- Te słowa wypowiedział Anthony Hopkins wcielając się w postać naukowca – wyrafinowanego mordercy swojej pięknej i o wiele lat młodszej żony oraz jej kochanka – oficera policji. Żyjąc w kraju nad Wisłą trudno się z Anthonym nie zgodzić…
**
Dlaczego? Bo jak pogodzić fakt, że kraj, w swojej historii, ma najlepiej wyedukowane młode pokolenie, które dziś wkracza w dorosłe życie z obrazem za oknem domu lub mieszkania? Dlaczego zwracanie uwagi ludziom, że należy stosować się do obostrzeń sanitarnych grozi agresją słowną lub pobiciem?
Wśród tych, którzy nie stosują się do zaleceń władzy, która sami wybrali są ci „niewierzący” w koronawirusa i ci …po trzykroć zaszczepieni.
Gerhard Bartodziej (ma swoje miejsce w Wikipedii - przyp. j.) sam będący absolwentem Politechniki Gliwickiej ( w ostatniej dekadzie PRL-u - najlepszej politechniki w Polsce) tłumaczy Piotrowi Pytlakowskiemu ( „Ich matki, nasi ojcowie”) to tak:
„A już najbardziej boli mnie upadek polskiej nauki, została zniszczona do zera. Za komuny studia to były 42 godziny tygodniowo, wszystko kontrolowane, wymagania duże. Dzisiaj wystarczą 23 godziny, z tego połowa nieobowiązkowa ( i to prawda – „testowałem” to na swojej siostrzenicy, która ma na UW 15 godzin tygodniowo i niej jest to bynajmniej religioznawstwo – przyp. j.), luźno sprawdzana, totalna lipa. Najniższe nakłady na naukę w skali całej Unii Europejskiej. Dodatkowo dla mnie całkowicie niezrozumiała fundamentalna anty rosyjskość . Ona jest częścią polskości wyssaną z mlekiem matki” .
Wywód jest oczywiście dłuższy i w jakimś sensie wyjaśnia upadek w naszym kraju: dyplomu studiów wyższych, statusu naukowca i wreszcie - upadek tytułu profesorskiego, co jednak nie tłumaczy odporności sporej części społeczeństwa na wiedzę (bo chcę wierzyć, że nie większości).
Oczywiście, gdy portale - nie tylko społecznościowe, ale też informacyjne rozpoczęły walkę z hejtem, pojawił się wymóg, że komentarze będą mogły się ukazywać jedynie pod własnym imieniem i nazwiskiem, a nie pod pseudonimem, ale też szybko okazało się, że takie ograniczenie zmniejsza ruch w sieci, więc dziś jest znów jak dawniej i hejt zmieszany z frustracją płynie szeroką rzeką przez internet.
My Polacy, lubimy podkreślać swoją wielkość biorącą się głównie z liczebności - wszak chodzi o 38 milionowy ( o, przepraszam już 37 milionowy) naród, ale jak wytłumaczyć fakt, że najbardziej niezależna gazeta (cokolwiek, jej przeciwnicy by o niej nie mówili) wychodzi w tym dumnym i wielkim narodzie, w nakładzie 90 tys. egzemplarzy?
Tak to prawda - do tego jest jeszcze 200 tys. cyfrowych prenumeratorów, ale z całym szacunkiem – nie da się na ekranie smartfona przeczytać 4 stronicowego artykułu, więc w dużej mierze jest to „ślizganie” się po treści. – Wiem, bo czasami sprawdzam u znajomych to cyfrowe czytelnictwo.
Podczas gdy, w równie wielkim i licznym narodzie, gazeta EL Pais ukazuje się w 400 tys. nakładzie w tzw. dzień powszedni i w 1 mln. nakładzie w weekendy.
- I tu wracam do początku postu…
Bo chociaż w Polsce trwa 4 fala pandemii z ogromną ilością zgonów (plasuje nas to obecnie na 5 miejscu na świecie), a Hiszpanie są już w 6 fali i w obydwu krajach władze mówią, że obowiązkowych szczepień nie będzie, to jednak stopień wyszczepienia jest zupełnie inny w obu krajach ( „in plus” dla Hiszpanii), to jednak przyswajalność wiedzy jest jakby wyższa - znów „in plus” dla mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego.
- Tak oto czytelnik El Pais otwiera swoją gazetę lub wydanie cyfrowe w ten sobotni poranek, popija kawę i czyta o nocnych lotach KL592 i KL598 z RPA do Amsterdamu, jakie miały miejsce z dwóch miast tego afrykańskiego kraju w nocy 26 listopada br. , i których pasażerowie w liczbie łącznej 624 osób spędzili wiele godzin, w wielce niekomfortowych warunkach, na lotnisku Schiphol, gdy władze lotniska otrzymały ostrzeżenie o mogącej lecieć na gapę mutacji C-19 nazwanej Omicron. Pasażerowie nocnych lotów długie godziny czekali na wyniki testów PCR mając do dyspozycji jedynie jedną czynną jeszcze toaletę, skarżąc się na zimno i brak posiłków. Warto było jednak poczekać …
- Na 624 wykonane testy, 61 było pozytywnych, w tym większość ZASZCZEPIONYCH, w tym 14 osób podróżowało z najnowszą mutacją C-19.
Oczywiście Hiszpan po przeczytaniu tego artykułu już wie, że linie lotnicze mogą i maja prawo żądać albo testu PCR nie starszego niż 48 h lub testu antygenowego nie starszego niż 24 godziny i to w obliczu posiadania przez pasażera paszportu covidowego - Omicron pokazuje, że walka się nie skończyła, a wzrosty zakażonych są na poziomie 45% tydzień do tygodnia, ale czy "po trzykroć zaszczepionego" i niestosującego maseczki w Polsce to przekona? Niekoniecznie, bo kto mu tę wiedzę dostarczy?
Może warto byłoby nie tylko puszczać rozrywkę ( niezbyt wysokich lotów) w TV, ale również próbować ( mimo wszystko) przekazywać wiedzę, że można być zaszczepionym i być zakażonym, że można być kurierem wirusa, a maseczka to dodatkowe dwukierunkowe zabezpieczenie i jak na razie poza szczepionką i maseczką jeszcze nic więcej, nie jest szeroko dostępne. Ale szczepionka chronić ma nas już tylko przed ciężkim przebiegiem choroby, a nie przez samym zachorowaniem.
Bo chociaż wiedza to ból, to bez niej jest tylko wegetacja – przynajmniej dla mózgu.
j.