Non omnis moriar…

Tak, to wyjątkowe święto Wszystkich Świętych i już niewiele brakuje do zamknięcia najważniejszych świąt w roku przez Covid-19, aby historia się dopełniła. Dziś było zbieranie grzybów, nauka jazdy kat. B i tylko, inaczej niż poprzednimi laty, nie słyszałem pracującej szlifierki kątowej...

*

Można mieć za złe rządowi (chociaż owo porozumienie z Episkopatem, że księża będą nawoływać do odwiedzin cmentarzy w inne dni niż 1.11 uznałem za niezły dowcip), że zmobilizował ludzi do odwiedzin nekropolii w piątkowy wieczór -przyprawiając o „zawał serca” handlujących zniczami i kwiatami, ale być może jest to dobry moment, abyśmy mogli przemyśleć: odchodzenie, śmierć i …wieczność.

*
W ciągu ostatnich 30 lat sporo się zmieniło – już nie umieramy w domach, już nie ma wystawień otwartej trumny i zawodzenia płaczek, nikt nie przewraca krzeseł, siekiera nie moczy się w wiadrze, a trumna niesiona jest przez pracowników firmy pogrzebowej, a nie przez żałobników. Na cmentarzach - tak jak poza nimi trwa rywalizacja, tylko tu określana jest jako: „Pokaż, kto jest najbogatszy na cmentarzu”. Zniknęły groby ziemne i lastryka , coraz mniej granitów i coraz więcej marmurów, a mimo to stare Powązki i cmentarz na Rossie urzekają swoim pięknem, a nie nowe miejsca pochówku.

Pierwszego listopada zawsze kojarzył się z korkami, migracją ludzi tłumnie próbujących odwiedzić możliwie dużą liczbę grobów swoich bliskich. Z upływem lat zniknęły gliniane znicze i te szklane przypominające słoiczki po musztardzie, a nastała epoka lampionów i dorodnych chryzantem, co również stało się dowodem wzrostu dobrobytu.
Jak silny to przemysł niech świadczy o tym fakt, że nawet Chińczycy nie dali rady rodzimym producentom zniczy. Dziś wielu przyznaje , że ten pierwszy tydzień listopada zapewnia im …roczny dochód, co można porównać do Octoberfest, gdzie dwa tygodnie wytężonej pracy w Monachium pozwala dostatnio żyć przez kolejne 6 miesięcy (tegoroczny był oczywiście odwołany).

Z drugiej strony, żeby usłyszeć nawoływanie księży (jeśli było) do odwiedzin cmentarzy poza świętem Wszystkich Świętych (- a co wtedy z mszami, procesjami i tacami, które miały pokryć koszty wywożenia śmieci?) mogły być usłyszane przez niecałe 35-40 % wiernych, bo reszta z reguły odwiedza jedynie cmentarze, nie przyjmując do wiadomości, że uczestnictwo we Mszy św. tego dnia jest obligatoryjne. Więc przy takiej ilości zakażeń zamknięcie było niemal pewne.

Jeśli pomnik ma wyznaczyć status materialny pochowanego, a procesowi odchodzenia na wieczny spoczynek towarzyszą coraz to wyższe koszty, to w rzeczy samej umieranie stało się kosztowne. Zasiłek pogrzebowy (obniżony kilka-kilkanaście lat wstecz) z trudem starcza na organizację świeckiej części pogrzebu, osobną kwestią jest nabycie miejsca na cmentarzu i poniesienia opłat związanych z ceremonią w kościele i na cmentarzu. Jeżeli zatem życie kosztuje, to śmierć też wcale nie jest tania. Część z nas zbiera latami fundusze, aby pogrzeb nie stanowił obciążenia dla rodziny.

O ile z budową nowych kościołów nie ma większych problemów, o tyle rozbudowie/budowie cmentarzy towarzyszą liczne protesty „żywych”. Dziś, w czasie epidemii, zasadne staje się pytanie o możliwość tworzenia mogił zbiorowych – jednak można je adresować tylko do niewielkiej liczy zarządów cmentarzy i to głównie na ziemiach zachodnich, gdzie po przesunięciu granic łatwiej było stworzyć cmentarze komunalne.

Jakimś wyjściem jest ograniczanie powierzchni grobów na rzecz kolumbariów. Sytuację z cmentarzami poprawiłoby też zezwolenie na składanie w grobie jednoosobowym większej ilości urn, co zamieniłoby je na groby rodzinne. Trzecim rozwiązaniem byłaby ochrona polskich …lasów, jak ma to miejsce u zachodnich sąsiadów. W lasach chronionych składa się urny z prochami pod drzewami, co zapewnia drzewostanom ochronę przed wycięciem na kolejne kilkadziesiąt lat. Ale co wtedy z branżą cmentarną, która w Polsce pozwala dostatnio żyć kilku pokoleniom?. I również kościół Katolicki przypomina, że "modli się nad trumną".

*
„Nie wszystko umrze” i „nie wszystek zginę” …

Od lat dzielę się wątpliwościami z księżmi na temat: „ …ciała zmartwychwstanie”. I podobnie jak Szymon Hołownia pytam – a po co Panu Bogu 100 mld ludzi, jacy dotąd chodzili po tym łez padole? A jeśli są potrzebni, to w jakim wieku ciała zmartwychwstaną? Niektórzy z księży odpowiadają – w „młodości”, a co z małymi dziećmi i niemowlętami? W tej sytuacji radzą, aby nie zaprzątać sobie tym głowy. Ok. W takim razie wybieram „spopielarnię” (bo nie krematorium), chociaż mówimy tu o kremacji, ale opór ( już 50-cio letni) Kościoła katolickiego w Polsce bierze się od „kominów” wybudowanych przez III Rzeszę i ponieważ z prochu powstałem i w proch się obrócę ( a dla Boga nie ma nic niemożliwego), to po co kazać naturze wykonywać jeszcze taki wydatek energetyczny przez 20 lat, jak rozkładanie trumny i ubranego ciała?

- Ciało zawinięte w całun, tekturowa trumna, 800 stopni C, 6-8 godzin, elektromagnes do oddzielenia protez i młynek do kości. Wszystko…bo ważniejsze jest to dwadzieścia kilka gram, a pieniądze potrzebne są żyjącym, a nie umarłym.

Nie raz i nie dwa zachęcałem do wizytowania kościołów, uczestniczenia we mszach w trakcie zagranicznych wojaży. Dziś zachęcam również do odwiedzania cmentarzy tych zwykłych, gdzie musi wystarczyć metalowe kółko na wetknięcie kwiatów w kolumbarium i tych wyjątkowych jak katakumby Kapucynów pod Palermo, gdzie znajduje się ok. 8000 mumii osób duchownych, świeckich i dzieci.

Ostatnio też oglądany serial „4Blocks” pozwolił poznać inny rodzaj pochówku – Libańscy gangsterzy z Berlina chowali „głowę rodziny”, gdzie trumnę nieśli najbliżsi krewni, po czym do grobu złożono ciało w całunie, a następnie ciało nakryto jedynie wiekiem od trumny i grób zasypano.

Cieszę się, że i do Polski dotarł trend, że na grobach pojawiają się zdjęcia roześmianych ludzi i zakochanych par ( jeśli już oboje są pochowani), bo mimo, że metrykalnie żyli wiele lat, to duch nie tylko nie umiera, ale pozostaje wiecznie młody.
Mnie osobiście wystarczyłby polny kamień z napisem: „Żyłem bo chciałeś, umarłem bo kazałeś, zbaw bo możesz”. Ale potem, gdy dołączy żona ( innej kolejności nie przewiduję) poprosimy o kawałek płyty, aby można było postawić zdjęcie z pierwszych lat małżeństwa , lub doczepić je do dwuosobowego miejsca w kolumbarium.

Dziś dominikanin o. Tomasz z łódzkiej wspólnoty na zakończenie Eucharystii radził, aby ten wyjątkowy dzień Wszystkich Świętych usiąść z szarlotką, wyciągnąć stare albumy ze zdjęciami i opowiedzieć młodym o tych, którzy nas poprzedzili w drodze do wieczności. Popołudnie za nami, ale wieczór dopiero się zaczyna:)…

j.