O straży...miejskiej

Pierwszy był chyba Chrzanów, dziś do grona 9-ciu miast bez straży miejskiej dołączyła Zielonka. „Przy nadziei” są Ząbki. W wielu miastach próbowano. W Bydgoszczy do referendum nie doszło – komisja odrzuciła kilka tysięcy głosów. Straży pozbyłyby się chętnie Toruń i Płock. A czy możliwe jest to w stolicy?

Nie jest łatwo - co najmniej raz już próbowano za sprawą jednej z formacji politycznych – właściwie to jasno trzeba sobie powiedzieć – łatwiej odwołać prezydenta miasta, jak pozbyć się formacji siłowej, bo tylko tak większość z nas kojarzy tę służbę.

Na czym polega trudność?

Na początek w ciągu 60 dni od daty ogłoszenia deklaracji o zorganizowaniu referendum trzeba zebrać wymaganą ilość podpisów, co dla miasta stołecznego Warszawy zamyka się okrągłą liczbą 200-stu tysięcy – podpisy muszą być zebrane fizycznie, a nie elektronicznie, a to oznacza, ze trzeba się liczyć, że po weryfikacji może ich nie wystarczyć, a więc trzeba ich zebrać więcej i tylko od osób, które są zameldowane w stolicy. Potem pojawia się kolejna trudność – w referendum musi 600 tys. osób opowiedzieć się za odwołaniem SM, więc w tym wypadku na korzyść odwoływanego przemówi nasza niechęć do chodzenia na jakiekolwiek wybory, czyli niska frekwencja. Poza tym niełatwo będzie znaleźć owe 600 tys. mieszkańców, którzy wyobrażają sobie życie bez SM, tak jak wielu nie wyobraża sobie życia bez Facebooka i bez Mc Donald’s.
Oraz - SM to etaty ( nie tylko te" liniowe"), sprzęt, szkolenia i wszystko to, co składa się na ...walkę z bezrobociem.

Obecna akcja na fejsie w stolicy to tylko taka sonda połączona z wentylem bezpieczeństwa, gdzie sfrustrowani obywatele mogą podzielić się swoimi doświadczeniami lub opiniami na temat pracy strażników. Nie jest łatwo znaleźć coś miłego o państwu strażnikach - wśród najczęściej stawianych zarzutów można spotkać i takie:

- Nikt nas nie pytał o zdanie, kiedy taką instytucję powoływano,
- Instytucja ta, zdaniem bardzo wielu mieszkańców naszego miasta nie spełnia powierzonych jej zadań,
- Jest bardzo wiele sygnałów o nadużywaniu kompetencji przez strażników miejskich,
- Wydajemy na Straż Miejską znaczące środki; w 2012 roku to kwota ponad 4 milionów 400 tysięcy złotych, a nie czujemy poprawy bezpieczeństwa / to w mieście Płocku/.

Jeszcze gorszą opinią SM cieszy się wśród użytkowników dróg - o ile Inspekcja Transportu Drogowego to inspektorki lub krokodylki, popularna Drogówka to miśki ( oznakowane lub nie, albo na hulajnogach i z suszarkami lub laserami), to strażnicy miejscy, w najłagodniejszej formie, to po prostu… szczury miejskie.

Policjanci, z którymi przychodzi nam się nie raz spotykać w ramach tzw. kontroli drogowych dostrzegają w tej formacji konkurencję ( policja drogowa nigdy nie cierpiała na nadmiar wakatów), a i sami strażnicy chcieliby coraz więcej uprawnień i dostępu do broni.
W przyszłości SM zmienić ma się w „Policję Municypalną” z prawem użycia broni palnej i prawem do przeprowadzania kontroli osobistych.

A jak wyglądają wasze doświadczenia z miejskimi stróżami prawa?
Pytanie o tyle zasadne, ze rozpoczął się sezon grzewczy i część z nas grzeje tym, co ma pod ręką.

Moje osobiste doświadczenia są takie:
- zakupy na bazarze należy robić przed tzw. godzinami szczytu, bo gdy się zaczną to zaczyna się "polowanie" na właścicieli pojazdów, którzy nie wiedzieć czemu stoją na ulicach, a nie na parkingach do tego wyznaczonych;
- chcąc zgłosić związki toksyczne, które wydobywają się z pobliskiego komina, bądź przygotowany na konieczność podania swoich i „podejrzanego” pełnych danych osobowych;
- na pomoc patrolu ekologicznego możesz liczyć tylko wtedy, gdy intruza ( np. „zakochanego” wilczura) pojmiesz sam i pozostawisz przywiązanego do płotu w oznaczonym miejscu i czasie;
- musisz też wiedzieć, że płacenie przez ciebie podatków nie upoważnia cię do domagania się zaprzestania hałaśliwej produkcji ( że głowę urywa) na sąsiedniej posesji – bo nie ma zakazu pracy w niedzielę.

Najczęściej sprawę możesz załatwić tylko składając oficjalne doniesienie na ul. Lubelskiej ( pół biedy jak udowodnisz potem, że miałeś rację) lub występując na drogę sądową ( a przecież domagasz się tylko interwencji, którą Policja nazywa pouczeniem ) – oczywiście bez udziału SM.
- W moim wypadku było tak, że ze wszystkim musiałem sobie poradzić nie angażując SM.

I na koniec widok z ulubionego przeze mnie Józefowa …
- Złota polska jesień, parking OSiR-u… mieszany patrol SM rozstawia swoje "zabawki" do robienia fotek wydłuż ulicy i tak rozpoczyna się „Polowanie na czerwony październik”.
Potem już tylko można oddawać się słodkiemu lenistwu w oznakowanym pojeździe… (Nie widziałem wymaganej przepisami informacji o pomiarze prędkości dla tzw. lotnych brygad, ale może tam nie jest konieczna?)

Odpowiedzi

Straż miejska nie jest do niczego potrzebna.

Moje osobiste doświadczenia ze strażą miejską nie są fajne. Zakłócanie spokoju przez pewną osobę "nie przeszkadza straży miejskiej" w związku z czym to ja muszę udać się do siedziby Straży Miejskiej i złożyć zawiadomienie. Z doświadczenia wiem że taka spraw trwa rok i kończy się w sądzie, do którego są wzywani: ja, i wszyscy podani przeze mnie świadkowie. Udział straży miejskiej oczywiście nie jest obowiązkowy na takiej rozprawie, w związku z czym zostaję sam na sam z oskarżonym i całkiem niemiłym sędzią. Po co w takim razie Straż Miejska?