Czerwone indeksy ( Nastolatki’2009 cz. 2)

Niedziela, w Aleksandrowie dobiega końca ostatnia Msza św. połączona z nabożeństwem różańcowym. W trakcie liturgii cały przód kościoła praktycznie wolny. Do komunii przystępuje spora rzesza wiernych jednak większość z nich to ludzie dojrzali. Po skończonym nabożeństwie ustawia się długa kolejka młodych ludzi po wpisy do czerwonych indeksów...

*
Czy większość z nich była na całej mszy, czy może wpadli tylko na samo nabożeństwo, których sześć należy poświadczyć podpisem, nie wiadomo? Zdecydowana większość stała w kościelnej kruchcie…

*
Pytanie o czerwone indeksy do bierzmowania jest w gruncie rzeczy pytaniem o przyszłość polskiego katolicyzmu. Pytanie o sens zbieranych podpisów jest w gruncie rzeczy pytaniem o wiarę. Bo też warto zapytać czy wypełniając indeks chodzi o wiarę, czy tylko o papier?
*
Ostatnia prowokacja GW, której dziennikarze powołali do życia Akademię Wszystkiego Najlepszego oferując tytuł magistra w 2 lata pokazała, że ludziom w różnym wieku nie tyle chodzi o zdobycie wyższego wykształcenia, a o posiadanie tylko dyplomu ukończenia studiów wyższych, który jednym potrzebny jest dla podniesienia swojej samooceny, drugim do pełniejszego zaistnienia w środowisku biznesowym.
A o co chodzi gimnazjalistom?
A o co chodzi polskiemu duchowieństwu wydającemu czerwone książeczki?
*
Oto fragment pracy ze ściągi.pl:
Moją pracę zacznę od tego, co to właściwie jest bierzmowanie, otóż jest to sakrament, w którym Duch Święty umacnia chrześcijanina, aby wiarę swą mężnie wyznawał, bronił jej i według niej żył. Bierzmowanie zajmuje drugie miejsce wśród sakramentów inicjacji chrześcijańskiej. Słowo "bierzmowanie" pochodzi od staropolskiego słowa "bierzmo", była to belka umacniająca strop. Celem bierzmowania jest umacnianie nas w wierze.
Dlaczego ja chcę przyjąć ten sakrament??
Dlatego, ponieważ w moim przypadku bierzmowanie będzie świadomym przypieczętowaniem mojej wiary, a także przynależności zarówno do Kościoła powszechnego jak i do parafii…”

*
Wprowadzenie gruntownego przygotowania do sakramentu bierzmowania, czyli wylania Ducha Św. dotyczy w głównej mierze uczniów klas trzecich gimnazjalnych, którzy równolegle w tym czasie przygotowują się do zdawania egzaminów gimnazjalnych.
Dla kościoła katolickiego w Polsce jest to bodaj ostatnia szansa na objęcie tak szerokiej rzeszy młodych wiernych procesem edukacji chrześcijańskiej, bo chociaż młodzi ludzie chodzą na lekcje religii, to spotkania przygotowujące do tego sakramentu mają miejsce poza szkołami i przypominają po trosze lekcje religii w przykościelnych salkach katechetycznych, jakie „dzieści” lat temu były udziałem ich rodziców.
Kiedy zaczęły się podpisy?
Kościół w Polsce poświadczenia pewnych zachowań ( najczęściej spowiedzi) zaczął wprowadzać chyba jeszcze w latach 80 –tych ubiegłego stulecia, wraz z rozwojem systemu kartkowego na artykuły spożywcze dla obywateli PRL-u. Już wtedy hierarchowie podkreślali, że wprowadzenie zaświadczeń ma związek z kryzysem, jeśli nie wiary ( modne już wówczas było stwierdzenie – wierzący, ale niepraktykujący), to przynajmniej osłabieniem praktyk religijnych i stosownych zachowań.
Wraz z wprowadzeniem religii do szkół, proces kartkowy nabrał tempa, co przecież nie musi nas aż tak dziwić – wiedza katolika o swoim wyznaniu bywa szczątkowa lub w najlepszym wypadku pobieżna. Mimo szeroko prowadzonych misji ( zakończyliśmy dopiero co Tydzień misyjny), najbardziej dynamicznie rozwijającym się wyznaniem jest Islam, mimo ( a może dlatego?) restrykcyjnych nakazów i obostrzeń.
Ponadto młodzi ludzie o jeszcze nieukształtowanym światopoglądzie, łatwo poddają się reklamie i z trudnością przeciwstawiają się „ciśnieniu” wywieranym przez współczesny świat, przez co stają się łatwym łupem dla wszelkiego rodzaju sekt i organizacji.
*
Jednak widząc zachowania „przyszłości” polskiego katolicyzmu powinniśmy sobie postawić pytanie, czy ilość podpisów jest wstanie ten proces laicyzacji powstrzymać?
Prawdą jest, że gdyby nie te podpisy to spora część młodych ludzi nigdy nie znalazłaby czasu i nie poznałaby większości nabożeństw, jakie występują w kościele w trakcie roku liturgicznego. W ten oto sposób ktoś, kto wpada do kościoła sporadycznie, lub trafił tam, jako zagraniczny turysta może ze zdziwieniem zauważyć, że oto oprócz starszych kobiet można spotkać młodych ludzi nawet, jeśli ci stoją tam tylko w przedsionku.
Czy erozję powstrzymają próby prostowania zachowań katolików, jakie mają miejsce w wawerskich kościołach typu – w tym kościele komunię przyjmujemy tylko na język, a w tym idąc procesyjnie do komunii św. przyklękamy? Czy erozję powstrzymają nocne czuwania przeciwko organizacji koncertu Madonny i wypominanie potem, że jest pp. wśród nas osoba, która pozwoliła na ten występ?
*
Co jest, zatem bardziej istotne?
- Zdobycie papieru, który poświadcza nasz świadomy wybór wiary przekazanej przez dziadków i rodziców i pozwala na bycie w przyszłości ojcem/ matką chrzestną - bo przecież ślub można zawrzeć bez tego sakramentu.
- Czy też istotniejsze jest to, aby czuć się w kościele, jak u siebie w domu?
Aby móc z łatwością dostrzec, że czytania na Liturgii Słowa pojawiły się tego dnia na skutek ludzkiego błędu, i że zawsze pierwsze czytanie pochodzi z ksiąg Starego Testamentu, a drugie dotyczy działalności Apostołów.
A może od podpisów istotniejsze jest to, aby Pismo Św., którego egzemplarz leży w każdym pokoju hotelu biznesowego na zachodzie Europy, zamiast na regałowej półce znalazło się przy łóżku młodego człowieka, aby potem, gdy spowiednik zaproponuje, jako lekturę fragment „z Mateusza” rozdział 5, ten młody człowiek wiedział, że jest to zachęta do ponownego wtopienia się w tłum słuchający „Kazania na górze”?
*
Będzie coraz trudniej.
Jednak to w dużej mierze od postawy polskiego duchowieństwa zależy, gdzie w kościele powszechnym znajdzie się obecna młodzież.
Jeden z ważnych biskupów Rzymu napisał, że już pora, aby pogodzić się z myślą, że Europa w kościele powszechnym nie jest nawą główną.
Dziś Europa, to ledwie nawa boczna.
Czy miejscem przyszłości polskiego katolicyzmu będzie już tylko kościelna kruchta?
Oby nie!
*
j.

Odpowiedzi

Przy okazji...

Nie wiem, czy utrzymywanie zmian wprowadzonych przez poprzedniego proboszcza w Aleksandrowie oddala nas, czy przybliża do przemieszczenia młodzieży z kruchty do nawy głównej ( bocznych nie mamy:-))?
Pomysł z adaptacją górnego kościoła na całoroczny bardzo mi się podoba, chociaż zaraz pojawia się pytanie - a skąd znajdą się środki na jego ogrzanie i kto zdoła utrzymać „schody do nieba” w należytym stanie, gdy spadnie śnieg?. Tu jednak spieszę z informacją, że w tygodniu również u sąsiadów w Falenicy nie można się spocić:-). Przy okazji może warto już pomyśleć o pochylni, tak aby wózek dziecięcy i inwalidzki mógł sobie poradzić z różnicą poziomów?
Wracając do utrwalania pewnych stanów – moim zdaniem zmiana czasu nie powinna mieć wpływu na czas rozpoczynania się nabożeństw. Godzina 16.00, czy 16.30 a nawet 17.00 to dla jednych pora stania w korkach, dla drugich pora obiadowa. Więc gdyby nawet młody człowiek chciał pójść do kościoła to wybierze ten w … Falenicy, gdzie np. Droga Krzyżowa dla „młodzieży i pracujących do późna” ( o 19.30) przyciągała w ub. roku spore rzesze.
Może też warto jednak pomyśleć o zaprzestaniu podawania intencji mszalnych w ogłoszeniach parafialnych, gdy są one wywieszane na drzwiach kościoła? Lub ich odczytywanie w „martwym” czasie – na kilka minut przed każdą mszą niedzielną ?
Mój wnuczek twierdzi, że jesteśmy ( przepraszam) za bardzo… „ wsiowi”.
Dla wielu z nas, w tym również dla wielu młodych spowiedź jest jedną z najtrudniejszych praktyk. Może warto pomyśleć o innej lokalizacji polowego konfesjonału lub wymianę go na bardziej zabudowane miejsce? Ufam, że wszystkie zmiany będą miały to jedno na celu, abyśmy chcieli być bliżej sacrum.
Pozdrawiam,
J.