Było gdzieś w okolicy godziny siedemnastej, wyjrzało słońce i pierwsza ( potem okazało się, że również ostatnia) burza tego popołudnia przeszła do historii. W oddali dało się słyszeć sygnały alarmowe – czy to karetka, a może straż? Chyba straż, ale czy to gdzieś uderzył piorun ( jak miało to miejsce na Kabatach)?
Później okazało się, że potrzebne były obie służby. Oto na jednej z ulic ( a może raczej uliczek, chociaż jak na warunki Aleksandrowa to jednak ulic) doszło do w sumie niecodziennej kolizji, a raczej wypadku. Podczas, gdy jeden z kierujących wyjeżdżał z posesji na ulicę, drugi kierowca jadący tą ulicą uderzył w niego tak mocno, że obecność straży była nieodzowna. Pierwsza myśl – wina włączającego się do ruchu, ale zaraz rodzi się pytanie – dlaczego uderzenie było tak silne?
Wyjazd z posesji niesie ze sobą pewne ryzyko – małe na drodze lokalnej i sennej, duże na drodze zbiorczej jak Zagórzańska, czy Złotej Jesieni. Jednak, co w sytuacji, gdy pojazd nie był widoczny, bo wybujała roślinność zasłania widoczność lub też prędkość, jaką się porusza jadący pojazd przypomina - „ nie było go i już jest”. Sprawę rozsądzi sąd, bo w przypadku ofiar w ludziach do gry zawsze wchodzi prokurator, warto jednak zwrócić sobie uwagę na kilka szczegółów:
1. Poza dobudowanym fragmentem Izbickiej żadna z drogo –ulic w Aleksandrowie nie spełnia wymogów drogi zbiorczej, po której można się poruszać z tzw. bezpieczną prędkością
2. Większość z nas wsiadając za kierownicę wyłącza myślenie i zamyka oczy ignorując jakiekolwiek ograniczenia, a warto pamiętać, że nie wszystkie postawiono na „pałę” – jak na przykład 40 km/h na Złotej Jesieni pojawiło się po potrąceniu matki z dwójką dzieci przez …sąsiada z sąsiedniej ulicy.
3. Po wyasfaltowaniu drogi i dróżki większość z nas dopomina się zaraz jej „wyprogowania” nie chcąc pamiętać, że z racji lokalizacji szaleć na tej drodze / dróżce będziemy my sami i nasi sąsiedzi, a nie jacyś obcy.
4. Siła uderzenia – przy 50 km/h, pasażer siedzący z tyłu i ważący 60 kg zamienia się w 3 tonowy pocisk, a książka trzymana na kolanach zamienia się w gilotynę, na którą spada głowa opadająca na kolana.
5. Kałuże ( na asfalt możemy jeszcze liczyć, na kanalizację ogólną spławną już nie) nie są od tego, aby myć podwozie ( bardzo niebezpieczne dla alternatorów), ale aby je w miarę możliwości omijać – szczególnie, gdy widzimy pieszego lub widać gołym okiem, że właściciel posesji walczy z błotem, jakie serwujemy mu pod oknami.
6. Pieszy jest święty na pasach, ale też w przypadku znacznej odległości między pasami lub ich braku ma prawo przejść na druga stronę, tam gdzie ma na to ochotę.
7. Rower to nie tylko przywilej, ale i obowiązki – rower prowadzimy po pasach, a nie nim jedziemy.
8. Samochód to nie antydepresant ani pole do popisu. Wstań wcześniej, nie szalej.
9. Życie kosztuje więcej niż żarówka.
10. Światła przeciwmgielne (tył) nie służą do jazdy po mieście, ani w deszczu.
11. W przypadku dużego zachmurzenia i deszczu światła mijania mają być włączone - „dzienne ledy” to za mało.
12. Nie ma czegoś takiego jak krótki/ długi dystans ( po co się zapinać - jadę tylko do kościoła) - każdy wyjazd to perspektywa wypadku/ śmierci.
13. Nie podjeżdzaj do skrzyżowania na "pełnym gazie" - nie wyjedziesz na skrzyżowanie, ale przestraszysz tak, że "tamten" wpadnie w poślizg i zginie.
14. Gdybyśmy zachowywali się roztropnie, to policja nie miałaby po co kryć się po krzakach.
Całe życie człowiek się uczy – wyjątkiem jest kierowca, który kodeks ma w ręku tylko przed egzaminem. Warto pamiętać o regule trzech sekund, warto poczytać w necie o bezpiecznej jeździe, warto wziąć udział w jednodniowym szkoleniu bezpiecznej jazdy.
Szerokości dla Was:)