M jak miłość, M jak małżeństwo…

Mamy wakacje (inne, ale jednak), polityczne przesilenie już za nami, stąd za sprawą niedawnego wydarzenia w Łagiewnikach spójrzmy na dwa razy M… Była biel – to na pewno. A czy uroczystość zaślubin kończyła się Ave Maria, czy Marszem weselnym tego nie wiemy i w sumie nie to jest istotne. Istotne jest to, co stało się z małżeństwem - instytucją, sakramentem i samą miłością w ciągu ostatnich trzydziestu lat?...

*

Przyjęło się, że w zachodniej cywilizacji małżeństwo jest pochodną miłości. Gdy miłość ustaje, wygasa zwykle i małżeństwo. Związek dwojga ludzi się rozpada i zwykle nie da się tu mówić o rozstaniu na zasadzie „win-win”. Zwykle jedna ze stron, jest ofiarą i przegraną tego związku.

Agata Romaniuk za sprawą swojej książki „ Z miłości? To współczuję” przenosi nas w świat hidżabu,
burki, nikabu i czadora. Książka wydana przez Wydawnictwo Poznańskie ma jeszcze podtytuł – „ Opowieści z Omanu” – Autorka znalazła się w Omanie „za mężem”, który otrzymał tam propozycję pracy. Gdy wylądowała w tym kraju, w zaawansowanej ciąży, była święcie przekonana o wyższości Europy i sytuacji Europejek w związkach małżeńskich. Miała poczucie pewnej misji cywilizacyjnej – wraz z poznawaniem tamtejszych kobiet, ich życia i tamtejszej instytucji małżeństwa musiała …zmienić zdanie.

Wstęp kończy słowami rozmowy z jedną z omańskich kobiet, która z czasem stała się jej przyjaciółką
„- Czy twoi bracia sprawdzili jego rodzinę? Jakiej wysokości masz mahr? Ile biżuterii dostałaś?
Nic nie mówię, a ona ciągnie dalej:
- No tak. Z miłości. To współczuję. Jak miłość się skończy, zostaniesz z niczym- mówi na odchodnym. Nie zdążam zaprzeczyć.
Dziewięć lat później przekonam się, że miała rację”.

Zwykle nie mam czasu na tego typu lekturę, ale ta świetnie nadaje się na (cały czas jeszcze) - długie, widne i ciepłe wieczory przy kieliszku schłodzonego Pinot Grigio, stąd polecam:)…

**

A jednak ostatnie trzydzieści lat nie pozostawia złudzeń - miłość coraz częściej i coraz szybciej wygasa, a tym samym liczba rozwodów rośnie. W roku 2010 zawarto 228 337 nowych małżeństw, z których 61 300 zakończyło się rozwodem, w 2018 na ślubnym kobiercu stanęły 192 443 pary i 62 842 uzyskało rozwód orzeczony przez sąd. W ciągu ostatnich trzech dekad spirala ślubnych eventów została nakręcona do nieznanych wcześniej rozmiarów wydatków finansowych - tak jakby o sile związku miało zdecydować wydanie: 50, 100 i więcej tysięcy złotych ( zwykle z kieszeni rodziców), - tak jakby o trwałości związku miała zdecydować lokalizacja kościoła ( Pl. Trzech Krzyży, Krakowskie Przedmieście, Pl. Zbawiciela).

– Patrycja z Markiem ślub brali w „okrągłym kościele”, do ślubu wiózł ich szofer w liberii starodawnym autem. Po trzech latach Patrycja doszła jednak do wniosku, że nie tego spodziewała się po małżeństwie i wystąpiła o rozwód. Po co ślub w kościele? – dla tych obojga to była tylko tradycja. Nigdy już później nie naprzykrzali się Panu Bogu. Dziś Marek żyje w konkubinacie, ma córkę, być może finalnie zdecyduje się na chrzest na chwilę przed I-szą Komunią, bo to przecież „tradycja” i dziecko nie powinno czuć się wykluczone.

*
Być może jest też tak, że młodzi ludzie mając świadomość, że związki ich rodziców są jednymi z ostatnich trwałych związków, a ich rodzice również biorą pod uwagę, że związki ich dzieci mogą się szybko rozpaść starają się aby w te związki ich pociechy wchodziły z własnym „przestronnym” 25 metrowym mieszkaniem, którego po rozpadzie nie trzeba będzie „rąbać siekierą”. Takie podejście również nie sprzyja budowaniu wspólnej przyszłości i taka „strategia” ma wpływ na wzrost cen mieszkań „na start”. Poza tym łącząc kapitały – od razu młodzi mogliby zamieszkać w 50 metrowym mieszkaniu, ale co wówczas, gdy…?

A jeśli miłość szybko się kończy i można zostać z niczym, czy nie lepiej żyć w związku partnerskim, który zastąpił pejoratywny „konkubinat”, tak jak partner zastąpił konkubenta?

Cały czas jest jednak mniejszość gromadząca się pod flagą kolorów tęczy, która głośno domaga się prawa do wejścia do twierdzy jaką jest małżeństwo, podczas gdy inni chcą tą twierdzę jak najszybciej opuścić. Heteroseksualna większość może nadal zwlekać z uchwaleniem stosownego prawa, co być może oddali decyzję, ale sprawy nie rozwiąże. To prawda, że wraz ze zgodą na związki jednopłciowe, zaraz zostanie podniesiona kwestia adopcji dzieci (to mężczyźni, - kobiety są jednak w lepszej sytuacji). A wtedy zasadne będzie postawienie pytania ..
– Co lepsze? - Przepełnione sierocińce, czy rodziny powstałe z małżeństwa jednej płci? Dość powiedzieć, że obecna premier Finlandii nie kryje, że dorastała w rodzinie dwóch mam. Mogę mieć za złe Rzymianom, że nie dotarli do nas ze swoim prawem, ale w Finlandii też ich nie było, a jednak ludziom jest jakby łatwiej żyć...

**

Wróćmy do bieli, która w momencie zaślubin oznacza świeżość i dziewictwo. Nie musimy podchodzić do tej kwestii tak dosłownie jak robią to kobiety z Omanu, udając się do gabinetów w Azji, aby odbudować błonę dziewiczą stając na ślubnym kobiercu po raz kolejny, a czasami również po raz pierwszy. Potraktujmy tę biel szerzej i raczej duchowo – oto dwoje ludzi składa sobie przysięgę, biorąc na świadka Boga i poświadczając notarialnie ( w osobie księdza), że będąc świadomi nierozerwalności małżeństwa (które Kościół katolicki podniósł do rangi sakramentu – o tym za chwilę*), będą ze sobą razem na dobre i złe oraz, że mają świadomość, że zawsze mogą spotkać kogoś ładniejszego, mądrzejszego i bogatszego, a za sprawą ostatnich lat trzeba dodać – młodszego, ale to nie tej osobie (poznanej później) przysięgają .

Powiedzmy sobie szczerze - ślub obecnego po. prezesa TVP – nie był pierwszym, który odbił się donośnym echem w medialnym nurcie, ale niewątpliwie pierwszym, który tak głośno każe zapytać - czy aby na pewno nie robimy sobie jaj z Pana Boga?

Prawdą jest, że Franciszek postanowił procedury unieważnienia małżeństwa uprościć i spłaszczyć finansowo. Unieważnienie ślubu Iwonie zajęło niemal pięć lat – to tyle ile trwało jej małżeństwo. Przyczyną unieważnienia była niemożność psychiczna jej męża do podjęcia i podołania obowiązkom małżeńskim ( w tym utrzymania rodziny – hazard, alkoholizm). Tego typu orzeczenie skutecznie zamykało (wówczas) możliwość ponownego zawarcia związku w Kościele osobie posiadającej takie orzeczenie. Gdy po kilku latach Iwona postanowiła ponownie powiedzieć sakramentalne „tak”, mnie przyszło przysięgać na Biblię przed jej proboszczem, który na podstawie zeznań świadków miał podjąć decyzję o zgodzie lub nie na nowy ślub kościelny.

Owo „robienie sobie jaj” pokazuje jak na dłoni naszą niefrasobliwość (i również brak religijnej edukacji) w podejściu do sakramentu małżeństwa. Postrzegając ceremonię zaślubin w kościele jako okazję do włożenia białej sukni, traktując całe „wydarzenie” jedynie jako tradycję i zakładając kolejne przyjście do kościoła za kilka lat sami w dużej mierze skazujemy się na porażkę i w przyszłości na uwagi typu „ drugi ślub 50 % taniej” lub też na wyłączenie z pełnego uczestnictwa w życiu Kościoła, gdy już znajdziemy tę właściwą osobę. Owszem, nie jestem też zwolennikiem 5-ciu ślubów cywilnych i szóstego – kościelnego, ale chyba się rozumiemy?

*Małżeństwo nie jest sakramentem w protestanckim Kościele w Szwecji, stąd tamtejszy Kościół nie miał większych trudności z zaakceptowaniem małżeństw par jednopłciowych

**

Zwykle news żyje trzy dni, uroczystość z Łagiewnik żyła na tyle długo, że odbieram ją jako strzał w drugie kolano Kościoła katolickiego w Polsce (i dokonane jego własnymi rękami). Dziś, gdybym był proboszczem, to przeprosiłbym swoich wiernych, w imieniu struktur KK., za zaistniałe wydarzenie.