Ostatnie dwadzieścia lat to okres bogacenia się polskiego społeczeństwa. A im jesteśmy bogatsi tym stać nas na więcej. Już mało kto „lepi” pierogi, czy robi „kopytka”, teraz kupujemy gotowe. Coraz częściej przychodzi pani do sprzątania i prasowania. I jak przekonują nas specjaliści coraz więcej pieniędzy będziemy wydawać, na różnego typu usługi. Jedno się jednak nie zmienia – nasze podejście do utylizacji produkowanych przez nas śmieci, dla których najlepszym miejscem, według naszej opinii jest… las. Dlaczego nie potrafimy zmienić swoich przyzwyczajeń?
Prawo i życie.
Na pozór wszystko jest OK. Od kilku lat prawo wymaga od nas stosownych umów na odpady płynne i stałe. Mimo protestów modernizowana jest oczyszczalnia ścieków’ Czajka”, budowana jest również spalarnia śmieci. Jednak nie ma tygodnia, aby w pobliskim lesie nie wylądował gruz, śmieci tzw. bytowe, meble ogrodowe, odpady produkcyjne, akcesoria samochodowe, których nie dało się sprzedać i wiele, wiele innych rzeczy. Co gorsza proces bogacenia nam w tym w ogóle nie przeszkadza, wręcz przeciwnie – im więcej możemy wydać, tym więcej wyrzucamy do lasu. Ale lasy to nie jedyne miejsca zrzutu – również świetnie nadają się do tego pobocza dróg i kosze na przystankach autobusowych. Ostatnio też pomagają w tym śmietniki ustawione na opakowania po lodach, czy na jednorazowe zużyte już bilety autobusowe. W koszach ( i obok) zafundowanych przez Wawer można znaleźć wszystko, ale nie to, do czego je postawiono.
#
Ekologia i edukacja głupcze!
Edukować można na różne sposoby. Można to robić systemowo i na ocenę ( czy skutecznie?), można też treści ekologiczne przemycać w reklamach, serialach i filmach ( może to jest skuteczniejsze?). Większość z nas ogląda serial Ranczo, a tam w jednym z ostatnich odcinków pod osłoną nocy zorganizowano akcję – las oddaje to, co do niego wywiozłeś na wyłączonych światłach lub niczego się obawiając - gdy słońce było w zenicie. Można próbować zmieniać przyzwyczajenia Polaków próbując wpływać na młode pokolenie serwując im film „Manna”. Przysłowiową manną jest, co prawda 10 piw i pizza, ale w pewnym momencie bohaterowie filmu, którego akcja toczy się w lesie zastanawiają się, w jakim kraju się znaleźli. Jeden z nich wątpi, że są w Polsce. Na to drugi pyta retorycznie „ Kur…, poje … cię? Na pewno jesteśmy w Polsce. Tylko w Polsce jest taki syf w lesie”. Zresztą codziennie konsumując swoją „mannę” i oni sami się do tego stanu rzeczy przyczynili.
W nie tak znów odległej Szwecji liczą się w życiu społecznym tylko dwie sprawy – zdrowie i ochrona środowiska, reszta nie jest ważna. Pamiętam piknik na jednej z wysp w okolicy Sztokholmu – znajdujemy miejsce, rozkładamy koc i biesiadujemy. Potem wszystko zebraliśmy w torebki ( specjalnie wzięte) i miejsce wygląda tak, jakby nas nigdy nie było – żadnych petów, butelek, papierków i patyków po lodach.
Jak wyglądają nasze plaże, polany, brzegi jezior?
Może jak już będziemy bardzo bogaci, to stać nas będzie na opłacanie imigrantów, którzy będą po nas sprzątać, ale póki, co … „ Porządek ma być!” – to było ostatnie życzenie bohaterów „Manny”, gdy już zdecydowali się opuścić las. Brzmi optymistycznie.
Cały czas pozostaje w nas duch pańszczyzny ( to wytłumaczenie z serialu Ranczo) i czas zaborów. To, co poza naszym podwórkiem jest już niczyje…
#
Miałeś chamie złoty róg…
Jednego stołecznemu ratuszowi odmówić nie można – dał nam szansę, aby segregować odpady. Jednak później się okazało, że jedną z pierwszych dzielnic, z której usunięto pojemniki na szkło, papier i plastik był właśnie Wawer. W wyniku tej darmowej segregacji można było odzyskać zaledwie od 5 do 15 % surowców wtórnych – reszta i tak trafiała na wysypisko śmieci. Czy dziś, gdy każdy z właścicieli posesji ma obowiązek posiadać podpisany aneks do umowy i dodatkowo kupować worki na segregowane odpady jest lepiej?
Na workach oferowanych przez Błysk można znaleźć szczegółową instrukcję – jaki surowiec ma być przez nas zbierany. Plastik – tylko butelki typu PET – żadne inne, jak po oleju samochodowym i roślinnym, żadne doniczki i opakowania po pitnych jogurtach. Tylko najlepszy surowiec, z którego potem powstaną „ometkowane” polary i bluzy słynnych marek.
Papier – gazetowy i książkowy, ale już nie tektura i nie opakowania po sokach. Szkło jest chyba zbierać najłatwiej, ale lepiej obchodzić się z nim ostrożnie – żaden worek nie wytrzyma tzw. stłuczki. To w przypadku posesji, a jak sobie z tym problemem radzą mieszkańcy bloków, które są obecne również w naszej dzielnicy? W blokach sytuacja wydaję się być bardziej klarowna i przyjazna dla lokatorów – stare okna, glazura i terakota, kleje i zaprawy, meble zabiera, co rano „niewidzialna ręka” firmy sprzątającej osiedle. Nikt też specjalnie nie przejmuje się segregacją. Od czasu do czasu trzeba tylko przepychać zsypy tam, gdzie mieszkańcy nie zgodzili się na ich zamknięcie. Czy więc obciążenia związane z utylizacją śmieci rozkładają się sprawiedliwie pomiędzy właścicieli mieszkań, domów i willi?
Domy i wille też wymagają remontów, malowania, wymiany okien itp. Ostatnie wydarzenia z ul. Walcowniczej i komentarze typu – Falenica niczym Neapol tonie w śmieciach winny władzy coś zasugerować, ale czy tak się stanie?
#
Chytrość czy hipokryzja?
Śmieci wywleczone w Falenicy nie były ani śmieciami bytowymi, ani segregowanymi. Na takie mamy umowy, ale czy o umowy w tym chodzi? Nie trzeba być szczególnie rozgarniętym, żeby wiedzieć, że nie umowa, ale ilość zamówionych worków świadczy o naszej aktywności ekologicznej i … konsumpcji. Podobnie rzecz się ma z opróżnianiem szamb – nie umowa, ale paragony lub faktury są dowodem, że nasze szambo jest szczelne. W Australii 98 % spraw urzędowych załatwia się przez Internet. W stolicy, a co za tym idzie i Wawrze wystarczy tylko zobligować firmy, którym pozwala się działać na polu wywozu nieczystości stałych i płynnych, aby one poprzez odnotowywanie w w swoich bazach, informowały władze, kto i kiedy co zamawiał i wywoził, aby wskazywały ile z naszych umów jest fikcją. Jednak do worka nie zmieścimy ani lodówki, ani telewizora, rynien, gruzu, starych ubrań ( pojemniki na dobre, a nie na stare ubrania też znikają). Jeszcze wiele wody upłynie w rowie, w którym płynie mętna woda, a który nazywamy Wisłą zanim staniemy się bardziej społeczni. Firmy oferują kontenery, które trzeba załadować w ciągu 24 h, a które wypełnić musielibyśmy wspólnie z sąsiadami, bo tak z osobna nikt z nas nie uzbiera tyle śmieci, aby wypełniły 6 m sześciennych. Dopóki jeden będzie podejrzewał drugiego, że ten wrzuci do kontenera więcej to taka „spółka” nam nie wyjdzie.
Akcję wywozu śmieci z Walcowniczej posumowano na 8 ton i 10 tys. złotych. Wniosek – kontenery wystawiane przez Wawer nie są tanie. A jeśli nie są tanie, to trzeba wystawiać je rzadko, aby zbytnio nie obciążać budżetu dzielnicy. A jeśli nie są tanie, to może lepiej zlecić czyszczenie lasów bezrobotnym, bo przy okazji taka akcja jest dobrze odbierana społecznie?
Czy to, więc hipokryzja czy jednak chytrość? A jak to się odbywa za miedzą – 38 km od Warszawy w pow. garwolińskim. Opłata za 240 l. worek na odpady bytowe wynosi 17 zł, worki na segregowane surowce są przez firmy rozdawane gratis – firmy wcześniej wygrały przetargi zorganizowane przez poszczególne gminy. Jeżeli za worek o pojemności dwukrotnie większej mieszkaniec Michałówki płaci dwukrotnie mniej niż mieszkaniec Wawra, a worki na odpady dostaje gratis, to czy segregowanie mu się opłaca? A czy opłaca się ono nam? W pierwszym rzędzie jesteśmy zmuszeni zapełnić worek 120 l, dopiero potem zdecydujemy się albo na worek na odpady segregowane lub na wycieczkę do lasu lub na przystanek. Po prostu rachunek ekonomiczny bierze tu górę nad świadomością ekologiczną.
Pewnie płacimy w ten sposób za stołeczność?
Wspomniany mieszkaniec Michałówki od dawna ma wodę i kanalizację zbiorczą.
Większość z nas nie wie, kiedy i czy w ogóle będą kontenery – Moja rada obserwujcie członków rad osiedlowych:-). Akcja, w założeniu, ma być przeprowadzana sprawnie i szybko, wszystko po to, aby wiele osób o sprawie dowiedziało się z ogłoszeń w ostatniej chwili. A może warto ograniczyć ilość imprez „na siłę”, aby kontenery pojawiały się częściej? Czy nie jest tak, że ci z domów i willi mają wnosić dodatkowy podatek od konsumpcji i od tego, że mieszkają w domu? A co jeśli nie chcą? – Zostaje im las, pobocze i dziurawe szambo. Może jeszcze niektórym wyjazd do Ikei, tam zbierają również tekturę.
j.
Odpowiedzi
A jednak…:-)
( to pewnie tylko zbieg okoliczności:))
*
BEZPŁATNY ODBIÓR WIELKOGABARYTÓW SPRZED POSESJI
Wydział Ochrony Środowiska prowadzi 2 x w miesiącu akcje bezpłatnego odbioru sprzed posesji odpadów wielkogabarytowych.
Zabieramy odpady komunalne, które nie mieszczą się do worków np. meble, okna, drzwi, wanny, sprzęt elektryczny, komputerowy, itp. (nawet psią budę)
*
Nie zabieramy: Opon, akumulatorów, gruzu, odpadów poremontowych.
ZGŁOSZENIA I ZAPISY - telefon:
(022) 51 64 274
Ponadto w każdą sobotę, na terenie parkingu Urzędu m.st. Warszawy przy ul. Żegańskiej 1, w godz. 10:00 - 16:00, jest ustawiony kontener na elektrośmieci, w którym można bezpłatnie zostawić zużyty sprzęt elektryczny.
**
Źródło: strony Wawra