Nie ustaje szum medialny wokół wypadku do jakiego doszło niedawno na Moście Poniatowskiego – zaraz po tym zdarzeniu warszawscy rowerzyści zrzeszeni w jakiejś organizacji postawili w miejscu zdarzenia biały rower aby upamiętnić śmierć 17 – letniej dziewczyny, która jadąc wąskim chodnikiem zaczepiła o pedał innego rowerzysty i upadła na jezdnię wprost pod nadjeżdżający samochód. Dziś organizatorzy upamiętnienia tego nieszczęśliwego wypadku domagają się w tym miejscu fotoradaru a tzw. Inżynier Ruchu zastanawia się nad umożliwieniem autom jazdy po torowisku tramwajowym. A tym czasem kilka dni później na Saskiej Kępie…
W sobotnim wydaniu Gazety stołecznej ukazała się informacja o potrąceniu idącej kobiety przez 43- letniego mężczyznę jadącego rowerem po chodniku, który następnie zbiegł z miejsca zdarzenia. Kobieta po kilku dniach pobytu w szpitalu zmarła. Sprawcę udało się jednak odnaleźć i obecnie wszczęto postępowanie, którego koniec może oznaczać maksymalnie wyrok skazujący na 8 lat pozbawienia wolności.
W tym wypadku jednak media nie informowały, że jakakolwiek organizacja miłośników dwóch kółek ustawiła w miejscu wypadku np. czarny rower lub wyraziła wyrazy współczucia dla rodziny zmarłej kobiety wykupując nekrolog w jednej ze stołecznych gazet…
Nie oglądam telewizji, więc do końca nie wiem jakie treści są adresowane do odbiorców tego środka przekazu, ale stawiam dolary przeciw orzechom, że z racji pogoni za słupkami oglądalności i pieniędzmi z reklam zarówno telewizje prywatne, jak i telewizja narodowa nie edukuje (przecież coraz bardziej wykształconego) społeczeństwa w zakresie bezpiecznego poruszania się po drogach, ulicach i chodnikach.
A jednak do znudzenia należy przypominać ludziom, że chodnik to takie miejsce , gdzie rządzi na nim zawsze pieszy ( tak jak na ścieżce rowerowej to rowerzysta jest panem) i, że ulica jest dla wszystkich, którzy mają uprawnienia do poruszania się po niej (sęk w tym, że zwykle uprawnienia mają jedynie kierowcy); że siadając za kierownicę swojego, często tak dobrze wyposażonego auta, mogę być nie tylko ofiarą, ale również sprawcą nieszczęścia:, że są takie ciągi komunikacyjne, gdzie jednak rowerem nie powinno się jeździć, bo jazda jest albo bezprawna ( jak chodnik na moście), albo po prostu niebezpieczna ze względu na natężenie ruchu czy parametry jezdni i na koniec – że widok rosłego i dorosłego faceta jadącego chodnikiem jest zwykłym obciachem ( dziś mówi się , że to jest „słabe”) i jest po prostu naigrywaniem się z prawa, którego zresztą nie ma komu egzekwować, bo SM jest od zakładania żółtych blokad, a Policja ma być tak dyskretna, że jest aż niewidoczna ( oczywiście to uproszczenie – coraz trudniej jest zapełnić lukę w niskopłatnych etatach).
Przybywa samochodów i przybywa rowerów, buduje się nawet jakieś ścieżki ( na szczęście są … wybory samorządowe), a jednak aby mieć przyjemność z jazdy i tak należy wstać o świcie w niehandlową niedzielę…
A gdy już o wyborach samorządowych mowa – kilka lat wstecz ZMID utrącił projekt obywatelski budowy 600 metrów ścieżki rowerowej na ul. Izbickiej, wykazując, że przy długości tej ulicy budowa takiego odcinka nie ma sensu. Owszem, ale gdyby co roku budowano kolejne 600 metrów, dziś nie byłoby rowerowo-samochodowego stresu na tej ulicy, bo co by nie powiedzieć o tegorocznej aurze – sezon rowerowy jest wyjątkowo długi – zaczął się na dobre w kwietniu, a kiedy się skończy? Tego nie wie nikt:).