Wawer zagłosował nogami…

„Najwięcej osób poszło głosować w Wawrze. To dzielnica, gdzie mieszka pani prezydent. Tam PiS też ma zwykle wyższe poparcie” – tyle z oficjalnej „analizy” wyników w GW. Łatwiej było dziennikarzowi wyborczej rozpisywać się o dzielnicach z „urodzenia” warszawskich, niż o rozległych terytorialnie „płucach” stolicy. Kto wie, może dlatego, że Wawer taki ma być – zielony, peryferyjny i pomijany w kolejnych planach inwestycyjnych. Dlaczego akurat Wawer wystawił najmocniejszą żółtą kartkę swojej krajance?
*

Pani prezydent odpowiedziałaby prosto i po tzw. linii - bo żaden prorok nie jest mile widziany we własnym kraju. A jak odpowiedzielibyśmy my?
Dziś odpowiedzielibyśmy tak jak w 2006 roku odpowiadali radni dzielnicowi – mając większość koalicyjną w UD, mając prezydenta miasta za sąsiada, który dodatkowo jest członkiem wawerskiej PO nie może nam się nie udać zacząć wydobywać z wieloletniego zacofania i dalej – jakim trzeba być nieudacznikiem, aby nie wykorzystać takiej szansy?

Rok 2010 przyniósł kolejne otwarcie – PO w Wawrze uzyskała niezbędną większość do samodzielnego rządzenia, burmistrz, który tak dobrze rokował - m.in. zablokował połączenie Wesołej (były burmistrz tego miasteczka, a dziś dzielnicy Warszawy stał się wice prezydentem miasta) z Wawrem ( temat wrócił na łamach gazety Echo) do czasu otwarcia tunelu w Międzylesiu, postanowił zostać już tylko wice- burmistrzem innej peryferyjnej dzielnicy. Ciekawe tylko, czy obecna p. Burmistrz pozostanie z nami na kolejna kadencję? Bo przecież to, że PO wygra po raz trzeci wybory samorządowe w 2014 roku nikt nie ma wątpliwości. Pytanie jest tylko jedno – będzie miała większość, czy też powstanie koalicja z SLD, co przecież nie powinno nikogo dziwić, bo za poparcie w referendum należy się zrewanżować, zwłaszcza, jeśli popierające SLD tego oczekuje.

W miarę upływu lat, kiedy „ Razem zmieniamy Wawer” ( hasło PO) mieszkańcy zielonych płuc stolicy zastanawiają się, czy podobnie jak nad reprezentacją „orłów- nielotów” nie wisi nad nimi jakieś fatum, które nie pozwala im się pozbyć piętna zapyziałej dzielnicy? Długo oczekiwany kolektor „W” okazał się jednak Godotem, który w końcu dotarł, ale specjalnie mu się nie spieszy, aby szamba odeszły w niebyt.
Nikt też nie uprzedził, że kanalizowanie ( mimo wszystko) niewielkiego fragmentu dzielnicy będzie przebiegało w odmienny sposób niż w pobliskim Józefowie, gdzie obowiązuje zasada „ wyraź tylko wolę, resztę załatwimy za ciebie”, co gorsza wielu potencjalnych nowych użytkowników kanalizacji nie wiedziało, że ponieważ mieszkają w stolicy, to poza wolą powinni mieć jeszcze zdolność finansową – od 6 do 20 tys. złotych.

„Wawer szambami stoi” – to powód do troski dla szefa MPWiK, który wspominał o tym w jednym z wywiadów, że codziennie rano jadąc do pracy przejeżdża przez naszą dzielnicę i to mu nie daje spokoju. Ale kanalizacja to jedno, a wodociągi to drugie, chociaż są ze sobą ściśle powiązane i tak w Aleksandrowie od 2008 roku nie wykonano ani metra wodociągu, chociaż w 2010 roku Aleksandrów miał być totalnie rozkopany, później wykaz zwodociągowanych ulic przesunięto na lata 2012-2014, a w tym roku ten sam wykaz opatrzono „ realizacja 2014 – 2020”. Jest wielce prawdopodobne, że późną wiosną lub wczesną jesienią przyszłego roku przedłużenie władz miasta ( a więc p. Prezydent) tj. władze dzielnicy i przedstawiciele MPWiK po raz kolejny spotkają się z mieszkańcami osiedli, w tym Aleksandrowa, gdzie po raz kolejny usłyszymy zapewnienia o dynamicznym rozwoju sieci wod- kan. Trudno też będzie oczekiwać, aby znalazł się ktoś odważny i zakomunikował mieszkańcom peryferii, że jest wielce prawdopodobne, że kanalizacji na tych terenach nie będzie nigdy – przy odrobinie szczęścia będziemy mogli liczyć jedynie na dofinansowanie przydomowych mechanicznych oczyszczalni ( co będzie wiązać się z dewastacją zagospodarowanych działek).

A jeżeli dziś już nikt nie pamięta, co to i gdzie miał powstać „Marsa Park”, to pozostańmy przy inwestycjach komunikacyjnych, które nam obecnie zauktalizowano...
- 2016 otwarcie tunelu w M.
- 2018 poszerzony Wał Miedzeszyński do granicy miasta
- 2020 jeździmy POW
I trzymajmy się tego kurczowo, gdy nadejdą kolejne wybory w 2018 roku.

I na koniec wróćmy jeszcze do analizy frekwencji z GW
- „(…) Tam PiS też ma zwykle wyższe poparcie”.

Czy patrząc na powyższe możemy się zgodzić, że jest to zbyt duże uproszczenie? Wyborcy PiS kojarzeni są raczej ze starszą generacją, która w Wawrze osiadła lata temu w domach i domkach jednorodzinnych, i której dziś zapewne nie jest łatwo utrzymać domu biorąc pod uwagę wysokość emerytury i kosztów np. ogrzewania, ale Wawer to również ( a dziś to może większość?)rozlewające się w niekontrolowany sposób osiedla deweloperskie domów i mieszkań, to równie liczna zabudowa jednorodzinna tych, którym w życiu się powiodło, a których trudno posądzać o sympatię dla partii p. Kaczyńskiego. Warto też pamiętac, że 14 % symapatyków PO (czy również obecnych?) poszło na referendum.

Wydaje się, że Wawer nie może zrozumieć jednego – to, że jest najbardziej rozległą dzielnicą z niewielką liczbą mieszkańców (raptem ok. 100 tys.) nie jest i nie będzie jego atutem, a jego bolączki nigdy nie będą oczkiem w głowie władzy i to jakiejkolwiek, a nie tylko PO.
W dzielnicach nie tak rozległych każda inwestycja od razu staje sie widoczna i odczuwalna przez wiekszość jej mieszkańców.
Ot, siła nacisku głosów wyborców stosunku do np. 150 tys. Ursynowa jest bardziej niż skromna, a to oznacza, że Wawer będzie modernizowany za to, co zostanie, a zwykle zostaje niewiele.

I jeśli nawet powstaną ww. inwestycje drogowe, to do końca nie wiadomo, czy nie odbiją się one czkawką. Deweloperzy mając atuty w postaci poszerzonego Wału M. i POW-u będą reklamować nowe lokalizacje - „ to tylko …minut od centrum”. Kolejne kartofliska i buraczyska zamienią się w grodzone osiedla, ale nie przybędzie infrastruktury miejskiej, bo tej nie budują deweloperzy, a ta istniejąca będzie coraz bardziej przeciążana – już dziś w ciągu minuty mknie Złotej Jesieni 6 – 8 samochodów.

Jeśli zatem Wawer chciał odwołać swoją sąsiadkę z fotela w stołecznym ratuszu to dlatego, że na horyzoncie nie widać zmian, które gołym okiem dostrzegliby wszyscy, albo przynajmniej większość mieszkańców Wawra, mimo tak chętnie składanych obietnic. Warto też pamiętać, że pracę prezydenta stolicy ocenia się również przez pryzmat działalności spółek miejskich i urzędów ( p. naczelnik wawerskiego UD już prawie dwa tygodnie podejmuje decyzje w sprawie oznakowania utwardzonej ul. Sadowej w A-1).

Odpowiedzi

Autor pisze o stereotypach i

Autor pisze o stereotypach i sam je powiela. Skąd wniosek, że osoby, którym się w życiu powiodło trudno podejrzewać o sympatię do partii Kaczyńskiego?

Może...

nie do końca dobrze się wysłowiłem, bo dla p. Jarka mam dużo uznania za umiejetność porywania słuchaczy i pewną stałość, ktora jednak w generalnym rozrachunku bardziej szkodzi niż pomaga. Czy możemy się zatem zgodzić, że Praga Płnc., Targówek i Wawer to nie są dzielnice lemingów? To dzielnice , gdzie żyje się ciężko i już niedługo nadejdzie pora, gdy do wielu miejsc w Wawrze będzie można tylko dojść w gumofilcach. Co robią ludzie sukcesu - albo wybierają lepsze miejsca do życia, albo kupują auta z napędem 4 x4. Nie mniej jednak jeśli ktoś z czytajacych (za co dziękuję) jest człowiekiem sukcesu i porywa go cały czas idea IV RP, a poczuł się dotknięty powyższą próbą to przepraszam, bo absolutnie nie podważam twierdzenia, że Wawer nie był i nie jest konserwatywny, ale będę obstawał, że na jego zachowanie ma wpływ niedostatek, a nie nadmiar.
j.

Tu nie chodzi o bycie

Tu nie chodzi o bycie dotkniętym, itp. tylko o to czy analiza jest prawdziwa. Jeśli opiera się na fałszywych przesłankach, to raczej nic z niej ciekawego nie wyniknie. Moim zdaniem jest nieco inaczej:
1. Różnice we frekwencji pomiędzy dzielnicami są na tyle niewielkie, że trudno na ich podstawie wnioskować gdzie P. Prezydent jest bardziej nielubiana. Podobne różnice występują również w trakcie innych wyborów i świadczy to raczej o ogólnej postawie mieszkańców niż o tym konkretnym referendum. To, że wyborcza robi z tego news nie oznacza, że cokolwiek z tego wynika
2. Faktem jest, że Wawer jest mocno pomijany przy wszystkich inwestycjach i wynika to z jego niewielkiej liczebności w stosunku do powierzchni, czyli inwestycje na głowę są droższe (bo np doprowadzenie kanalizacji do domu jednorodzinnego wychodzi drożej w przeliczeniu na mieszkańca niż w bloku) a jednocześnie tych głów jest mniej.
3. Prawdą jest, że Wawer zawsze głosował raczej na ugrupowania tzw. prawicowe (nie chcę wchodzić w dyskusje co jest prawdziwą prawicą a co nie). Nie wynika to z podziału na tych którym się udało i tych którym się nie udało (od kilku lat Wawer jest coraz bardziej dzielnicą tych którym się udało). Wszelkie badania pokazują, że ten wymiar w niewielkim stopniu różnicuje jeśli chodzi o poparcie PIS/PO
4. Wymiarem, który ma największy wpływ na to jak głosują mieszkańcy Warszawy od wielu lat jest parametr, który można nazwać "wykorzenieniem vs napływowością". Otóż tam gdzie są osoby mieszkające w Warszawie i w danymi miejscu od wielu lat regularnie wygrywa tzw. "prawica", a tam gdzie jest przewaga nowego budownictwa, czyli przeważa "ludność napływowa" wygrywa tzw. "lewica/liberałowie". Drugim wymiarem jest kwestia dom jednorodzinny vs mieszkanie w bloku. Tutaj jest podobnie. Wystarczy prześledzić wyniki z poszczególnych komisjach: Tam gdzie są domy jednorodzinne wygrywa PiS, tam gdzie nowe bloki/segmenty wygrywa PO. Nie sprawdzałem jak to wygląda w ostatnim referendum, ale jestem pewien, że tendencja się potwierdzi.

Może to i...

stereotypy, ale co nie zmienia faktu, że u mnie na 25 osób w dziale tylko dwie deklarują poparcie dla PIS. Fakt - obydwaj mają "dr" przed nazwiskiem i jeden jest dyrektorem, a więc człowiekiem sukcesu. A czy nie jest tak, że wyjątek potwierdza regułę? Poza tym Jonasz podejmuje próbę wytłumczenia skąd taka wysoka frekwencja? Ja sama czuję błogostan, bo p. Hania dziękuję wszystkim warszawiakom ( a więc i mnie za udział w referendum) i p. Jarek też, ale tym, co wykazali się postawą obywatelską, a to oznacza, że warto było, chociaż z PiS mi nigdy nie było po drodze.
Pozdro:)
PS. Cenię p. Włodka Z.

Bycie człowiekiem sukcesu

Rozumiem, że bycie człowiekiem sukcesu utożsamiasz z pracą w Twoim dziale :) Gratuluję :)
Macie tam jakieś rekrutacje?

Akurat...

w tym momencie nie, ale może w przyszłości, jakieś miejsce by się znalazło:).
*
Bycie człowiekiem sukcesu to pojęcie względne, bo dla kogoś kto tu przyjechał z daleka lub mieszka daleko człowiek zarabiający 5 tys. na rękę jest dla niego człowiekiem zamożnym, a ten, który dostaje 10 to już człowiek bogaty – Jeśli teraz przyłożymy to do standardów stołecznych to zgodzisz się, ze ten z 5 tys. nie powie o sobie, że jest zamożny. Człowiek sukcesu to raczej ten, który aspiruje do klasy średniej lub który już nią jest - nie tylko może sobie pozwolić na wakacje 2 lub 3 razy w roku, ale również wzięty przez niego kredyt nie powoduje frustracji – jestem w tym miejscu bo chcę, a nie dlatego bo muszę i na powrót do miasta mnie już nie stać.