Dominicantes i communicantes…

W niedzielę, 26 września, po rocznej przerwie, Kościół katolicki w Polsce liczył ponownie dwie grupy wiernych – tych obecnych i tych przystępujących do sakramentu Komunii św. Za kilka tygodni poznamy wyniki i odpowiedź na pytanie jak bardzo pandemia, kłopoty wizerunkowe Kościoła katolickiego (Kk) związane z seks-aferami i zakazem przerywania ciąży oraz sojusz ołtarza z tronem wpływają na frekwencję wiernych i przyszłość Kościoła w kraju, który dał światu „Santo subito” papieża?…

*
O naszym katolicyzmie zwykło się mówić, że jest szeroki jak ocean i płytki jak kałuża, że Kościół instytucjonalny pogubił się już na początku transformacji, ale jednocześnie powiększył znacznie stan posiadania i odrobił straty powstałe w wyniku dekretów PRL-u i niestety - rozmienił swój autorytet na drobne tak, że nawet beatyfikacja Kardynała Tysiąclecia niewiele będzie w stanie pomóc w zatrzymaniu procesu zmiany statusu Kk z „powszechnego” na „niszowy”.

- Stąd, jako praktyk chciałbym podzielić się odpowiedzią na pytanie - Co tak naprawdę może decydować o naszym „być lub nie być” na niedzielnych i świątecznych Eucharystiach?

**
„Sukces prowadzi do arogancji, a arogancja prowadzi do klęski”

– To zdanie P. Druckera może się sprawdzić nie tylko w biznesie…

W pandemicznym okresie wielu z nas zasiadało przed telewizorami i monitorami dokonując wyboru niedzielnej mszy i mogąc to uczynić z racji przyznanej dyspensy, która została odwołana w czerwcu br. To był czas, kiedy wielu mogło wybrać transmisję z kościoła, która najbardziej dopasowywał się do ich potrzeb duchowych. Odwołanie dyspensy przynajmniej dla części z nas stało się tak dużym dyskomfortem, że pozostali przed …telewizorami i monitorami.

Tak, to prawda – w przypadku mniejszych miejscowości uprawianie churchingu jest niemożliwe lub jest naznaczone znacznym wydatkowaniem czasu, a sam znam osoby ze stolicy, które nadal pozostają w „dyspensie” uznając, że przed telewizorem lub monitorem wynoszą ze spełnienia niedzielnego obowiązku o wiele więcej niż podczas realnej obecności w pobliskim kościele i nie zadających sobie trudu, aby znaleźć ten „odpowiedni” kościół, do którego może trzeba dojechać kilka kilometrów.

Oczywiście czas dyspensy wykroczył poza inny „ustawowy” obowiązek – dorocznej spowiedzi i przyjęcia Komunii św. w okresie wielkanocnym, co musiało doprowadzić do perturbacji - mimo, że jak wskazują na to badania - 75 % katolików na świecie się nie spowiada.

*
Pierwszy szok mówiący o różnych odcieniach katolicyzmu w Europie pojawia się tuż za naszą zachodnią granicą i często wspominają o nim polscy księża wyjeżdżający na tzw. zastępstwo, sprowadzające się często do podreperowania budżetu ( wszak księża w Niemczech są świetnie opłacani).Widzą tam wiernych stroniących od konfesjonału, a mimo to przyjmujących komunię.

To „niespowiadanie się” wynika zwykle z przeświadczenia, że jeżeli nie popełniam grzechów ciężkich i śmiertelnych to nie tracę łączności z Bogiem, a jeśli tak to nie zachodzi konieczność spowiedzi .

Różnym jest postrzeganie katolicyzmu przez Włocha i Polaka. Polak kojarzy katolicyzm z patriotyzmem i ojczyzną ( może już jednak mniej z honorem). Dla Włocha bycie katolikiem oznacza bycie człowiekiem, humanistą i reprezentantem tych wartości, które świadczą o naszym człowieczeństwie. Polak będzie mierzył swoją religijność ilością nowen i litanii, katolik z Włoch lub z Francji ilością charytatywnej aktywności i wysokością pieniężnych darowizn.

Kolejny szok kulturowy polskich księży dotyka w trakcie misji. Większość z nich rzuconych do Ameryki Płd. Azji i Afryki wraca do kraju odmienionymi, co daje się bardzo szybko uchwycić już nawet w trakcie nabożeństw ( np. „Dzień dobry, siostry i bracia” na początku mszy) i poza nimi ( np. ksiądz trzymający w rękach miotłę) . Nie kto inny jak obecny papież to wcześniej biskup mieszkający w bloku i przygotowujący sobie sam posiłki, rzecz u nas niespotykana. W jednym ze skandynawskich seriali był taki to oto obrazek – wierny odwiedza księdza w kościele będąc świadkiem, gdy ten odkurza kościół po czym informuje świadka, że jak skończy idzie na „deskę”, aby spotkać się młodzieżą w skate-parku.

Jeżeli zatem jesteś otwarty i chcesz uczestniczyć w życiu Kościoła powszechnego to wizytując różne kraje, dotykasz różnego katolicyzmu – Tego, który tylko siedzi i stoi. Tego, który spowiada się na siedząco. Tego, gdzie przy ołtarzu stoi 5 ministrantek i jeden ministrant. Tego, który przyjmuje komunię na rękę udzielaną przez kobietę... i już się nie boisz...Innego, nowego.

Wiele widziałeś i wiesz, że Matka Boska w tęczowej aureoli zupełnie ci nie przeszkadza i nie obraża twoich uczuć religijnych.

I już rozumiesz decyzję abp. G. Rysia, aby Bogiem nakarmić głodnych młodych łamiąc konwenanse i rytuały.

*
Ale wróćmy jeszcze do spowiedzi – jeśli normą w Polsce jest częste odwiedzanie konfesjonałów (ależ moja teściowa się nasłuchała, gdy powiedziała spowiednikowi, że z powodu pandemii nie była rok u spowiedzi) to mamy tu swoiste sprzężenie zwrotne tzn. nie spowiadam się – nie przyjmuję komunii – nie chodzę do kościoła, bo i po co?

Jak wielkim problemem jest spowiedź – teraz również za sprawą ujawnionych skandali seksualnych - można usłyszeć w trakcie spotkań towarzyskich i towarzyszy tej uwadze zazdrość, że oto protestanci mają lepiej. Ale za sprawą „Opowieści pielgrzyma” nieznanego autora żyjącego w XIX wieku możemy i ta kwestię „ogarnąć”. Ta książka jest jedną z tych, która potrafi wrócić do czytelnika niczym australijski bumerang po niemal 35 latach, ponieważ „przypadkiem” kupiłem ją w latach 80 -tych ub. wieku, potem pojechała wraz z naszą przedstawicielką do siedziby ONZ i już nie wróciła.

- Ale wydawnictwo „W drodze” wydało ja ponownie i cóż się okazało – treść pozostaje nadal świeża i uniwersalna, a tam począwszy strony od 148 pojawia się przepis na dobrą spowiedź, która w skrócie powinna wyglądać tak:

1. Nie należy spowiadać się z grzechów, które już raz zostały wyznane, odpuszczone i za które żałowano - chyba, że się powtarzają
2. Nie należy mówić o innych osobach mających związek z naszymi grzechami, a obwiniać samych siebie
3. Święci ojcowie ( pielgrzym jest prawosławnym) zabraniają wyznawania grzechów ze wszystkimi szczegółami – należy czynić to w ogólności tak aby nie wzbudzać pokus w sobie i w …spowiedniku ( młody katolik skarżył się Onet-owi, ze był odpytywany z pozycji seksualnej przedmałżeńskiego seksu)
4. Wymieniamy błahostki (tak, aby zmieścić się w 3 minutach), a opuszczamy to, co najważniejsze i najcięższe … - „Boga nie kocham, bliźniego nienawidzę, Słowu Bożemu nie wierzę, jest we mnie jedynie pycha i ambicja” - Zachęcam do lektury.

I kończąc temat spowiedzi – jeszcze trochę musi nas z kościołów odejść, aby nasze konfesjonały zostały ponownie zmodernizowane i spowiedź miała bardziej charakter partnerski tj. krzesełkowy „twarzą w twarz” i trwała nie 3 minuty, ale 40 minut lub nawet godzinę.

**
Podsumujmy pierwsze trzy czynniki mające wpływ na naszą nieobecność...

- Sprawowanie Mszy św. – przygotowanie lektorów i lektorek ( zdecydowanie rzadziej), jakość śpiewu (generalnie mamy problem), przygotowanie prezbitera i jakość wygłaszanych (oby nieczytanych!) kazań.

- Postawa duchownych ( również mająca na nią wpływ edukacja seminaryjna), która wyraźnie zwykła podkreślać różnicę: kler – świeccy, brak umów o pracę i wynagrodzenia za wykonaną pracę, krzątających się wokół świątyń i na plebaniach.

- Spowiedź, jako bardzo niekomfortowy obowiązek i umykająca wiernym jej istota.

**
Pora na kolejne…

Memento mori

Wizytując markety już widać gołym okiem, że zbliża się dzień znicza i chryzantemy, a jeśli tak to co roku dotykamy tego, co w życiu każdego z nas jest nieuchronne – śmierci i pogrzebu. A tu się niewiele zmienia, żeby nie powiedzieć - nie zmienia się nic …

- Jakim nietaktem jest podstawianie „tacowego” koszyczka najbliższej rodzinie zmarłego siedzącej bezpośrednio za trumną, wszak oni już uiścili wysoką opłatę. Tak wysoką, ze obniżony zasiłek pogrzebowy pokrywa jedynie ok. 50 % kosztów pochówku (oczywiście nie liczymy miejsca na cmentarzu).

- Brakuje miejsc pod nowe cmentarze, ceny za kwaterę szybują w górę niczym ceny metra kwadratowego mieszkania, a mimo to opór przed spopielaniem (świadomie unikam słowa: kremacja) jest cały czas bardzo silny – tylko gdzieniegdzie jest zgoda na to, aby po 25 latach od pochówku trumny można było postawić w rogach mogiły po jednej urnie.
Raz się człowiek rodzi ( to prawda, ale już nie koniecznie jest chrzczony), raz się człowiek żeni/ wychodzi za mąż (fałsz, nawet w Kk, ale coraz częściej bez uroczystych zaślubin) i raz człowiek umiera ( prawda, ale zbyt wykorzystywana).

*
Religia w szkole

Gdy ten wątek został poruszony w trakcie niedzielnego obiadu, starszy syn stanął w jej obronie, wspominając czasy licealne i wysoki poziom jej nauczania. I chyba miał rację – kończyliśmy to samo liceum na Pradze Południe i do dziś ma ono najwyższy wskaźnik „zapisanych” uczniów, podczas gdy na Szmulowiźnie stan zapisanych miał wynosić „0” przed tegorocznym początkiem roku szkolnego.

Polska młodzież, dziś już pełnoletni ludzie próbujący się odnaleźć zawodowo i rodzinnie w realiach kapitalizmu trzeciej dekady XXI wieku opłakujący odchodzącego JP2 na ulicach miast wraz z młodszymi kolegami są najszybciej laicyzującym się młodym pokoleniem w skali Europy – tej dziury pokoleniowej w polskim Kościele nic nie będzie w stanie zasypać – nawet powrót części z nich, gdy będąc w jesieni życia będą starali się przygotować do zejścia z łez padołu.

To dobrze, ze problem 30 letniej obecności religii w szkole i niestety jej miernych wyników zauważa część duchownych, ale towarzyszy im brak zgody większości duchowieństwa, dla których przecież ( z racji wieku) …wiernych wystarczy.

Brak zdecydowanych działań, aby zatrzymać odejście młodego pokolenia z upływem czasu wymusi zamykanie „nierentownych” kościołów, na których utrzymanie nie będzie komu łożyć, zapewne podobnie jak we Francji pojawi się przepis, że świątynie wybudowane przed …( zwykle 1901) są objęte ochroną państwa, ale te pozostałe muszą sobie radzić same.

Ale przecież w nauce religii ( i etyki) chodzi o coś więcej – o „zdrowe” etycznie społeczeństwo, gdzie uczciwość, prawda, …wartości chrześcijańskie, „gość – inność” nie są jedynie frazesami, czy listkiem figowym maskującym prawdziwe intencje.

Młodość to zawsze jest bunt, to ostre widzenie świata, nieuznawanie odcieni bieli, szarości i czerni , ich mowa jest: „tak, tak, nie, nie”.
– Jeżeli widzą, że modlitwa powszechna (ta po kazaniu) w czasie niedzielnego „obowiązku” jest listą zadań do wykonania przez Pana Boga, a w ślad za słowami, nie idą czyny (i pieniądze), a wszystko ma zastąpić „otaczanie modlitwą”, to ci młodzi po prostu „dają na buty” bo dostrzegają pustosłowie, slogany i hipokryzję.

*
Bóg tak, Kościół nie

– Czy da się ten podział wdrożyć w codzienne życie i utrzymać łączność z Bogiem omijając szerokim łukiem te bliższe i dalsze kościoły? To w sumie zależy od dojrzałości katolika, również od tego jak staranne odebrał „wychowanie” religijne, jak pielęgnuje w sobie łaskę wiary i co najważniejsze - jak podchodzi do słów Jezusa z Nazaretu: „ Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ten ma życie wieczne”.

- Jak na razie trudno „spożywać” bez udziału obecności na niedzielnej Mszy św..
Nie dość, że cały czas księża w różnych parafiach starają się wiernych „karmić” - Komunia św. na język – Będąc przy tym wspierani przez „ folklor katolicki” ( sorry, ale tak) z oklejonymi autami „ nie profanuj i nie skazuj się na wieczne potępienie” – chodzi oczywiście o Komunię na rękę. To nadal uważają, że w przypadku drugiej postaci jest to technicznie możliwe jedynie w czasie liturgii Wielkiego Czwartku i wyjątkowo dla nowożeńców, co jednak przeczy praktyce w innych krajach, ale również w trakcie mszy w siedzibie abp. G. Rysia.

Jeżeli też widzę człowieka o dwóch kulach, który próbuje będąc poza ławką (siedzi za trumną) wykonywać obowiązkowe przyklęki to pozwalam sobie na uwagę, że nie ma takiej potrzeby w tej zdrowotnej sytuacji, chyba, że ma na tego typu gimnastykę ochotę.

Ostatnio też naszło mnie pytanie czy Bóg klęka przed Bogiem, a to za sprawą przyjętej Komunii św., bo to przecież oznacza, że w tym momencie Bóg całkiem fizycznie w nas jest.

Tylko ktoś, kto cały czas pielęgnuje w sobie wiarę, ma wypracowane metody ( np. co 3-4 książki jedna dotyczy religii, Kościoła, duchowości) ma jakąś szansę, która i tak będzie podlegać weryfikacji przez życie, gdy na przykład stanie w obliczu nagłej śmierci jedynego żywiciela i zarazem ojca trójki małoletnich dzieci, czy usłyszy „…to rak złośliwy”.

Jednak bycie „poza” wielokroć kończy się obojętnością i zapominaniem, a jak napisał L. Kołakowski w wydanym przez Znak zbiorze esejów pt. „Chrześcijaństwo” życie ludzkie jest w sumie jednym ciągłym wojowaniem, z rzadkimi i ulotnymi promieniami szczęścia ,a nieobecność Boga bierze się z braku pamięci (zapominania) o Nim.

Nie jesteśmy tak ostrożni jak starożytni Grecy, którzy z obawy, że zapomnieli o którymś z bogów, wystawili jeszcze jeden ołtarz z napisem „Nieznanemu bogu”, co pozwoliło wygłosić św. Pawłowi swoisty majstersztyk.

**
Pora na podsumowanie kolejnych trzech przyczyn naszej nieobecności w Kościele...

- Brak transparentności finansowej, równości podatkowej wszystkich członków Kościoła, wspieranie różnych lobby dla osiągania korzyści majątkowych przez duchowieństwo.

- Odpychanie młodego pokolenia i niska jakość przekazu wiary, brak zrozumienia dla inności i mniejszości seksualnych ( jasne stanowisko Franciszka – Sakrament małżeństwa to zawsze związek kobiety i mężczyzny, ale poza Kościołem państwo ma obowiązek dbać o ogół obywateli tym samym związki partnerskie muszą być prawnie dozwolone.

- Zamiast sprzyjania edukacji seksualnej, jest wymuszanie prawem, tego, czego nie można wyegzekwować moralnością i wiarą – Jest skazywanie kobiet na podziemie aborcyjne. Wszak pomysł jednego z biskupów, aby to księża mówili o seksie /uświadamiali trąci jednak: „ I prowadził ślepy kulawego…”. To resztą jeszcze jedna z przyczyn nieobecności kobiet po pandemii w kościołach i ten dylemat „ Jeśli wrócę, to znaczy , że akceptuję, że nic się nie stało, a przecież wszystko się stało”.

- Nasza ogólna słabość „teologiczna”, zgoda nie tylko na niedzielne prowadzenie pojazdów ( tzw. niedzielny kierowca), ale także na niedzielne chrześcijaństwo. – Jeśli JP2 wołał: „ Nie pragnijcie takiej Polski, która by was nic nie kosztowała”, to proboszcz jednej z pobliskich parafii apelował w trakcie jednego z kazań „ nie wybierajmy łatwego chrześcijaństwa, gdyż łatwiej jest przyjść w niedzielę do kościoła, gdyż łatwiej jest odmówić litanię niż zmienić swoje życie, niż poszukiwać dobra w sąsiedzie, w koledze z pracy i otworzyć się na innego”.

**

Kościół jutra

Jezus, ten prawdziwie Syn Boży, jak napisał L. Kołakowski w „Jezus ośmieszony” zadał to jedno pytanie, na które jak się wydaje, nie znał odpowiedzi - „ Czy jak wrócę ponownie, znajdę jeszcze ( na świecie) wiarę?”.

- Część duchowieństwa już wie - przyszłość Kościoła to nie tyle bezimienne skupiska obcych sobie ludzi, to nie splendor biskupich siedzib, to nie wygodne i dostatnie plebanie, to nie autorytet nadany z góry, to nie wspólne śpiewy „Abba, Ojcze” w ramach sojuszu politycznego. Kościół jutra to kościół nielicznych, ale świadomych wyznawców Cieśli z Nazaretu, biorących na klatę zmiany klimatyczne, migracje i otwarcie na „kochającego inaczej”.

- Ale też będzie i drugi Kościół ten z różańcem wokół zaciśniętej pięści, nieufny, oddany praktykom, zwyczajom i znakom. Często mówiący: „ Dziękuję Ci Panie, że nie jestem jako ten celnik, ciapaty, pedał …”

*
„Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście….” Pwt. 30 ,15 -20 / „Dwie drogi”

j.