Oglądając się wstecz warto spojrzeć na dwa wydarzenia związane z dniem 27-go grudnia.
Na jedno z nich patrzymy w skali makro, jaką jest historia Polski, na drugie spoglądamy przez pryzmat małej podwarszawskiej miejscowości, jaką w tamtym okresie był Wawer.
Obydwa wydarzenia zostały okupione krwią – jedną było naszym zwycięstwem, drugie zwiastunem największego ucisku, jakiego mieli zaznać mieszkańcy Warszawy i obywatele polscy…
***
90 lat temu, 26-go grudnia w drodze z Gdańska do Warszawy, przybył do Poznania polski pianista, kompozytor i polityk - Ignacy Paderewski. I wówczas, i dziś mówi się, że płomienne przemówienie wygłoszone przez wielkiego artystę z okna hotelu „Bazar” było iskrą, która spowodowała nazajutrz wybuch powstania wielkopolskiego – jedynego, jakie na przestrzeni 123-ch lat niewoli udało się wygrać Polakom. Wielkopolanie nigdy nie zapomnieli Piłsudskiemu słów z czasów I-szej Wojny Św., że Polacy z Wielkopolski nie wystąpią zbrojnie przeciwko Niemcom, a jedynie chętnie przyjmą wolność, jeśli tę ofiarują im państwa Ententy. W opinii Wielkopolan dla Piłsudskiego liczyły się tylko Kresy Wschodnie. I chociaż Marszałek chciał, aby mieszkańcy Wielkopolski zapomnieli mu tę niefortunną wypowiedź, to zadra pozostała. Samo powstanie, przez dłuższy czas niedoceniane, było niezwykle ważne dla północno – zachodniej granicy nowego, odrodzonego państwa polskiego.
Józefa Piłsudskiego może jedynie tłumaczyć fakt, że Kresy Wschodnie stanowiły faktycznie 50 % terytorium II-giej Rzeczpospolitej, zamieszkałego w tamtym czasie przez 13 mln. obywateli.
***
21 lat później ten sam dzień 27-go grudnia zapisał się, jako dzień masowej egzekucji, jaka dotknęła mieszkańców, gości i tułaczy wojennych, którzy w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia zostali pojmani na terenie Wawra ( i obecnego Anina) przez Niemców, którzy gwałcąc prawo międzynarodowe zastosowali tzw. odpowiedzialność zbiorową.
Powodem aresztowania 120 osób było zabójstwo niemieckich żołnierzy przez dwóch kryminalistów ( jeden pochodził z Falenicy, drugi z Zastowa), którzy siłą wtargnęli do zamkniętego lokalu domagając się przekąsek i kanapek. W wyniku interwencji Niemców wezwanych przez granatową policję zginęło dwóch żołnierzy. Trzeci i żona właściciela baru zostali postrzeleni. Na nic zdały się tłumaczenia policjanta, który w mordercach rozpoznał dwóch przestępców poszukiwanych od czterech miesięcy przez policję. Pierwotnie planowano, że za jednego zabitego Niemca zostanie rozstrzelanych 100 mieszkańców, ostatecznie na śmierć skazano 114 osób. Właściciela wawerskiej restauracji dotkliwie pobito a następnie powieszono przed drzwiami lokalu. Egzekucję przeżyło 7-miu skazanych.
Nie była to pierwsza masowa egzekucja na obywatelach II RP w czasie II Wojny Św., ale była to pierwsza masakra, która dotknęła mieszkańców Warszawy i okolic.
27-go grudnia 1939 roku Warszawiacy wyzbyli się złudzeń, ze oto znaleźli się pod okupacją cywilizowanego narodu, wcześniejszego zaborcy. Narodu, który wydał na świat Beethovena, Bacha i Wagnera. Ten dzień stał się preludium do akcji w Palmirach, jaką przeprowadzono pół roku później.