Niech się święci 1 Maja…

To hasło nadal zbyt wielu z nas źle się kojarzy. Młode pokolenie jest, co prawda wolne od wspomnień typu - obowiązkowe zaganianie klasy do uczestnictwa w pochodzie, ale nadal kojarzymy to święto z minioną epoką, chociaż geneza tego święta dotyczy czasu sprzed komunizmu. Również czerwone flagi widać już tylko na zdjęciach z przeszłości lub w serwisach informacyjnych. Jednak zrobiliśmy wiele, aby pierwszy dzień najpiękniejszego miesiąca w Polsce nie kojarzył nam się źle. Od dziesięciu lat pierwszy maja obchodzony jest jako rocznica wstąpienia RP do struktur UE.

*
Nie zapomnę tego obrazka sprzed 11 lat, kiedy na początku czerwca głosowaliśmy za ( lub nie) wejściem do Unii Europejskiej. Sąsiadka spotkana na ulicy usprawiedliwiała się, że wzięła męża i jego dowód ( a więc przejęła inicjatywę) i ciągnie go na siłę do punktu wyborczego w KK Aleksandrów, bo nie tyle chodzi już o nich, ale raczej o wnuki (nadal się ich nie doczekała) i wierzy, że UE posprząta naszą stajnię Augiasza…

A jednak po 10 latach staliśmy się bardziej niecierpliwi, chyba z wiekiem uświadamiając sobie, że my też chcielibyśmy „pożyć”. Dzisiejsza Rzepa wylicza, czego mamy więcej, że oto dobiliśmy już do 42 % dochodu przeciętnego Niemca, ale też, że spora część naszego bogactwa /zamożności jest na kredyt, czego dowodem jest 5-cio krotny wzrost zadłużenia w bankach. I chociaż świetnie się czujemy podróżując na wakacje i za chlebem mając w kieszeni jedynie dowód osobisty, to jednak Unia nie dała rady tak do końca ogarnąć nasz bałagan, a i sama w ciągu ostanich kilku lat znalazła się nie raz i nie dwa na życiowym zakręcie. Ukraina pokazała też, że UE to jednak zlepek narodowych interesów, a nie Stany Zjednoczone Europy, stąd pomysły, aby na poważniej modernizować siły zbrojne i przygotować coraz bardziej starzejące się społeczeństwo do prowadzenia działań …obronnych.

Owe ostanie dziesięć lat zawiera się w dłuższym czasookresie tj. w okresie ostatnich 25 lat, co też chcemy hucznie świętować już niedługo, bo 4 czerwca, w rocznicę pierwszych wolnych/uwolnionych wyborów. I oglądając się wstecz i patrząc w przyszłość nie jesteśmy aż tak radośni, jak chcielibyśmy być…

„Byliśmy głupi” – to smutne stwierdzenie wyszło z ust historyka idei i autora przemian w wolnej Polsce – prof. M. Króla. Pierwszym błędem było zlikwidowanie jednym podpisem 3 milionów miejsc pracy, jakim były PGR-y. Od tamtego czasu nie pojawił się żaden sposób na wydobycie kolejnego pokolenia ze strefy biedy i odłączenia od socjalnej kroplówki.

Z upływem lat zaczęły rozwierać się coraz bardziej nożyce Giniego – nierówność w Polsce zaczęła oscylować wokół wartości 0,35 (po osiągnięciu 0,4 dochodzi do pierwszych niepokojów społecznych) – jednak emigracja wraz z transferem środków sprawiła, że dziś osiągamy „przyzwoity” poziom 0,31. Przestaliśmy się wreszcie wstydzić bogactwa – tego odziedziczonego, wypracowanego, tego być może na kredyt, czy też zdobytego sprytem żerując na własnym państwie i wyzyskując pracowników. Ale przecież chodziło o powstanie klasy średniej – I ona powstała – zamknięta za wysokim murem posesji /posiadłości, przemieszczająca się czarnymi bolidami z przyciemnionymi szybami, spędzająca czas w Galerii Mokotów lub w Arkadii. Wyznająca zasadę – „moja firma, mój zysk i nie będę się z nikim dzielić”.

Klasa średnia bez etosu, bez wyrzutów sumienia, że mając „więcej” nie chodzi tu jedynie o konsumpcję własną, że ma się obowiązek wobec pozostałych, którzy nie mieli tyle szczęścia w życiu, że każdemu ciężko pracującemu należy się szacunek, że biznes bez edukacji, dróg, policji nie udałby się lub nie rozwijałby się aż tak dobrze i stąd dziś nawoływania do wspierania badań i uczelni, do wspierania akcji charytatywnych i rozwijanie filantropii. Owszem, państwo przez ostatnie ćwierć wieku nie rozpieszczało „soli tej ziemi” nie raz i nie dwa pokazując, że nagradza cwanych i niepokornych, a „łoi” potulnych, ale to przecież ostanie ćwierć wieku jawi się, jako „złoty wiek” w historii kraju, któremu na imię Polska.

1 maja obchodzony, jako święto pracy to dzień radości dla wszystkich nas – uprzywilejowanych, bo mających etat, stały dochód i przynajmniej 3 m-ce do przodu wolne od lęku -„co dalej?”. Warto to docenić, tym bardziej, że wychowaliśmy młode pokolenie w przeświadczeniu, że wykształcenie i studia wyższe to recepta na sukces, gdzie fura, komóra i skóra są jego wyznacznikiem – to pokolenie woła dziś „oszukaliście nas!”, a jeśli tak to nie będzie dzieci i firmy będą padać, bo tak niewielu zostało włączonych w łańcuch konsumpcji.

Zachód już zrozumiał, że wzrost PKB nie załatwi wszystkiego, że wraz z kolejnymi tysiącami USD na głowę mieszkańca nie przybywa ani zdrowia, ani dobrostanu, ani nie wydłuża się długość życia. My cały czas jesteśmy na tzw. dorobku święcie przekonani, że tamci bogacze nie maja racji, a jednak, gdy popatrzeć na bogate USA, czy UK to widać, że wraz z kolejnym tysiącem dolarów przybywa depresji, prób samobójczych, zniewolenia od alkoholu, narkotyków i rośnie przemoc. Prof. M. Król widząc popełnione błędy wzywa dziś do opamiętania inaczej nadejdzie to „coś” , co niektórzy nazywają rewolucją , bo poza wolnością musi egzystować jeszcze równość i braterstwo – rozumieją to Skandynawowie i Japończycy - czy zrozumiemy również my?
Czy będzie jak w tym dowcipie " Hurra, dostałem 200 kUSD ulgi podatkowej! Kocham ten kraj! Tylko dlaczego wokól taki syf?"