W Rzymie 40 stopniowe upały, a w naszej stolicy długo oczekiwany deszcz pomaga przyrodzie i krzyżuje plany festynom i wiecom wyborczym. Stolica rozkwita, a wraz z ferią barw, jakie niesie każda wiosna, w tym roku mamy odmianę, – co słup, co drzewo, co skrzyżowanie spogląda na nas wyondulowana pani bądź pan pod krawatem…
Niektórzy starują samodzielnie, inni podpierają się rodziną. A czy rodzina może w tym wypadku pomóc? Bruksela daleko, a tu czworo małego drobiazgu, który w pierwszej kolejności potrzebuje obojga rodziców na miejscu. Aż chce się zawołać to jeszcze nie czas pchać na europejskie salony i korytarze. Kogo więc wybrać? Czy zastosować metodę Sulejukowej z Rancza, wskazując na ładną twarz, ujmujący uśmiech? Nasze wybory tak bardzo przypominają wybór cukierka – ważne, aby papierek był kolorowy, a w środku trafia się nam zamiast czekoladowego landrynka. Kogo wybrać? Tych zaprawionych w boju od dwudziestu lat, którzy być może zdążą jeszcze świętować z nami 4 –go czerwca? Głos rozsądku podpowiada – wybierz tych, za których nie będziesz się musiał wstydzić. A gdzie ich szukać? Niestety często poza tymi listami. Większość naszych ( czy rzeczywiście naszych?) kandydatów „ nie rozbiera” w żadnym języku. Jadąc do Brukseli przeliczają diety i rozłąkowe przemykając cichcem po parlamentarnych korytarzach.
Obrady i zebrania to jedno. Rauty i „kofibrejki” to drugie. Na oficjalną politykę nakłada się to rzadko pokazywane w TV – kanapowe koalicje i zwykła ludzka „chemia”.
Ale jak tu się dogadać? Ręce bolą. Mało na listach Danut i Jacków, dużo emerytów politycznych, których miejsce jest między nami - przed telewizorem.
Kogo zatem wysłać do PE?
Ludzi MŁODYCH, którzy będą godnymi przeciwnikami dla „leśnych dziadków” ze starej Unii. Ilu z obecnie startujących byłoby w stanie to, co wypisują w ulotkach i gazetach napisać w jęz. angielskim, niemieckim, czy francuskim? Ilu byłoby w stanie przygotować medialną prezentację i następnie zmierzyć się pytaniami w języku obcym na temat swojego programu?
Czytając wyborcze obietnice można odnieść wrażenie, że startującym mylą się nie tylko parlamenty – krajowy z europejskim, ale często też samorząd dzielnicowy z miejskim.
PE zajmuje się rozwiązaniami systemowymi dla polityki, gospodarki i kultury europejskiej. Te rozwiązania i standardy mają się sprawdzać w każdym kraju i każdym mieście. To czy Warszawa coś na tym zyska, zależeć będzie jak zostaną wypełnione wnioski o dotacje.
Przyznawane zaś środki są dedykowane poszczególnym krajom członkowskim, grupom społecznym, projektom infrastrukturalnym o znaczeniu, jeśli nie międzynarodowym, to regionalnym. Po raz kolejny mamy wybrać słabszych, aby nie pojechali najsłabsi, ale może to już po raz ostatni?
*
Rychu
Odpowiedzi
Więcej dla Warszawy?
Programy pomocowe, jakie można uzyskać z Unii są adresowane do tych regionów, które tej pomocy potrzebują najbardziej. Nazywa się to programami wyrównywania szans.
Czy moze być więcej z tych pieniędzy dla Warszawy? A czy chodzi o to, aby bogatego wspierać, aby był jeszcze bogatszy?
Rozumieją to sejmowi i senatowi politycy nie chcąc subsydiować stołecznych projektów.
Bo gdy przyjdzie co do czego, to prownicja zdecyduje o wyniku wyborów - ta aktywna i ta, która pozostanie w domu, co nie oznacza, że my 7 czerwca mamy wolne, wręcz przeciwnie.
j.