Czy będą potrzebne …wybory?

Dobra passa nas nie opuszcza – rok 2011 to czas kolejnych wyborów. I chociaż wszyscy mają na uwadze jesienne (wiosenne?) wybory do sejmu i senatu, to jednak nam chodzi o zupełnie inne – te najmniej znane i najmniej popularne – do rad osiedli. Już w marcu mija obecna, czteroletnia kadencja społecznych radnych i patrząc na sprawę „historycznie” trudno nie zapytać – A czy te wybory będą potrzebne?...

*
Odrobina historii…
Anin, Miedzeszyn, Międzylesie, Marysin Wawerski Północ, Sadul, Zerzeń – to te osiedla w Wawrze, gdzie w 2007 roku wyborów organizować nie musiano z prozaicznego powodu – liczba kandydatów była mniejsza lub równa ilości miejsc w radach osiedli. Na drugim biegunie znalazły się: Falenica, Marysin Wawerski Południe, Nadwiśle i Radość – w tych osiedlach liczba kandydatów przewyższała liczbę krzeseł w radach, o co najmniej kilka. Były również osiedla, gdzie o konieczności wyborów zdecydował jeden kandydat ponad limit, który w zależności od osiedla wynosi 12 lub 15 społecznych radnych. Czy w tym roku liczba osiedli, gdzie wybory nie będą konieczne wzrośnie?
*
Mało nas…
Z ostatnich badań wynika, że nie tylko działalnością na rzecz parafii, ale również osiedla mało, kto jest zainteresowany. Zapewne do końca drugiej dekady lutego powinny zostać zgłoszone kandydatury osób ubiegających się o status społecznych radnych. W 2007 roku wystarczyło po rodzinie i sąsiadach zebrać 15 podpisów, aby zostać wciągniętym na listę wyborczą. Wybory same w sobie też mają bardzo łagodny przebieg – wyborcy mogą obdarzyć swoimi głosami taką ilość kandydatów, ile jest miejsc w radzie. A jeśli tak, to i tu proceder dodawania głosów kandydującym przez liczącym głosy wydaje się być łatwiejszy niż przy jakichkolwiek innych wyborach. A jednak pomimo tak łagodnych kryteriów nie pchamy się ani na listy, ani nie bierzemy gromadnego udziału w tych wyborach. Rekord frekwencyjny w 2007 roku padł w Aleksandrowie, a i tak było to tylko 16% uprawnionych do głosowania.
*
Panie Piotrze…
„Panie Piotrze, czy kandydował Pan kiedykolwiek do Rady Osiedla?” – to pytanie padło na naszym forum do postu „ Stwórzmy dzielnicę naszych marzeń” I z racji zbliżających się wyborów do tychże rad warto się zastanowić nad odpowiedzią, która mogłaby brzmieć
– A warto?
Wróćmy na chwilę do jesieni ub. roku. Właśnie rozpoczyna się pierwsze spotkanie jednego z komitetów wyborczych tzw. lokersów lub po prostu samorządowców. Padają różna pomysły na zorganizowanie efektywnej kampanii ugrupowania wolnych strzelców – radio, prasa, a nawet telewizja. Większość z obecnych wychodzi z założenia, że mieszkając w Wawrze od urodzenia i będąc znanymi na swojej ulicy to powinno wystarczyć, aby odnieść sukces. Poza nielicznymi wyjątkami ( w tym liderzy) nikt nie ma ani żadnych doświadczeń z działalności w radach osiedlowych, ani też nie starał się o poparcie tychże rad. Zapewne są też przypadki, że kandydaci na radnych nigdy ze swoją osiedlową radą się nie zetknęli…
Czy to tylko zbieg okoliczności, czy raczej świadoma decyzja władz, że wybory do rad osiedli mają miejsce po wyborach samorządowych?
Bo przecież, jeśli w 2010 aż 200 –stu ( w 2006 roku – nawet 305-ciu) kandydatów chciało działać na rzecz dzielnicy odbierając diety, to teraz ci, którym się nie udało powinni w naturalny sposób zasilić rady osiedli.
Otóż – i tak, i nie.
- Tak, bo w wielu przypadkach bycie w radzie osiedla pozwala na szersze zaistnienie w świadomości wyborców - przynajmniej swojego bezpośredniego okręgu.
- I nie, jeśli jednocześnie nie jest się członkiem ugrupowania, które bądź rządzi, bądź stanowi silną opozycję w radzie dzielnicy. Smak porażki poznał wieloletni przewodniczący rady osiedla, a wcześniej sołtys w A., kiedy to nie on, ale pani z sąsiedniej ulicy uzyskała mandat radnej dzielnicy.
Pan Piotr i nie tylko on znalazł się w trudnym położeniu – bycie w radzie osiedla może stać się odskocznią do bycia radnym dzielnicowym, jeśli wokół przyszłego radnego powstanie na tyle silna grupa, która odbierze sukcesy obecnemu radnemu i jego zwolennikom. W innej sytuacji obecność pana Piotra i każdej innej osoby, jako tzw. mniejszości będzie spożytkowana przez obecnego radnego i da mu szansę na reelekcję w następnych wyborach.
*
Starzy i nowi…
A jeśli prawdą jest to, co powyżej, to w radzie kolejnej kadencji powinny się znaleźć te wszystkie osoby, które dobrze życzyły wybranym radnym. Dobra współpraca społecznych radnych i radnego dzielnicowego pozwala wierzyć, że osiedle wygra więcej niż miałoby to miejsce w przypadku „kwasów” i niezgody. Jednak każdy kij ma dwa końce – radny dzielnicowy może stać się w tej sytuacji zakładnikiem swoich zwolenników, którzy oczekiwać będą w zamian za wcześniejsze poparcie i udział w kampanii takich działań od radnego, które będą sprzyjać załatwieniu spraw małych i dużych niekoniecznie zgodnych z interesami osiedla, jako całości. Bo, że takie interesy mają miejsce to rzecz pewna.
Z jednej strony „starzy” mówią – a kto będzie to wszystko robił? Przecież do tego trzeba mieć iskrę bożą. I zapewne mają rację. Nowi, jeśli się pojawiają, podchodzą do swojej egzystencji w radzie dość pragmatycznie – jest chemia i są efekty to działam. Jest zawracanie kijem Wisły i gadanie o niczym, to znikam na całe miesiące. Nowi albo biorą się z „ulicy”, albo są spadkobiercami „starych” – ja już nie mam sił, teraz ty przypilnuj. A jest czego pilnować, dopóki miejscowe plany są cały czas nieuchwalone.
Nowych szybko opuszcza zapał - tym szybciej im cześciej są swiadkami jałowych dyskusji i "darcia kotów". Starzy mają domowe archiwa i swoje przyzwyczajenia. Nowi cześciej chca "klikac" niż spędzać czas w ciepłych, ale małych pomieszczeniach. Kiedyś, aby odwołać kogoś, kto nie pojawia się na zebraniach potrzeba było woli większości zgromadzonej na zebraniu mieszkańców. Dziś wystarczy 6 nieobecności pod rząd ( przez 6 m-cy), ale i to nie jest takie łatwe – wystarczy się usprawiedliwić sytuacją lub stanem zdrowia i „martwy” radny jest nie do ruszenia.
*
Wczoraj i dziś…
Radni, którzy mają w sobie tę iskrę, mają również wspomnienia, kiedy to ze zdaniem rady osiedla władza się liczyła. Jeszcze w poprzedniej kadencji społeczni radni legitymowali się specjalnymi dokumentami – obecnie nic takiego już nie ma. Nie ma też komisji „Samorządowej” – jest za to „Konwent Seniorów”, co w jakiejś mierze słusznie oddaje przedział wiekowy społecznych radnych. Młodzi ludzie, jeśli się do czegoś garną, to raczej do pracy partyjnej, niż do pracy w radach osiedli. Co dziś warte jest stanowisko rady osiedla?
Władza dzielnicowa może je przyjąć do wiadomości lub nie, może je wziąć pod uwagę lub nie. I dlatego w jednym z ostatnich protokołów poprzedniej rady dzielnicy Wawer zapisano to zdanie, że to na wniosek rady osiedla w Aleksandrowie „wygarbowano” leśny odcinek ul. Podkowy. A prawda jest taka, że radni z A. byli ostatnimi, którym na tym garbowaniu zależało. Sama dzielnica również potrafi zniechęcać lokalnych społeczników proponując im pracę studialną nad rewitalizacją, planami inwestycyjnymi i planami zagospodarowania. Co się dzieje z tym później? Najczęściej nic lub sprawy trafiają do teczki spraw, które rozwiążą się same. Wczoraj radni byli tymi, którzy wiedzieli pierwsi o inwestycjach w swoich osiedlach i to nie tylko tych gminnych, dzielnicowych, czy miejskich, ale również o prywatnych, których obecność mogła mieć wpływ na stosunki sąsiedzkie, (np. grodzenie ha ziemi, czy zamiar budowy domu opieki przez prywatnego inwestora). Dziś takie informacje do rady osiedla nie docierają, a i sama pieczątka ma mniejszy ciężar gatunkowy.
*
Kandydować, czy nie…
Oto jest pytanie.
Bo jeśli kandydować to trzeba mieć świadomość, że kadencja trwa aż 4 lata, a o zniechęcenie łatwo już po „miesiącu miodowym”. Bo jeśli kandydować to trzeba mieć świadomość, że mogę zostać nie tylko szeregowym członkiem, ale przewodniczącym, skarbnikiem, czy szefem osiedlowej komisji problemowej. Bo jeśli kandydować to trzeba mieć świadomość, że nie wszyscy ( a może większość?) będą tego samego zdania, co ja. Bo jeśli kandydować to trzeba mieć świadomość, że będzie zachodziła konieczność nie tylko pisania pism, ale również trzeba będzie organizować wieczornice i spotkania świąteczne dla seniorów, czy szukać chętnych do reprezentacji sportowej.
A jeśli nie kandydować, to na szczęście dziś mamy większe pole manewru – przykład istniejących organizacji chociażby w Falenicy jest dowodem na to, że dziś władza musi się liczyć również z innymi podmiotami ( nie tylko z radą osiedla), które reprezentują lokalne społeczności.
Mówienie, że społeczni radni piszą pisma, które potem burmistrz czyta w toalecie jest wielce krzywdzące, ale to również sygnał, że zawodzi komunikacja na linii radny – rada – mieszkańcy.
- „Nasz Aleksandrów” nie był niczym wielkim, jednak stanowił pomost pomiędzy radą i mieszkańcami osiedla. Pozostaje życzyć, aby każda z rad osiedlowych w Wawrze chciała wydawać taki biuletyn, z którego wynikałoby, co w trawie piszczy i w którym „landryny” byłoby jak najmniej ( tej wystarczy w wawerskim periodyku „KW”:)).
*
I na koniec życzenia…
Nowym - odwagi i pomysłów na budowanie lokalnych społeczności.
Starym - wytrwałości, ale również świadomości, że trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny.
*
Zwykle nowa rada zaczyna pracę z górnego „C” – na obraz i podobieństwo rady dzielnicowej powstają, co najmniej cztery komisje, z których do końca kadencji dotrwają, co najwyżej dwie. Z tą kadencją kończy się chyba również i mój ( Ryszarda Schabowskiego) żywot na f.pl:(.
**
Ryszard „Rychu” Schabowski

Odpowiedzi

20 marca 2011 będą wybory ,

20 marca 2011 będą wybory , przynajmniej w osiedlu Zerzeń.

pod warunkiem

że chętnych będzie wiecej niż miejsc, czego Wam życzę.
20 marca to niedziela i w takim razie wybierać powinniśmy wszędzie pod warunkiem ...jw.'
pozdrawiam sedecznie:-)
j.

Z ostatniej chwili

Szkoda, że o tym nie pisze się w KW, ale maja zajść istotne zmiany - bez względu na liczbę kandydatów ( nawet, gdzy będzie ich mniej niż miejsc w radzie) demokracja ( a w tym wypadku będzie to casting popularności) ma mieć miejsce / sytuacja sprzed 4 lat, gdy wyborów w pewnych osiedlach nie organizowano nie będzie teraz miała miejsca) - 20.03. we wszystkich osiedlach pójdziemy do urn.
Rady osiedli maja również odzyskac dawny blask - o pewnych inwestycjach ( np. łatanie dziur w jezdniach) mają decydować same, ale to tylko info szeptane, bo niby gdzie o tym mamy przeczytać?
pozdr
f_a
PS. Ja oświadczam, że do rady osiedla nie będę kandydował:).