Najmłodszy patron Europy (i świata)...

Polska nie zawsze musi być w ogonie i na dowód tego dzień 29.02 został ogłoszony przez grupę artystyczną „Zofia Dolna & synowie” dniem imienin św. Prekariusza, patrona tymczasowych pracowników. Huczne obchody będą miały miejsce w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Pora zatem aby przybliżyć genezę święta najmłodszego świętego XXI wieku...

*

Pierwsza procesja z udziałem św. Prekariusza miała miejsce w 2004 roku, w Mediolanie, na cztery lata przed upadkiem Lehman Brothers i początkiem najpoważniejszego kryzysu finansowego od zakończenia II Wojny Św. Początkowo nic nie wskazywało, że kult świętego rozprzestrzeni się poza stolicę północnych Włoch, tym bardziej, że wyznawcy ogłosili światu kult nowego świętego...1 Maja, w trakcie trwania jednego z pochodów. Jednak szybkość, z jaką poszczególne grupy pracowników traciły pracę lub były outsourcingowane sprawił, że niedługo potem powstała parafia pw. świętego Prekariusza, którą w 2013 roku tak opisywał Geert van Istendael...

„Czy znasz kościół pw. św. Prekariusza? Można łatwo go znaleźć, nawet bez przewodnika, a jak już do niego wejdziesz, zaczniesz płakać.
W kościele Świętego Prekariusza nie ma miejsca na nadzieję. Większość jego parafian pracuje za płacę najniższą z możliwych, żeby zapewnić kapłanom przywileje. Do tej grupy zaliczają się kościelni dostojnicy, którzy zastąpili religię ekonomią.

Dane dotyczące wzrostu gospodarczego są przedmiotem czci w kościele Świętego Prekariusza. W rzeczy samej budżet zawsze odnotowuje w nim nadwyżkę. Jak to możliwe? Po prostu obniża się pensje. A zwłaszcza wybija się ludziom z głowy pojęcie „solidarności”. Likwiduje się wydatki socjalne, które w zacofanych czasach trzeba było płacić na egocentrycznych, leniwych bezrobotnych oraz na chorych i ich cierpienia, które sami sobie wymyślili. Niech żyje wyselekcjonowana mniejszość uprzywilejowanych!

A więc, jak wygląda ten kościół Świętego Prekariusza? Ta budowla ma wysokie mury bez okien ani dachu, pod którym parafianie mogliby się schronić przed deszczem albo upalnym słońcem. Nie próbuj się wspinać po tym murze, bo tylko byś sobie połamał paznokcie. Nad ołtarzem są wygrawerowane litery TINA, które są skrótem motta pisanego w łacinie naszych czasów: There Is No Alternative – Nie Ma Alternatywy [slogan polityczny, który jest przypisywany Margaret Thatcher].”

- Co ciekawe, kult świętego opanował generację, którą nie sposób było dotąd zatrzymać w strukturach kościołów chrześcijańskich – wyznawcami zostali tylko ludzie młodzi - świeżo upieczeni absolwenci uczelni wyższych, niedawno zatrudnieni, niedawno zwolnieni.

W dobie wygodnych lotów przez ocean, w dobie internetu nie potrzeba było wiele czasu, aby kult świętego dotarł błyskawicznie na inne kontynenty – ten nietypowy święty stał się orędownikiem pracowników tymczasowych na całym świecie, również w USA, gdzie nie tak dawno ogłoszono sukces – powstało 2 mln. nowych miejsc pracy – głownie jednak pracy tymczasowej – bez ubezpieczenia, płatnego urlopu i prawa do emerytury.

Polska szybko stałą się liderem nowej formy zatrudniania. Okazało się , że Kodeks Pracy „poluzowany” tylko na chwilę, poluzowany został na długie lata. Decydenci tłumaczyli, że cel uświęca środki, a celem - w tym wypadku, miała być zielona wyspa z rosnącym PKB i brakiem recesji.

Szybko też - obok klasy średniej i wyższej pojawiła się klasa ludzi przegranych już na starcie, ludzi wiecznej niepewności co do tego, co przyniesie kolejny dzień. Prekariuisz w stolicy 38 –mio milionowego kraju wygląda nieco inaczej niż prekariusz z głębokiej prowincji. – Wczoraj jeszcze młody, dziś dobiegający 40 –stki, zwykle otyły, zrezygnowany i samotny, odnajdujący pocieszenie wśród innych jemu podobnych pod osiedlowym lub wiejskim sklepem.

Najbardziej znaną biografią prekariatu przetłumaczoną na język polski jest ksiażka Guy’a Standinga „ Prekariat – nowa niebezpieczna klasa”. Ale co warto zauważyć – definiował ja również w przeszłości prof. Zygmund Bauman ( link poniżej). Dziś próbuje się zawrócić z drogi prekariatu, co oczywiście wywołuje sprzeciw przedsiębiorców, którzy w elastycznych formach zatrudnienia widzą możliwość, jeśli nie rozwoju swoich firm i mikroprzedsiębiorstw, to przynajmniej szansę na trwanie na wolnym rynku. Zachód budzi się widząc, jakie spustoszenie przyniósł neoliberalizm i globalizacja – brak przemysłu, cherlawy wzrost PKB, barierę popytu, któremu już nie pomaga system kredytów, przy stojących od lat w miejscu pensjach.

Konsumenci w nadwiślańskim kraju zdają się nie dostrzegać, że nic nie robiąc prekariuszem może się stać dziś każdy, a prekariat ma swoją wymierną cenę: wykluczenie społeczne, depresję, choroby i nowotwory, i co najgorsze - brak nadziei na lepsze jutro.

Ta wymierna cena to również uświadomienie sobie, że galerię handlową buduje się siłami pracowników bez umowy o pracę, że energia jest, co najmniej trzykrotnie za tania, bo gdyby taka nie była, to nikt nie oświetlałby tej galerii przez 24 h. To postawienie sobie tego pytania – czy gotów jestem płacić 5-cio krotnie więcej za pięciokrotnie mniejszą konsumpcję, czy gotów jestem kupić koszulę za 500 PLN, w której będę chodził przez następne 3 lata, aż się przetrze, a nie tak jak obecnie?
Bawełna użyta do tej koszuli pochodzi z kraju, gdzie nie dba się o srodowisko i gdzie za jej zbiór płaci sie niewiele, wykorzystując trudną sytuację ludzi biednych. Prekariuszem jest Ukrainiec na budowie w Polsce, któremu z reguły nie płaci się za ostatni miesiąc, wiedząc, że i tak musi wyjechać, aby móc na nowo dostać wizę.

Ochroniarze, sprzątaczki, ale również dziennikarze, młodzi inżynierowie i szwaczki w Bangladeszu mają dziś swoje święto, oby ostatnie...

Europa próbuje zawrócić, wszak najlepsze dekady (dziś nazywane złotym trzydziestoleciem, skąd my to znamy?) tj. lata 1951-1980 to okres, gdy wszystkim wiodło się najlepiej. Państwo nie unikało odpowiedzialności za edukację, służbę zdrowia i bezpieczeństwo, nierówności były na tyle niewielkie, że amerykański mit wydawał się być w zasięgu ręki.

W Polsce mamy dziś stojące płace, bo nie ma już komu się upominać o ich wzrost. Państwo utowarowiło niemal wszystko, co było można sprywatyzować. Młode pokolenie nie odprowadza składek na ubezpieczenia społeczne, bo w gruncie rzeczy nie ma, czego odprowadzać. Program 500+ ma za zadanie jedynie sprawić, aby drugi ( i ostatni) powojenny wyż chciał jeszcze postarać się o drugie dziecko, potem i tak już nie zatrzyma się ujemnego przyrostu naturalnego, a katastrofę będzie można powstrzymać jedynie wówczas, gdy odrzuci się hasło „ Polska tylko dla Polaków”.

Można nadal trwać przy " mój biznes, moja kasa i nie zamierzam się z nikim nią dzielić".
Można, ale gdy nadejdzie ponownie ten nie dokońca przewidywany regulator jakim jest wojna, to prekariusze będą ją witać z radoscią, jak witano ją w roku 1914. Oby do tego nie doszło...

*
link

**
Rychu