„Mam dość Wawra”

Pod tym znamiennym tytułem 2-go dnia świąt BN ukazał się post na forum GW – Autorka po 6-ciu latach czekania na zmiany w Wawrze postanowiła powiedzieć dość i zakomunikowała, że zamierza wraz z rodziną opuścić zieloną dzielnicę na rzecz strzeżonego osiedla i pełnej infrastruktury drogowej (chodniki i oświetlenie) oraz infrastruktury handlowo – usługowo – przeszkolnej (i szkolnej). Post okazał się strzałem w dziesiątkę – ochoczo zaczęli nań odpowiadać ci, co się zgadzali z decyzją młodej matki, jak również ci, którzy potępiali jej postawę „roszczeniową”. Zadajmy, więc pytanie – kogo stać na mieszkanie w Wawrze?...

**
Ale zanim spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie, spójrzmy na argumenty pani „domuonline”…
*
„Mam dość:
1. Brak normalnych sklepów, do których można dojść na piechotę, bądź podjechać autobusem
2. Brak normalnej ulicy, gdzie można BEZPIECZNIE poruszać się z dziećmi
3. Brak normalnego chodnika, na którym nie rozwalę sobie wózka i bez szarpania się przejadę (płytki chodnikowe są tak porozwalane, że nawet mój wózek terenowy nie daje rady)
4. Brak przedszkola/li publicznego/ych. Dziecko musiałam zapisać do innej dzielnicy. Tam też muszę dojeżdżać komunikacją.
5. Brak placu zabaw, gdzie można udać się z dziećmi
6. Brak równego chodnika i ścieżki rowerowej gdzie dzieci mogłyby pojeździć i spędzić czas aktywnie. Jakoś nie "czuję" jazdy z małymi dziećmi na rowerach po Trakcie.
7. Kałuż na chodnikach....wrrr...jak wracam z pracy i nie ma 142 ( bo jeździ wieczorem 2 razy na godzinę idę na piechotę. Noszę ze sobą kalosze, bo w normalnym obuwiu nie da się przejść. Tacham ze sobą tą siatę z kaloszami, bo jak się przejdzie w normalnym obuwiu-wstyd w miejscu pracy wśród ludzi.”
*
I chociaż autorka nie zdradziła miejsca zamieszkania, część odpowiadających na jej obszerny post ( powyżej tylko fragment) od razu stwierdziła, że mieszka w mniej rozwiniętej części Wawra tj. po zachodniej stronie linii otwockiej.
*
Zacofany Wawer…
Ten podział Wawra na bardziej rozwiniętą część wschodnią i uboższą część zachodnią wydaje się odbiegać od reguł podziałów dotąd obowiązujących. Przecież Polska dzieli się na bardziej zasobny zachód i uboższy wschód. Bo przecież Warszawa dzieli się na bardziej rozwiniętą część zachodnią ( lewą) i niedoinwestowaną część wschodnią ( prawą). Co takiego stało się w Wawrze, że podział według sporej grupy jego mieszkańców przebiega inaczej?
Patrząc na stan rzeczy historycznie można by tu wskazać przynajmniej kilka czynników – budowa linii kolejowej i jej elektryfikacja, lasy sosnowe i grunty przepuszczalne na wschód od linii kolejowej zapoczątkowały rozwój terenów położnych w bezpośrednim sąsiedztwie torów PKP – z początku były to osiedla letniskowe i robotnicze, potem zaczęły powstawać zakłady przemysłowe, instytuty badawcze i na końcu szpitale. W przypadku wawerskiej perły tj. Anina o jego powojennym rozkwicie zadecydowało również sąsiedztwo domu wieloletniego premiera PRL – P. Jaroszewicza. Inne czynniki miały wpływ na rozwój Marysina wawerskiego, którego charakter zmieniał się z zabudowy jednorodzinnej na wielorodzinną. Tereny położone pomiędzy linią kolejową a Wisłą miały wówczas charakter rolniczo – ogrodniczy. Cześć terenów położonych najbliżej Wisły była traktowana, jako tereny w dużej mierze podatne na zalanie przez rzekę.
Sytuacja w Wawrze zachodnim zaczęła się zmieniać dopiero w III RP – coraz częściej produkcja warzywna nie przynosiła już takich profitów jak jeszcze w biednych latach 80 –tych ub. wieku. Pierwsza dekada wolnej Polski to ograniczenia w handlu z Rosją, która wcześniej wszystko odbierała na pniu. Również hiperinflacja - a coraz wyższe standardy na zachodzie nie ułatwiały robienia interesów z Europą. Przełom wieku to początek dynamicznego rozwoju budownictwa na terenach, gdzie jeszcze do niedawna były pola kapusty, czy kartofliska. Rachunek ekonomiczny był prosty – albo komasacja ziem i produkcji, albo sprzedaż terenów pod budownictwo wielorodzinne, segmentowe i jednorodzinne. Na początku zabudowywała się okolica Traktu Lubelskiego – osiedla Wichrowa I, Wichrowa II i inne. W okolicy ulic Lucerny i Mrówczej wyrosło nowe osiedle nazywane dziś Sadulem. Problemy, jakie dotykają dziś nowych mieszkańców Wawra są podobne do tych, które przeżywa najmłodsza dzielnica Warszawy – Białołęka. Nie od dziś wiadomo, że budowie osiedli musi towarzyszyć budowa innej, poza mieszkaniowej infrastruktury – w innym razie mamy do czynienia z tzw. edukacyjno - kulturalno - handlowo – usługowo – biznesową pustynią.
*
Lato tak krótko trwa…
Ci, którzy proponowali autorce postu zmianę decyzji wskazywali na piękno otaczającej przyrody, zalecali w oczekiwaniu na poprawę sytuacji kolacje na tarasie domu w gronie przyjaciół, palenie ognisk, czytanie książek i wreszcie podjęcie działań na rzecz społeczności lub środowiska ( np. sprzątanie lasu lub upominanie sąsiadów palących odpady, które powinni segregować).
Lato jednak tak krótko trwa, a jesienna słota, zima i późna wiosna nie nastrajają nikogo zbyt pozytywnie, zwłaszcza, jeśli mówimy tu o rodzinach z małymi dziećmi. Małe dzieci wymagają nie tylko wzmożonej troski, ale również pewnych standardów, co do otoczenia. Pytanie o najbliższy sklep, lekarza pediatrę, aptekę staje się bardzo ważne, tak jak ważne jest posiadanie i umiejętność kierowania samochodem przez matkę będącą na urlopie wychowawczym, bo w dużej mierze może ona liczyć tylko na siebie. O ile jeszcze lekarza można jeszcze jakoś ominąć ( „dobry” abonament w lecznictwie prywatnym – specjaliści i wizyty domowe), o tyle wszystkiego pozostałego już nie. Jakby na to nie spojrzeć to brak chodników i sklepów w zasięgu ręki jest w Wawrze najbardziej dotkliwy. Sukces destruktu jest sukcesem tylko połowicznym – piesi i tak nie mają, co ze sobą począć, a na wąskiej drodze wyprzedzenie np. szambiarki staje się zajęciem karkołomnym. Jeżeli dodać do tego, że trudny okres w naszej strefie klimatycznej trwa przez 6 miesięcy oraz, że w każdej chwili możemy zostać bez prądu można bez obaw zaryzykować stwierdzenie, że Wawer to nie miejsce dla rodzin z małymi dziećmi. Sytuacja nie wiele lepiej wygląda w przypadku nastoletniej młodzieży, która pobiera nauki w innych częściach miasta. Za sprawą odległości cierpią nie tylko nasze nerwy, ale też i kontakty towarzyskie. W przypadku nastolatków niechętnie zgadzamy się na ich wyjazdy na drugi koniec miasta na prywatki i tzw. osiemnastki. Często przeraża nas perspektywa powrotu młodych do domu w środku nocy lub nad ranem kilkoma autobusami ( i w długim czasie). W takich sytuacjach decydujemy się dać zarobić taksówkarzowi, aby ten bezpiecznie dowiózł naszą pociechę do domu. Większość z nas decyzję o zamieszkaniu na obrzeżach podejmuje latem ( wtedy działki sprzedają się najlepiej) lub pod presją otoczenia (wszyscy znajomi wyprowadzili się już z wielkiej płyty, a my?) lub z powodu braku jednego pokoju.
I większość z nas z czasem przywyka do niedogodności i w większości przypadków jak mantrę powtarza, że nigdy nie wróci do bloku ( a więc bliżej centrum), bo jako dobro najwyższe jawi się nam swoboda za oknem, anonimowość za wysokim i szczelnym płotem i bliskość zaśmieconego lasu. A i sam czas tak szybko biegnie…
*
6 lat – dużo to, czy mało?
Parząc na rozwój Międzylesia ( nie tylko po wschodniej stronie torów) okres 6 - ciu lat nie wydaje się zbyt wystarczający, aby zmiany były głębokie. Racje mają ci, którzy wydłużają czas na zmiany do lat 30 - tu, a nawet 40 –tu. Z takiej perspektywy zmiany widać już gołym okiem. Owszem – pytanie, czy ktoś ma ochotę aż tak długo czekać? Ale w przypadku naszej dzielnicy prawdą jest również i to, najbliższe lata będą należały do Wawra zachodniego – stamtąd najbliżej jest do centrum i tylko w tym miejscu infrastruktura drogowa pozwoli deweloperom napisać na banerach: dogodna lokalizacja, 15 minut od centrum. Bo też, coraz trudniej ziemię będzie nabyć Kowalskiemu lub Nowakowi indywidualnie. Dziś musiałby szukać gdzieś pod Kołbielą – już nawet okolice Wiązownej są poza zasięgiem możliwości większości ludzi zatrudnionych na tzw. etacie. I w ten oto sposób ci wszyscy, którzy zdecydowali się kupić tu działki 5, 10 lat temu czują się wygrani – dziś albo nie byłoby ich już na to stać lub musieliby założyć sobie na szyję pętlę kredytową.
Wróćmy jednak do roku 2004 – rodzina z dwójką dzieci sprowadza się do Aleksandrowa. Starsze dziecko będzie jeszcze przez rok, a młodsze przez trzy lata wożone do osiedlowej podstawówki. Jednak zaraz po zakończeniu wakacji rodzice podejmują próbę „socjalizacji” swoich pociech poprzez udział w zajęciach pozaszkolnych w miejscowym klubie kultury.
I co? I nic – albo zajęcia są „nie takie”, albo zaczynają się zbyt wcześnie, albo dzieci są za duże. Później jedno i drugie dziecko znajdzie się w nowych klasach radościańskiego gimnazjum na warunkach zupełnie nowej „twarzy”. Kilka lat trwało odnajdywanie się na falenickim bazarze, bo ten na Pl. Szembeka był doskonale znany od lat. Kilka nieudanych prób z pieczywem w miejscowych sklepach utrwaliło w nowoprzybyłych zachowanie, że wszystko należy kupić po drodze do domu, a duże zakupy realizować w praskich hipermarketach. Pewne rzeczy nie pojawiły się po dziś dzień, a to dlatego, że wawerski urzędnik zapewniał, ze w ciągu „kilku” lat będą: wodociąg, kanalizacja i chodnik. A jeśli tak to zwyciężyła uciążliwa prowizorka, z którą właściele chcą już skończyć, ponieważ już nikt nie wierzy w te „kilka” lat.
*
Mam dość, a może nie?
Lata płyną, co w praktyce wcale nie oznacza, że problemów ubywa. Biorąc pod uwagę dwa „blackouty” PGE na przestrzeni roku sytuacja zdaje się być gorsza niż jeszcze kilka lat wstecz. Jednak wczorajszy telefon do pogotowania PGE wyglądał inaczej – „ czas oczekiwania na połączenie z operatorem poniżej pół minuty” – zatem jest postęp.
Sześć lat to wystarczająco długo, aby zapomnieć o braku miejsc parkingowych pod blokiem, o wiertarce udarowej w niedzielny wieczór, o zapchanym zsypie i innych mankamentach mieszkania na „kupie”. Czas w tym wypadku pomaga gloryfikować przeszłość. Z upływem czasu może się okazać, że osiedle zamknięte to getto, wspólnota mieszkaniowa to ciągła walka wszystkich o wszystko, a sam apartamentowiec coraz bardziej przypominać będzie stary blok. Wszystko kosztuje i wszystko ma swoją cenę. Protesty w związku z przebudową Międzylesia pokazują raz jeszcze, że spora część z nas nie jest gotowa zapłacić za wychodzenie Wawra z zaściankowości. Kłopoty z uchwalaniem miejscowych planów wskazują, że nadal są siły, które są cały czas zainteresowane utrzymywaniem chaotycznego rozwoju dzielnicy, w której miarę upływu czasu będzie coraz trudniej na wytyczenie logicznej siatki ulic, na wskazanie miejsc na infrastrukturę ogólnospołeczną i na rozwój biznesu, a co za tym idzie powstawanie miejsc pracy. I dlatego warto „nękać” swoich przedstawicieli, przypominać im, że kolejne cztery lata szybko miną. Optymistyczne jest jednak to, że niewielu z nas chce opuścić Wawer. Pokolenia, które dorastają po tej stronie Wisły tu również szukają swoich „połówek” i tu osiedlają się. Bo chociaż Wawer to dzielnica dla twardzieli, to większość z nas nie „pęka” i traktuje to miejsce, jako swoją małą ojczyznę.

Odpowiedzi

Wszystko prawda z jednym "ale"

Sadul powstał w latach 50 (moi rodzice mieszkają tam od 1959r) a nie w 90. Poza tym wiele działań społeczników w latach 70 było duszonych przez Dzielnicową Radę Narodową dzielnicy Praga Południe - argument najczęściej przytaczany to "musimy inwestować tanm gdzie jest budownictwo wielorodzinne a nie tam gdzie mieszkają prywaciarze". Prywaciarzami okreslano większość mieszkańców obecnego Wawra gdyż uważano w tym czasie że na domek może pozwolić sobie tylko prywatna inicjatywa - rzemieślnicy, taksówkarze itd.
Mam nadziję że doczekam kiedy w Wawrze będzie bardziej normalnie jeśli chodzi o drogi, chodniki i komunikację. Co do sklepów - sklepy są tam gdzie jest popyt.

A może przyłączyć Falenicę do Józefowa ?

Warszawa od lat pokazuje że ma nas w d*. Może czas na jakieś referendum i odłączenie od Warszawy ?

Tylko że ta Pani wcale nie

Tylko że ta Pani wcale nie wyprowadza się tak daleko i nie mieszka tutaj na stałe.Wyprowadza o 2 kilometry od obecnej lokalizacji.
Okolica gdzie mieszka w tej chwili oprócz Traktu Lubelskiego też nie jest taka zła[ Zastów północny ,wschodnia strona] . W zasadzie chodzi o samą ulice i komunikacje miejską. Od urodzenia mieszkała w bloku, od 6 w Wawrze.

i jeszcze Aleksandrów

jestem za pod warunkiem, że w pakiecie do Józefowa zostanie włączony również Aleksandrów