjonałach. Ale tu muszę dodać, że w naszej obecnie drugiej ojczyźnie ( UK) konfesjonał nie jest pojęciem znanym ( konkurencja między kosciołami: anglikańskim i rzymskim wymusiła zmiany:-)). W każdym bądź razie w tym czasie spowiadamy się jakby chętniej. Dlaczego? Myślę, że decydują o tym – presja chwili, większa liczba księży, ( a tym samym możemy wybrać tego, którego nie znamy) i przeświadczenie, ze załatwimy to szybko i w miarę bezboleśnie. W końcu ksiądz siedzący w konfesjonale też czuje presję kolejki i czasu. Jest jeszcze jeden powód – nie chcemy zbyt głęboko wnikać w nasze sumienie. Przecieramy je tylko niczym mebel z kurzu.
Poniżej pozwalam sobie na fragment ekologicznego rachunku sumienia.
– Opinie, jakie pojawiły się po jego publikacji w Internecie były druzgoczące – ktoś mówił o przedszkolakach, ktoś inny o kabarecie. Czy słusznie?
#
W większości z nas zakończyliśmy naszą edukację religijną na poziomie …I-szej komunii św. Dowody?
- Ślub lub pogrzeb. Wystarczy, że ksiądz przestanie odmawiać z nami na głos „Wierzę w Boga” lub inne stałe części Mszy św. i gubimy się niczym dzieci we mgle.
Aleksandrów już jest po kolędzie, Falenica jeszcze przed. Na białym obrusie powinno leżeć Pismo św. i zwykle tak jest. Ale jest ono „dziewicze” – w środku ani jednego podkreślenia, ani jednego zagiętego rogu. Może jednak potrzebujemy czegoś w wersji dla przedszkolaków?
#
A oto fragment ekologicznego rachunku sumienia „przedszkolaków”:

- Czy nie dewastowałem otaczającej mnie przyrody przez wysypywanie śmieci, gruzów i zanieczyszczeń w niewłaściwym miejscu, np. lesie, przy drodze itp.?

- Czy nie paliłem śmieci, plastików i innych odpadów wykorzystując domową instalację grzewczą?
- Czy nie zaśmiecałem rowu, rzeki, stawu, jeziora?

- Czy nie marnowałem pokarmów, zwłaszcza chleba, przez wyrzucanie go na śmietnik?

- Czy nie zatruwam powietrza w domu, miejscu pracy, środkach komunikacji przez palenie papierosów?
.
- Czy nie paliłem papierosów w miejscach dla niepalących?

- Czy nie pobłażałem swojej nieostrożności, zaniedbaniu przy korzystaniu z sieci elektrycznej, grzewczej, gazowniczej przez brak konserwacji, zabezpieczeń itd.?

- Czy nie hałasuję na terenach leśnych, w rezerwatach przyrody, w górach?

- Czy dbam o należyty stan techniczny mojego pojazdu, który powoduje nadmierny hałas?

- Czy nie zakłócam spokoju w nocy, np. przez głośne słuchanie radia, telewizji, muzyki itd.?

- Czy dbam o należyty porządek w swoim mieszkaniu, miejscu pracy?
#
A przecież możemy dołożyć jeszcze druga cześć o „ochronie życia” – nadmiernej prędkości, przekleństwach na drodze, jeździe po „jednym”. Możliwości jest sporo – jednak czas kolejek tak głębokiemu badaniu swojej duszy raczej nie służy.
#
Życząc wszystkim owocnych rekolekcji..
Pozdrawiam serdecznie:-)
j.

Odpowiedzi

Rekolekcji dzień pierwszy

Pierwszy dzień rekolekcji zwykle wypada w niedzielę, w wyjątkowych przypadkach proboszczowie decydują się je zacząć w środę i skończyć w sobotę.
Jeszcze 30 lat temu, to, kiedy je zaczynano i kończono nie było istotne. Dziś, kiedy doba potrafi być „za krótka na sen” ma to znaczenie, dlatego preferowana przez wszystkich jest niedziela. Niedziela, jako dzień, kiedy kościoły w Polsce się zapełniają. Pracownicy mediów powiedzieliby – początek przypada na najlepszy czas antenowy, po to, aby przez następne trzy dni wierzący nie mieli wątpliwości na rzecz, czego powinni zrezygnować odkładając inne zajęcia i obowiązki. Pierwszy dzień jest bodaj najważniejszy, jeśli myślimy o tzw. frekwencji.
Słuchacze budują sobie obraz następnych dni, patrząc przez pryzmat pierwszego dnia. I zwykle po pierwszej nauce wiedzą, czy w ich odczuciu warto rezygnować z ustalonego porządku tygodnia. Rekolekcjonista musi mieć świadomość, że może rekolekcje „spalić”.
#
Jak zatem odbieramy dzień pierwszy?
#
Wybierając na przykład godzinę 10.00 mogliśmy usłyszeć naukę do młodzieży. Faza wstępna kazania miała na celu zbudowanie napięcia – cisza, potem śpiew ( do końca nie wiadomo, czy zamierzony?) miały oddać czas adwentu – czas radosnego oczekiwania.
Do młodzieży mówi się najtrudniej – z jednej strony trzeba rzeczywiście dobrze się przygotować, – gdy tylko pojawi się jakieś „nie halo”, dzisiejsza młodzież od razu to wyłapie i zweryfikuje poprzez przeglądarkę „google”, z drugiej zaś trudniej jest do niej trafić – dzieciaki nie czytają niestety nie tylko lektur szkolnych, ale rzadko zadają sobie trud dociekania, co jest tak naprawdę „grane”, stając się w ten sposób łatwym łupem ideologii „urodzony, żeby kupować”.
Czy dzisiejszy dzień spalił, czy wręcz zachęcił do wysiłku przychodzenia przez następne dni?
Dla tych, co mająw tym roku szkolnym sakrament Bierzmowania, ich wątpliwości rozwiązuje czerwony indeks:-).
Jedno jest pewne – rekolekcjonista wprowadził pewien ferment. Nikt zapewne nie powie – „dobrze gadał”, albo trafił „kulą w płot”. Każdy z nas odbiera to, co usłyszał na swój sposób, z pewnymi treściami się zgadzamy, z innymi nie. Wg mojej opinii, pierwszy dzień można uznać za udany – z nauki do młodzieży wyzierała nasza – dorosłych bezradność wobec zmian, jakie stały się już naszym udziałem, a za które przyjdzie zapłacić naszym dzieciom,
Pozwolę wskazać sobie kilka myśli:
a) Europa wymiera, wraz z nią wymiera chrześcijaństwo. My mamy jeszcze dzieci, czy nasze dzieci będą miały je również? Ratunkiem dla starzejącej się Europy jest napływ świeżej krwi – głównie z Afryki i Azji. Jednak to niesie ze sobą konsekwencję, że w miarę upływu czasu, dzisiejszym „służącym” nie wystarczy traktowanie ich, jako lekarstwa na rozsypujący się system emerytalny. Wraz z żądaniami i szeroko pojętym szacunkiem dla innych religii, będziemy obchodzić „zimowe święta” lub „święta choinki i prezentów”. Z drugiej strony starzenie się naszego kontynentu jest konsekwencją rewolucji przemysłowej. Coraz więcej nas mieszka w miastach, opieka medyczna, lekarstwa, sprawiają, że do przetrwania gatunku potrzeba mniej dzieci.
Rodzą się silne i zdrowe. Wpływ na decyzję o posiadaniu dzieci lub ich braku ma nasz styl życia. Dziś wykluczonym z towarzystwa można być, dlatego, że nie szusujemy zimą w Dolomitach, a latem nie leżymy na plażach Costa Brava. Mało, który hotel proponuje inne rozwiązanie jak dwa pełnopłatne pokoje dla czteroosobowej rodziny.
A to kosztuje. Czy uda się ten proces powstrzymać? Może. A kiedy? A kiedy staniemy się już nie drugą Japonią, ale Francją lub jednym z krajów skandynawskich?

b) Nagroda pokojowa Nobla dla byłego pretendenta do Białego domu, ma zachęcić Amerykanów do walki z globalnym ociepleniem – w końcu 30 % emisji gazów cieplarnianych pochodzi z USA i to one tak długo opierają się podpisaniu protokołu z Kioto. Ostatni kongres klimatyczny w Poznaniu potwierdził, że w 90 % za obecny stan i prawdopodobną katastrofę ( już dziś mieszkańcy Malediwów szukają ziemi pod nową ojczyznę) odpowiada człowiek, a nie słońce.

c) Zapłodnienie „in vitro”. Tu Kościół podtrzymuje swoje stanowisko i swój sprzeciw. Bo czy chodzi o to by rodziło się nas mniej, jeżeli chcemy, aby było nas więcej? Co odpowiedzieć parom czekającym latami? Można zasugerować adopcję – jednak nie każdy jest zdolny do ofiarowania miłości „nie swojej krwi”, a i proces adopcyjny to nie jest droga usłana różami. Jednak będąc wyznawcami tego kościoła musimy zdawać sobie sprawę, że sprzeciw dotyczy selekcji zarodków, – bo ten się nadaje, te są zbędne. Wraz ze wzrostem pokus, że człowiek określa reguły gry i to on decyduje, stanowisko Kościoła będzie coraz bardziej radykalne w kontrowersyjnych kwestiach. Dotąd przyzwyczailiśmy się, że powszechny znaczy byle, jaki, że powszechny to życie idące obok teorii. To zmienia się i będzie się nadal zmieniać. Jednak to, czy zdecydujemy się na in vitro wbrew nauce naszego kościoła pozostanie naszą decyzją i nikt, kto ma dzieci nie wyda wyroku.
d) Upadek autorytetów. Wcześniej napisałem o liczbie nowych kandydatów do stanu duchownego w warszawsko-praskim seminarium. Czasy się zmieniają, czy na gorsze?
Moim zdaniem nie – wszystko po prostu staje się bardziej wyraziste i jeżeli pojawiają się ataki na księży, to jest to tylko dowód na to, że zarówno sól, jak i osoba, która ma być autorytetem moralnym nie może utracić swojego smaku. Wiele diecezji w USA zbankrutowało, bo „zamiatano pod dywan”. Ktoś, kto dziś przestępuje próg seminarium musi mieć świadomość, że nie będzie taryfy ulgowej. Współczesny świat oferuje wiele możliwości rozwoju i kształtowania kariery. Zasada, „ kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie” odchodzi do historii. Dziś dla wielu liczy się tylko cena. Jednak w świecie wartości liczy się tylko, jakość. Dziś, gdy na stosach płoną ideały – decyzja o stanie duchownym oznacza gotowość do ciągłej weryfikacji tego, co robię i mówię przez tych, których prowadzę.
#
Jutro nie wezmę udziału w drugim dniu, ale byłoby miło, gdyby ktoś zamieścił swoją „recenzję”.
#
Pozdrawiam serdecznie:-).
j.

Tak, jak myślałem:-(

Nie ma żadnej relacji z dnia drugiego i czwartego. Co się tyczy dnia trzeciego - to furorę zrobiła przypowieść o bułeczce:-).
Poza tym wszystko to była racja, ale zabrakło tej "iskry". Stąd wszysscy pewnie zapamiętają wytłumaczenie efektu globalnego ocieplenia:-).
j.