Jesiennie z f.pl - Rachunek

Czas akcji: jedna z sobót listopada 2013. Miejsce: Żoliborz, 135-cio metrowy apartament w tzw. średniej zabudowie. Uczestnicy - szeroko ( jak to w RP) rozumiana klasa średnia tj.: top-menedżerowie korporacyjnych wydawnictw, pracownicy najemni średniego szczebla, właściel biura rachunkowego, dyrektorka w międzynarodowym banku ( Amsterdam zna już tak dobrze jak Warszawę) i niemająca pracy (klasa średnia nie używa słowa: bezrobotna) ich koleżanka. Wszyscy czują się młodo, chociaż wiekowo już im bliżej niż dalej do tzw. zmiany kodu, kiedy to nieubłaganie pojawia się „5-ka z przodu”...

*
Większość uczestników tego spotkania bez okazji nie ma powodów do narzekania, bo cały czas się jakoś „kręci”. Co prawda top- menedżerowie wychodzą do pracy coraz wcześniej i wracają coraz później, co prawda „bankierka” daje sobie jeszcze, co najwyżej rok zanim dopadnie ją reorganizacja, ale przed częścią koleżanek i kolegów z „naszej klasy” otwierają się nowe możliwości – mieszkania po rodzicach, które trzeba rozsądnie zagospodarować, a samych rodziców również rozsądnie umieścić w domach opieki, bo kiedy się nimi zajmować, jak nawet pies wychodzi o 24.00 na ostatni wieczorny spacer?

*
Praca

W sumie wszyscy są zgodni – dzieci powinny się rodzić i jak twierdzi Dorota szefująca jednemu z wydawnictw – lepiej niech się rodzą wcześniej niż później. Sama mówi o sobie, że przez te lata „wychowała” kilkanaścioro dzieci. Wie jak to się robi. Ot, pierwsza umowa na czas określony tj. na 12 m-cy, druga - na kolejny rok i trzecia - już na czas nieokreślony, po czym czeka 2-3 miesiące, jak pracownica informuje ją, że jest w ciąży. I właściwie dotąd zawsze miała szczęście – dziewczyny „zachodziły”, pracowały, rodziły, wychowywały i wracały – firma z tego powodu nie upadła. Ale teraz czeka już na 2-go stycznia 2014 – wtedy ma się pojawić pracownica, której nie widziała od …6 lat. Według Doroty w dziale personalnym obowiązuje alert – gra idzie o to, aby zdążyć wręczyć jej wypowiedzenie…

Z tym problemem świetnie sobie radzi mąż Doroty, który zarządza innym wydawnictwem – jak twierdzi od lat już nie podpisuje umów na czas nieokreślony – zatrudnia na „fakturę” lub umowę o dzieło…

„ Jeżeli jesteś pracownikiem — czy pracujesz uczciwie? Czy rozwijasz się zawodowo, czy też po­przestajesz na tym, co wiesz „od zawsze"? Czy starasz się o utrzymanie dobrej atmosfery w miejscu pracy? Czy jesteś koleżeński?”

*
Szef

Piotr, który ma w „portfolio” swojego biura rachunkowego kilkanaście firm wspomina, że ma w życiu szczęście, bo większość przedsiębiorców, z którymi przyszło mu współpracować zachowuje się po ludzku. Z jednym jednak się nie dało – niby z okazji swoich imienin postawił pracownikom wódkę, po czym dwóm kazał zabrać rzeczy i iść do domu, bo „pili w pracy”, dwóm pozostałym kazał dmuchać w alkomat, a Piotr miał być świadkiem tego „etycznego” zachowania właściciela firmy…

„ Jeżeli jesteś szefem —jaki jest twój stosunek do współpracowników? Czy jesteś sprawiedliwy w podziale pracy i dochodów? Czy w twoim miejscu pracy dbasz o dobrą atmosferę, o poprawne stosunki międzyludzkie? Czy zarobki przeznaczasz na konsumpcje czy też inwestujesz, aby dać nowe miejsca pracy? Czy uczciwie płacisz podatki? Czy bierzesz udział w nielegalnych operacjach finansowych i własnościowych? Czy dajesz i bierzesz łapówki?”

*
Wałęsa

Wieczór był na tyle długi, że film o Lechu Wałęsie miał swoje „5 minut”. Jedni poszli do kina, aby powspominać koniec szkoły podstawowej i początek szkoły średniej, inni zaś doszli do wniosku, że wspominanie młodości do niczego innego nie doprowadzi jak tylko do zgorzknienia i czekają na premierę w TVP.

I w tym miejscu „rachunek” również nie wygląda najlepiej – procent tzw. uzwiązkowienia pracowników w RP wynosi 5 % ( za czasów Wałęsy było to aż 10 mln. ludzi, którzy identyfikowali się z tylko z jednym związkiem zawodowym tzw. Solidarnością). Obecne zaangażowanie pracowników w ochronę wspólnych praw jest w sumie zgodne z oczekiwaniem rodzimych ( a i pewnie zagranicznych) przedsiębiorców – jedynie 19 % przedsiębiorców uważa, że związki zawodowe powinny działać w każdym zakładzie i firmie, niezależnie od prawa własności, 26 procent twierdzi, że tylko w firmach publicznych, a 35 procent jest zdania, że nie powinno ich być w ogóle! Jak to się robi? Z jednej strony płaci się niewiele, z drugiej ułatwia się dostęp do kredytu. A nic tak nie zniechęca do nadstawiania głowy (w niekoniecznie swojej sprawie), jak kredyt na 30 lat, który trzeba spłacić.

*
Dzieci

Rodzić dzieci, ale … po co? A jeśli już rodzić, to, w jakim związku? GUS przekonuje nas, że żyje się nam coraz lepiej i być może dlatego obecny rok przejdzie do historii, jako ten najmniej „ ślubny” od czasu zakończenia II Wojny św. Może, dlatego też, że jeśli już rodzić to najlepiej w związkach nieformalnych, kiedy łatwiej o zasiłek, żłobek i przedszkole ( taka polityka pro-rodzinna).

Większość uczestników spotkania na Żoliborzu ma czyste sumienie – poza p. dyr. banku każde z małżeństw może pochwalić się dwójką dzieci. Nic w tym dziwnego, że Piotr jak mantrę powtarza, że nie rozumie tych wszystkich bezdzietnych, którzy uważają, że emeryturę będą odbierali z funduszu, bo zaraz ich pyta – a kto będzie w nich pracował, jeśli nie będzie młodych?

Co dziś państwo polskie może zaproponować młodym? Co możemy zaproponować my, rodzice, jeśli sami żeśmy się w życiu nie ustawili na tyle, że nie tylko obawiamy się jak dotrwamy do emerytury, ale również nie możemy pomóc w kwestii pracy swoim dzieciom? Bo już nie matura, bo już nie licencjat ( w ostatniej Diagnozie Społecznej 2013 zespół prof. Czapińskiego przekonuje, że licencjat to zmarnowany nie tylko czas, ale również pieniądze) i nie chęć szczera zrobi z absolwentów menedżerów; że dziś tylko doktorat jeszcze pomaga w znalezieniu pracy (pod warunkiem, że jest z dobrej dziedziny).

*
Młodzi

Czym jest dzisiaj wykluczenie? To niemożność wzięcia udziału w zbiorowej konsumpcji, to pozbawienie młodych nadziei, że ojczyzna, że kraj ich przodków, rodziców i ich samych może im coś zaoferować więcej niż destabilizację ich młodego życia. Życia w zaklętym kręgu – prac dorywczych, bezsensu studiowania, (które jednak na kilka lat uwalnia ich od statusu bezrobotnego), wegetowania na garnuszku rodziców i wzajemnego się oskarżania o namawianie do kontynuacji nauki ( bo rodzice wiedzą lepiej) i wymawiania przez tych rodziców „nic nie robienia” , a to z obawy, że za chwilę sami mogą stracić etaty, a na pomoc dzieci liczyć nie mogą.

A to, co jest w tym najgorsze to brak wiary wśród młodych, że coś dobrego może ich „tu” spotkać. Nawet zdobycie statusu bezrobotnego nie jest proste – „Pośredniaki” robią wszystko, aby nie zarejestrować – w końcu to obciążenie nie tylko budżetu, ale dla i tak już „brzydkiej” statystyki, która dziś określa rejestrowane bezrobocie na poziomie 13 %. Rada urzędniczki z pośredniaka dla 32-latki z dwoma fakultetami – „Pani albo niech wyjedzie za granicę, albo niech otworzy biznes ( proszę tylko pamiętać, że nam się pieniądze skończyły)”.

Już pora, aby przyznać się do oszustwa – kraj, kiedyś folwarczno-pańszczyźniany, a dziś montownia sprzętu AGD i samochodów nie potrzebuje aż tylu wykształconych ludzi ( na uczelniach różnej maści). W tym - nie jest w stanie wchłonąć nawet inżynierów, bo i gdzie, gdy z przemysłu pozostało tak niewiele?

A bezpłatne staże, wolontariaty to w sumie tylko zawoalowana forma wyzysku ubrana w białe rękawiczki (moje praktyki były płatne i organizowane przez uczelnię, ale to było w innej epoce).

*
Starzy

Łódź. Słynna Manufaktura. Nieopodal centrum handlowego stara kobieta została zapytana o marzenie. Zanim udzieli odpowiedzi, wspomni jeszcze, że tu gdzie teraz króluje konsumpcja ona miała swoje miejsce pracy i była kimś tzn. prządką. A jej marzenie? - Żeby, chociaż jeszcze raz przepracować całe 8 godzin tak, jak kiedyś. Pamięta, że gdy wkroczyło „nowe” to przekonywano ją i jej koleżanki, że praca będzie w usługach, a dziś nie stać jej nawet na kawę w tej Manufakturze.

Ale przecież praca jest i coraz częściej to praca na godziny, aby obejść płacę minimalną. Praca na godziny i w tzw. akordzie, gdzie za kilogram zwiniętych krówek (cały czas wychodzi taniej, jak kupno maszyny) pracownica dostaje 1 zł, a ochroniarz na trójmiejskiej budowie „całe” 2.04 zł. … brutto. I tak - gdybyśmy w tym momencie przenieśli się na Dominikanę to tam potomek niewolnika dostaje 1 USD za tonę ściętej maczetą trzciny – kombajn wychodzi drożej. Czy podawanie takich informacji to wstyd dla przedsiębiorców w RP? Wręcz przeciwnie – na czytających, a mających jeszcze kilkanaście lat do emerytury takie „newsy” działają dyscyplinująco.

Zresztą, oszustwo wobec przyszłych emerytów zaczęło się już dawno, kiedy wprowadzano OFE, bo już wtedy było wiadomo, że dalsze finansowanie emerytur z budżetu nie ma racji bytu. Dziś pieniądze z OFE i tak trzeba zabrać, bo inaczej budżet się rozsypie jak domek z kart, a emerytury będą coraz niższe i nie pomogą tu indywidualne konta, bo od zawsze ubezpieczenia były piramidą, gdzie bieżące emerytury wypłacano z pieniędzy „odkładanych” przez pracujących w danym momencie. Ta piramida walić się będzie również dlatego, że młode pokolenie pracując na takich warunkach, jak dziś - niczego nie odłoży i to nie tylko realnie, ale także wirtualnie.

*
Naród

Kiedy to wszystko się zaczęło? Może wraz ze śmiercią ostatniego z dynastii Jagiellonów – Zygmunta II Augusta w 1572 roku. Ponieważ umarł bezpotomnie nastąpiło wygaśnięcie dynastii w linii męskiej i odtąd możnowładcy RP sami wybierali króla wyznając zasadę – każdy, byle nie jeden z nas. Według dr. Jana Sowy autora m.in. „Fantomowego ciała króla” rok śmierci Zygmunta II Augusta stał się początkiem upadku I RP.

Nikomu nie wydawało się dziwne, że król może posiadać 3 tys. wojska, a książę Wiśniowiecki - 10 tysięcy. A jeśli tak, to nie może też dziwić, że to interesy decydowały o tym, czy walczyło się u boku króla, czy przeciw niemu.
To, co może dziwić ( a nawet oburzać) prawdziwych Polaków i patriotów to pogląd dr. Sowy, że zabory były czasem modernizacji ziem byłej RP, ale wówczas dziwiło co innego –, że skutecznie można zbierać podatki, podczas gdy ich ściągalność w Rzeczpospolitej Obojga Narodów była na poziomie …5 %.

Jeśli ordynacja Zamoyskich stanowiła niemal 1/4 powierzchni I RP, naród zaś stanowiło kilkadziesiąt rodzin magnackich i szlacheckich, a 85 % ludności nie miała żadnych praw, poza prawem do pańszczyzny, to tym 85 % marzenie o powrocie RP na mapy Europy było, jeśli nie obce, to przynajmniej obojętne. A jeśli tak, to nie tak trudno zrozumieć, że chłopi mogli współdziałać z zaborcą, aby unicestwić kolejne powstania, bo co ich łączyło z Rzeczpospolitą poza uciskiem?

A święto niepodległości? Dlaczego aż tyle lat zajęło władzom II RP jego ustanowienie ( pierwszy raz obchodzono 11 listopada w 1937 roku)? Nie mniejszy problem był z wprowadzeniem w życie reformy rolnej – do 1.09.1939 udało się tylko rozparcelować 50 % ziemi przewidzianej ustawą rolną. Dopiero komuniści poradzili sobie z tym problemem w trzy lata.

A dziś? Dla wielu z nas nasze państwo nie jest nasze. Dbam o to, co moje, eksploatuję i nie dbam o to, co wspólne. Trzeba oddawać byłym właścicielom budynki użyteczności publicznej, bo takie jest święte prawo własności, a co byłoby, gdyby potomkowie Zamoyskich poprosili o zwrot ordynacji? Czy kogoś jeszcze zadowoliłaby ulica lub plac jego imienia?

Podatki? Najlepiej, aby były jak najmniejsze i jeśli już je płacić, to najlepiej w rajach podatkowych. Jeśli płacić je tu w kraju, to nie znam przedsiębiorcy, który oddawałby ZUS-wi więcej niż wynosi konieczne minimum. Oczywiście większość z nich nie wierzy ZUS-owi, ale wierzy, że gdyby już coś, to otrzymają wsparcie od państwa na starość. Możliwość otrzymywania świadczeń? A dlaczego nie? – Potem „ful wypas” fura parkuje na kopercie, a z niej wysypuje się rosły rencista.

Uczestnicy spotkania zgodzili się też, że dziś w III RP aby móc prowadzic biznes nie potrzeba posiadać kierunkowego wykształcenia, nie trzeba wysokiego IQ - wystarczy, że jest się przedsiebiorczym, co w praktyce ma oznaczać lekkie życie i posiadanie firmy wykazującej straty (stad tak popularne kupowanie faktur, które generują wirtulane koszty).

Dziś, gdy UE ma kłopot z Ukrainą, powraca opinia prof. W. Chrzanowskiego, że źródłem problemu jest to, że Ukraina nie została przeorana prawem rzymskim. Gorzej, bo J. Sowa ma podobne zdanie o krajach Europy środkowej – „nieprzeorani” i będący zbyt blisko „lepszych sąsiadów” decydujemy się na samo- kolonizację i jedno wiemy na pewno – nie chcemy być postrzegani jak Rosjanie, tak jak Węgrzy nie chcą być kojarzeni z Rumunami. Rząd zapewnia, że nie będziemy już kupować montowni za wszelką cenę, a Lech Wałęsa (niczym trybun ludowy) nawołuje do zmiany ordynacji wyborczej wierząc, że tylko wtedy do polityki przyjdą uczciwi i porządni ludzie.

**

Ten „rachunek” ma nie tyle negować osiągnięcia ostatniego dwudziesto - pięciolecia (prawie), ile ma za intencję, aby dobrowolnie obudzić w sobie refleksję i zachęcić do poszukiwań lepszych rozwiązań – już nie tyle dla „mnie”, ale dla „nas”. Rok przyszły to początek pierwszych przesileń. Oby nie było tak, że bardzo wielu z nas stanie z boku w nic już nie wierząc i w niczym nie pokładając nadziei.
*
Pytania postawione w cudzysłowie pochodzą z rachunku sumienia dla dorosłych.