Krzywa wzrostu gadających głów…

Przez szklane okienko przewala się debata poświęcona OFE. Nie mówi się o tym inaczej jak o dyskusji ostatniego dwudziestolecia. Jeden z opiniotwórczych dzienników RP publikuje tygodniowy cykl poświęcony straconemu pokoleniu obecnych dwudziestolatków.
A ja z wiekiem staję się coraz bardziej lewicujący i zastanawiam się, kiedy wreszcie „gadające głowy” przestaną zamiatać pod dywan i czytać nie tylko artykuł, który sami napisali, ale ten na sąsiedniej stronie również?...

Większość z nas wcale nie szuka złych wiadomości, raczej stara się wyławiać te dobre – o rosnącym PKB, o wzroście produkcji przemysłowej i lepszej przyszłości. Gadające głowy starają się odpowiadać na te oczekiwania, jednak już chwilę potem czytamy i oglądamy newsy o najwyższym bezrobociu wśród młodzieży nie tylko w RP, ale w całej UE od półwiecza. Na kolejnej stronie lub następnego dnia po krzepiących informacjach o dobrych rokowaniach na przyszłość pojawiają się zaraz informacje, że bezrobocie w naszym kraju wraca na wcześniej ustalony poziom tj. 13 % i, że wszystko wskazuje na to, że szanse na osiągnięcie wzrostu gospodarczego na poziomie 5% i wyżej w ciągu najbliższych lat nam nie „grożą”.

A jeśli jednego dnia jest Ok. a drugiego już nie, to pytanie o krzywą wzrostu jest zupełnie na miejscu. Wszyscy pracujący w korporacjach odpowiedzą – co roku budżetujemy dwucyfrowy wzrost. Jak to osiągnąć w przypadku, gdy siła nabywcza straconego pokolenia oscyluje wokół zera? Jak wytłumaczyć obawy, że z każdym rokiem maleje liczba młodych pracowników i gdy jednocześnie tylko w RP ok. 500 tys. młodych ludzi nie ma żadnej pracy, a liczba etatów cały czas maleje? A przecież jakaś praca to za mało, aby konsumować tak dużo i to wszystko, co przekłada się dwucyfrowe wzrosty korporacji?

Czy kapitalizm jeszcze żyje? Ogólna definicja kapitalizmu to czynić życie lepszym i sprawiać, aby coraz więcej ludzi awansowało do grona klasy średniej. Dziś, gdy kapitalizm zajmuje się wymyślaniem kolejnych potrzeb, ale już nie szukaniem wody na pustyni, bo to nie jest opłacalne, a klasa średnia z każdym kolejnym kataklizmem finansowym topnieje coraz bardziej, gdy rządy są bezsilne wobec interesów korporacji ( nie sposób tak uszczelnić granice Libii, aby zdusić reżim Kaddafiego, bo ucierpiałby na tym interes światowych rekinów biznesu), to raczej nie jest to czas kapitalizmu, ale już post kapitalizmu, gdzie 50 % wszystkich bogactw świata znajduje w rękach 1 % ludzkości, gdzie liczba ludzi pracujących w podłych warunkach i za miskę strawy stale rośnie, a niewolnictwo nigdy dotąd w historii świata nie było tak liczne, jak jest teraz.

Świat postkapitalizmu, to świat bez trudnych pytań, to świat „szanownego klienta” i oddanego konsumenta. Ten świat kończy się z chwilą, gdy klient i konsument traci płynność finansową. Drogi konsumencie i szanowny kliencie – nie musisz myśleć – my korporacje, myślimy za ciebie. Czy są granice chciwości, czy są granice wzrostu?
Nie ma takich granic.
Rynek reklamy TV w USA skierowany do dzieci ( konsumenta wychowujemy od małego) oscyluje wokół kwoty 29 mld USD. A dorosły konsument? To tylko takie duże dziecko.

I chociaż co roku wmawia się nam, że krzywa wzrostu staje się naszym udziałem to, dlaczego coraz większa w nas niepewność i niepokój, czy to wszystko jest prawdą, czy już tylko wymysłem korporacji? Napisałem: „lewicujący”, ale post kapitalizm przypomina coraz bardziej …komunizm, a za nim nie tesknię.
Jest taki film dokumentalny z 2003 roku, praktycznie nie do zdobycia w Merlinie i Empiku ( można ściągnąć go z sieci z pol. napisami – 145 minut), nazywa się - „Corporation” polecam…

*
Rychu