Solniczki i pustaki …

To już ostatnia część opowieści o Aleksandrowie napisana przez M. Olszewskiego/Tygodnik Powszechny, jaka ukaże się jutro w wydaniu „papierowym” NA.

W Internecie znajdzie się jeszcze część poświęcona miastu Józefów. Dlaczego, czy to przypadek? Odnosimy wrażenie, że było to świadome zamierzenie autora artykułu. A o tym później – zostańcie z nami:)

* * *
Furka toczy się żużlową drogą. Aleksandrów jest jak przekrój geologiczny polskich przedmieść. Domy starych mieszkańców pomieszały się z nowymi. W nowych domach mieszkają warszawiacy nieraz bardzo bogaci, ale są i tacy, którzy przeliczyli się z kosztami i teraz nie stać ich na opłacanie rachunków. Schludne wille sąsiadują z szarymi pudełkami z pustaków, budowanymi 30 lat temu. Krzysztof: – Jest tu taka dzielnica tutejszych, Wysoczyzna się nazywa. Budowali ją metodą gospodarczą. W sobotę przyjeżdżała cała rodzina, zwozili pustaki, stawiali połowę chałupy w dwa dni. Wprowadzali się i już. Kto tam miał, ten budował dalej, niektórzy nawet tynku nie kładli. Potem przyszła druga połowa lat 80. i co obrotniejsi miejscowi zaczęli produkować plastik. Oryginalny zestaw do kuchni
Jedni poszli w solniczki, inni w miski i w rozpylacze do dezodorantów.
Najnowsza architektura bardzo się panu Krzysztofowi podoba. Schludna, kolorowa, nie takie brzydactwa jak za komuny. Tylko o ludziach nic nie wie, nawet swoich sąsiadów nowych nie zna, bo jak. Żyją obok siebie, zgodnie, ale na dystans.
Krzysztof ma 3 hektary ojcowizny. Ziemia nie bardzo dobra, grunty podmokłe, na wiosnę podchodzą wodą. Jest milionerem i dobrze o tym wie. Dzieciaki i żona suszą głowę: „Ojciec, rzuć tę gospodarkę, zrób jak inni. Po co ty ziemniaki sadzisz? Podziel ziemię na działki, zostaw nam kawałek, będziemy żyć jak lordy”. Do drzwi regularnie stukają deweloperzy. W ciągu kilku lat cena ziemi w tych okolicach poszła w górę czterokrotnie. Nawet 600 zł za metr płacą. 3 hektary ojcowizny. Fortuna. A on się uparł. Mówi, że nie odda. Jakoś szkoda, no i gdzie mu będzie lepiej? Baśka zatrzymuje się przed sklepem. Koledzy czekają, widać, że są stąd. Piwko czeka. A on na odchodne odwraca się i z błyskiem w oku mówi: – Nie oddam. A przynajmniej nie teraz. Toć ceny ciągle idą w górę!

Odpowiedzi

O zakapiorach z Aleksandrowa

Aż szkoda, że to juz koniec tej opowieści, ale wybrałam się wczoraj rowerem na "wycieczkę" do Was. Widziałam nie tylko budowę wodociągu, ale również porozbijane pomniki
nagrobkowe. Teraz już rozumiem - zapewne nikt nic nie widział i nie słyszał :(