Wsparcie dla ministra zdrowia…

„Minister zdrowia Adam Niedzielski skierował do abp. Stanisława Gądeckiego list, w którym poprosił o przypomnienie wiernym o obowiązku zasłaniania nosa i ust w kościele. "Niestety, biorąc pod uwagę liczbę zaszczepionych, nie jesteśmy w pełni chronieni przed zwiększoną transmisją wirusa" - napisał minister.” Dzisiejszy wzrost jest o 65 %wyższy w stosunku do ubiegłej niedzieli. Co prawda nie jestem arcybiskupem, ale ochoczo wspieram Szefa resortu zdrowia…

*

Problem zdecydowanie się nasilił w momencie, kiedy nie dało się już dłużej oszukać kalendarza i obecność „przed” trzeba było zamienić na „w” kościele, aby móc wypełnić cotygodniowy obowiązek wiernego Kościoła katolickiego.

I niestety, nic się nie zmieniło. – To, co mnie odpychało od Kościoła od początku pandemii, nadal mnie odpycha z tą tylko różnicą, że dziś nie ma już dyspensy, ale tym samym zastanawiam się, czy obecności w kościele ma towarzyszyć stres za sprawą postawy części moich „sióstr i braci w wierze”?

I mimo, że nadal są śmiałkowie pozostający przed świątynią, ja co niedzielę mam ochotę chwycić za mikrofon, zanim uaktywnią się organy przed nadchodząca Mszą św. Tym bardziej, że duszpasterzom brak odwagi lub przekonania co do nabierania tempa czwartej fali C-19. A jeśli tak, to powiedziałbym …

*
Dzień dobry,*

(*Mimo, że świątynia, to mimo wszystko, jestem świeckim i o świeckiej sprawie mam mówić.)

Niech mi będzie wolno podzielić się Państwem swoją wątpliwością dotyczącą coraz mniejszej frekwencji w kościele. – Bo to przecież widać gołym okiem. – Już nie tylko wystarczają nam miejsca siedzące, ale właściwie dysponujemy miejscami …leżącymi.

- Czy nie jest tak, że wśród przyczyn absencji jest i ta związana z jakością przestrzegania obowiązujących zasad sanitarnych w pomieszczeniach zamkniętych?

- Jak widzę cześć z nas nie ma w ogóle maseczek na twarzach, spora część z nas tylko udaje, że je ma chroniąc brody i jeszcze inna część z nas ignoruje Deltę nie zasłaniając nosa.

Zgodzicie się Państwo, że takie postawy muszą budzić nie tylko dyskomfort, ale oczywisty sprzeciw wszystkich tych, którzy stosują się do wytycznych obowiązujących obostrzeń sanitarnych, a nie mówimy tu o spotkaniu w kilkuosobowej grupie, ale o skupisku, na co dzień w dużej mierze, obcych sobie ludzi.

Nie pytam nawet dlaczego pracujący w tej parafii księża tego nie przypominają i dlaczego w kruchcie nie ma pudełka z maseczkami dla zapominalskich? Zapewne wynika to z obawy, że część nas po tych napomnieniach mogłaby się obrazić, co jeszcze bardziej mogłoby wpłynąć negatywnie na frekwencję.

Proszę zatem o uwagę i przypominam niczym personel samolotu przed startem, jak na naszych zgromadzeniach, winniśmy mieć założoną maseczkę (tu stosowna demonstracja).

Wszystkich, którzy noszenie maseczek uznają za kłopotliwe i powodujące dyskomfort rozumiem, ale kościół nie powinien kojarzyć się nikomu z polskimi drogami, gdzie dominują: tupet, cynizm i cwaniactwo, a nie przepisy ruchu drogowego.

Proszę, abyśmy wsparli ministra zdrowia i przestrzegali zasad sanitarnych, bo rzekomo większość katolików w Polsce głosuje na PiS, co w tym wypadku stwarza dysonans...
– Otóż, głosujący na formację polityczną, która obecnie rządzi nie przestrzegają zasad ustanowionych przez rząd, na który głosowali.

Widzę, że spora część osób, która nie ma maseczek, to starsze pokolenie, dla którego - niech mi będzie wolno przypomnieć – „położyliśmy” gospodarkę, zamykaliśmy biznesy, ludzie tracili dochody i źródła utrzymania, a teraz za sprawą najwyższej od 20 lat inflacji spłacamy „tarcze pomocowe”, stąd widząc siwe głowy bez maseczek rodzi się pokusa, aby zadać to pytanie – czy było warto?
- Nie pozwólmy na przeczącą odpowiedź poprzez taką „bezmaseczkową” postawę.

Wiem, że większość z nas jest zaszczepiona (sam będę się szczepił 3 dawką), ale to nie oznacza, że C-19 nam nie zagraża i nie oznacza to również, że my zaszczepieni nie możemy stanowić zagrożenia dla innych. Przyjęcie szczepionki oznacza, że mamy szanse uniknąć hospitalizacji i respiratora, a tym samym śmierci, jednak niekoniecznie już samej choroby, ani tego, ze nie będziemy posłańcem C-19.

I na koniec z racji tego, że jesteśmy w kościele pozwolę sobie na uwagę – jeżeli dla Tego, który oddał za nas życie na krzyżu - szubienicy i wcześniej był maltretowany, nie możemy jednej godziny wysiedzieć w maseczce, to jest to po prostu słabe, jakby powiedziało młode pokolenie coraz częściej nieobecne w tej i w wielu innych świątyniach.

j.

**

Ta historia może mieć ciąg dalszy…

Rozmawiają telefonicznie dwie siostry 70+.
- Jedna mieszka w stolicy, druga przy granicy wschodniej RP. Ta dzwoniąca z daleka opowiada drugiej jaka to jest chora, że lekarz z obawy przed C-19 wystawił jej przez telefon receptę na antybiotyk, bo boi się przyjechać.

Ta z Warszawy docieka, gdzie jej rozmówczyni mogła się tak „dorobić”?
Tamta odpowiada, że przez 8 dni były „piękne” misje, a kościół pękał w szwach i ludzie nawet stali na zewnątrz, bo wiara w narodzie nie ginie. Siostra dopytuje czy miała maseczkę. Siostra odpowiada, że tak. Że mimo szczepienia zawsze ma ją ze sobą.
- I co? – pyta dalej ta z Warszawy.
- I nic - Nikt nie miał , to i ja się wstydziłam założyć – odpowiada ta spod granicy.

Są dwa województwa dominujące w 4 fali C-19 – lubelskie i mazowieckie. Codziennie do pracy do Niemiec jeździ 120 tys. naszych rodaków , ile tysięcy ludzi codziennie dojeżdża do pracy z Mazowsza do stolicy „wyszczepionej” w 70 % nie wiem, ale mając kłopot z „wbiciem się” na rondo, przy Izbickiej, każdego poranka o 6.15 to chyba wiele tysięcy…