23 lutego 2009 roku, po długiej chorobie odszedł pan Hieronim Cierpikowski. Wielu z nas zna go z kościoła, gdzie od "zawsze" był ministrantem i śpiewał w chórze. Na jego pogrzeb przyjechał cały tłum ludzi, w tym pięciu księży, z byłym falenickim proboszczem Ks. infułatem dr Henrykiem Chudkiem, kapelanem sejmowym. Dla tych którzy niewiele wiedzą o panu Hieronimie, może wydać się dziwne, że był żegnany z takimi honorami. Warto więc przypomnieć trochę faktów z jego życia.
Pan Hieronim Cierpikowski, kombatant i więzień polityczny, urodził się w 1921 roku w Strzelcach koło Kutna. Pochodził z bardzo religijnej rodziny. Jego patriotyzm kształtowała rodzina i harcerstwo. Po klęsce wrześniowej wstąpił do AK. W krótkim czasie okazało się, że w jego zgrupowaniu był zdrajca. Wielu kolegów zginęło. Pan Hieronim przez kilka lat musiał się ukrywać. Po „wyzwoleniu” na ochotnika poszedł do Szkoły Podchorążych. Uważał, że Ojczyźnie najlepiej może służyć jako wojskowy. Uwierzył w prawdziwe wyzwolenie. Radość trwała krótko. Na pierwszej zbiórce młodych żołnierzy okazało się, że ich dowódcą jest Rosjanin. Bardzo ciężko przeżył ten zawód. Z wojska udało mu się odejść dopiero po 1,5 roku dzięki pomocy lekarza. Wrócił w maju 1946 roku. W październiku tego roku ożenił się z p. Jadwigą. Po 4 miesiącach małżeństwa podjechał ciężarowy samochód, dom otoczyło 10 funkcjonariuszy UB i zabrano panią Jadwigę z rodzicami na posterunek, bo męża nie było w domu. Po kilku godzinach, kiedy UB odnalazło p. Hieronima, zwolniono p. Jadwigę i rodziców, a męża zabrano do więzienia na Rakowieckiej. I tak p. Jadwiga została sama będąc w ciąży, a mąż rozpoczął wieloletnią gehennę więzienną.
Rozprawa sądowa odbyła się dopiero po dwóch latach więzienia. Niebezpieczeństwo było ogromne. Wg informacji przekazanej p. Jadwidze przez adwokata, groziła mu kara śmierci. Całej tej sytuacji więziennej towarzyszyła ogromna modlitwa obojga małżonków i ich rodziców. Po procesie pan Hieronim otrzymał karę 15 lat więzienia, a jego kolega ze zgrupowania karę śmierci, którą wykonano.
Później przewieziono pana Hieronima do więzienia we Wronkach. Szczególnie kochał modlitwę różańcową, różaniec zrobił sobie z chleba. Miał też pewną radość, bo przez 2 tygodnie przebywał w izolatce z księdzem i uczestniczył w sprawowanej przez niego, po kryjomu, Mszy św.
Po kilku latach, dzięki staraniom rodziny zmniejszono mu karę o 3 lata. Do wystąpienia do rządu o dalsze skrócenie kary namówił pana Hieronima zaprzyjaźniony strażnik więzienny. Zbliżał się dzień 8 września, święto Matki Bożej. W tym dniu miała się odbyć narada rządowa w sprawie zwolnienia warunkowego. Żarliwej modlitwie przed obrazem Matki Bożej w rodzinnej parafii, we łzach i bólu nie było końca. I prośba została wysłuchana. Pana Hieronima zwolniono z więzienia (zmieniając wyrok w zawieszeniu). Po siedmiu latach i siedmiu miesiącach wrócił do domu. Zobaczył po raz pierwszy swoją córkę, która już chodziła do szkoły. I zaczęło się nowe życie Państwa Cierpikowskich. Pan Hieronim podjął pracę jako geodeta i znów wiele przebywał poza domem będąc w delegacjach służbowych. Pracę w biurze geodezyjnym jako projektant zaczął dopiero po przeprowadzeniu się do Falenicy w 1963 roku. Największą ich radością w Falenicy była bliskość kościoła. Oboje śpiewali w chórze i żyli wszystkimi sprawami naszego kościoła. Pan Hieronim był ministrantem i lektorem, często też śpiewał w czasie Mszy św. (podczas nieobecności organisty). Miał piękny głos. Kochał kościół i służbę przy ołtarzu. Brał udział jako kombatant w wielu uroczystościach patriotycznych organizowanych w szkołach, na cmentarzu czy w kościele i wtedy był zawsze w mundurze wojskowym i w poczcie sztandarowym. Na sztandarze był napis „Bóg, Honor i Ojczyzna”. Modlitwa była jego chlebem powszednim. Dokąd Mu sił starczyło służył Kościołowi, Ojczyźnie i rodzinie.
Odpowiedzi
Najwięcej dowiadujesz się o człowieku jak umiera.
To smutna prawda - znałem Pana Hieronima z ministrantki.
Maks :)
Na tę informację nakładam inną - o śmierci...
znanego kardiochirurga i polityka. Temu odejściu gazety poświęcają do czterech stron swojego wydania, delikatnie tylko wspominając, że Profesor i minister palił papierosy, a więc był o wiele bardziej narażony na ryzyko zachorowania od niepalącego. To prawda, że historia wspomina wielkich i zasłużonych, ale jak pokazuje życiorys sp. p. Hieronima, to historie zwykłych, skromnych ludzi składają się na tę jedną, wielką historię.