Ulotki, plakaty, gazety, spotkania z wyborcami. Naklejanie, zaklejanie i zrywanie.
Tablice i słupy, drzewa i przystanki. Czy jest to tzw. sraczka przedwyborcza, jak widzi ten gorący czas anka.pano pisząc…
*
” Wchodzę do supermarketu, za kasą atakuje mnie palant z ulotką - okazało się, że zachęca do głosowania na siebie. Skąd w Warszawie tylu imbecyli? Jak patrzę na mordy na tekturach to się niedobrze robi. Po co ten cyrk, wybory miss to to nie są, przestańcie pokazywać wasze krzywe mordy bo nie pomaga to w żadnym wyborze podczas głosowania! Apeluję do kandydatów o odstawienie dopalaczy...” ?
*
Jednak w tej przedwyborczej krzątaninie widać jedynie wierzchołek góry lodowej. Kto z was chce zobaczyć więcej niech weźmie głęboki oddech i zejdzie razem ze mną pod wodę…
*
Większości startujących udziela się adrenalina i rośnie podniecenie typu „bo, co jeśli wygram?”. Mając w rękach materiały (za które zapłacili), będąc momentami rozczarowani bo miało być to i tamto (ale nie ma), zdają się nie dostrzegać tych delikatnych gestów i posunięć liderów, którzy już wskazują, kto ma zdobyć mandat za 9 dni. Matematyka ( a może jednak statystyka?) jest w tym momencie nieubłagana – 3, 5, przy odrobinie szczęścia może 7 lub nawet 9 mandatów - tyle może zyskać stowarzyszenie, forum lub partia. A więc z grona 43 kandydatów ( suma kandydatów w okręgu 4) szans na mandat ma niewielki procent startujących . Liderzy ugrupowań zagrzewają do przedwyborczego wysiłku – jednak poza konkurencją zewnętrzną jest konkurencja wewnętrzna. Czasami dla tzw. zmyłki numerem „1” w okręgu staje się osoba, która ma pozyskać jak najwięcej głosów – jednak mniej od tego, kto rzeczywiście został „namaszczony” na zwycięzcę. A na co liczy większość?
Gdyby wybory można było wygrywać pracą przez ostatnie dwa, góra trzy tygodnie poprzedzające głosowanie, to zapewne udawałoby się to większości z nas. Tak jednak nie jest. A wystarczy tylko spojrzeć krytycznym okiem na siebie, żeby wiedzieć – 60. 100 czy nawet 200 głosów nie wystarczy. Liderom ugrupowań wystarczy jednak taki wynik „przyniesiony” przez każdego z kandydatów. Poza tymi, którzy grają z wiarą „na siebie”, są również i tacy, którzy już doskonale wiedzą, ze na mandat nie mają szans, ale nie o… mandat im chodzi. Chodzi o zasadę wzajemności i grę pod lidera. „Jak on będzie wysoko w UD nie zapomni ile zrobiłem w czasie kampanii - mam szansę na: zlecenie, stanowisko, wsparcie w ważnej dla mnie kwestii”. Taka postawa dopinguje pozostałych „nieświadomych” – „bo przecież jak ona/on tak się stara i wierzy, to i ja muszę dać z siebie wszystko”
A to „pompuje” dobry wynik listy i wprowadza w stan zadowolenia organizatorów list.
*
135 złotych – tyle otrzyma szeregowy członek komisji za spędzenie kilkunastu ( a może 20 –stu?) godzin w lokalu wyborczym. Wszyscy zasiadający w komisjach przechodzą standardowe szkolenia. Jednak mimo, że powinni być obiektywni, to każdy z nich jest również wyborcą i ma swoje sympatie i antypatie polityczne. Wybory do samorządu są trudnymi wyborami – wyborca dostaje do ręki nie kartę i nie dwie, ale cały plik – do rady dzielnicy, miasta, na prezydenta i do sejmiku. Taka ilość papierów nastręcza spore trudności starszemu elektoratowi, który ma głęboko zakodowane poczucie spełnienia obywatelskiego obowiązku. W sytuacji gdy niepewna już ręka stawia „X” łatwo jest o oddanie / uznanie głosu za nieważny. I tu uwaga do nas wszystkich – nie ptaszek, nie plus, ale X w okienku przy nazwisku ze spełnieniem warunku, że linie muszą się przeciąć w obszarze okienka. Sprawa druga to możemy postawić do rady dzielnicy, miasta , sejmiku i na prezydenta tylko po jednym X-sie. Więcej iksów, ptaszki lub plusy unieważniają nasze głosy. Aby pomyłek było jak najmniej nie zabieramy babci dowodu, lecz udajemy się z nią do lokalu wyborczego – lepiej niech odda ona swój głos zgodnie z preferencjami wyborczymi wnuczka lub uczynnego sąsiada niż miałyby to być preferencje …członka komisji lub męża zaufania.
Z mężami zaufania jest jeszcze trudniej niż ze znalezieniem obsady komisji wyborczej – nie pobiera on gratyfikacji, a musi czuwać nad przestrzeganiem gry „fair play” tj. uczciwym liczeniem głosów. W wyborach samorządowych nie można dodać głosów kandydatom wprost, bo każdy dodatkowy X dyskwalifikuje kartę do głosowania. Można jednak wesprzeć kandydata pośrednio – wraz z upływającymi godzinami o zmęczenie coraz łatwiej i łatwiej o utratę czujności – wystarczy, że liczący tu i ówdzie dostawi X, albo inny znaczek i głos jest nieważny – kontrkandydat został pozbawiony ważnego głosu. Stąd komitety wyborcze zachęcają swoich kandydatów, aby stawali się mężami zaufania w tych okręgach w których nie kandydują . Mąż zaufania ( płci obojga) może podarować członkom komisji w chwili rozpoczęcia liczenia głosów tyle identycznych długopisów z tuszem o kolorze zielonym lub czerwonym, ile liczy komisja, aby nikomu nie przyszedł do głowy pomysł sfałszowania głosów wyborców ( ci zwykle używają tuszu czarnego lub niebieskiego). Zadaniem takowego męża jest obrona głosów ludzi starszych, które młodsi członkowie komisji gotowi są uznać za nieważne, bo linie nie przecinają się idealnie.
*
A zanim podam obsadę …mandatów w okręgu nr 4, pozwolę sobie jeszcze na słowo do kandydatów…
Drodzy,
Wybory samorządowe, choć niedoceniane przez wyborców ( brak okręgów jednomandatowych), słusznie uważacie za bardzo ważne – są dla lokalnych społeczności ważniejsze niż wszystkie pozostałe. Ale porzućcie styl kampanii negatywnej. Prezydent, posłowie i senatorowie są daleko – większość z was jednak żyje tu. Nie ma sensu obrażać sąsiada, bo już 22-go listopada spotkacie się na ulicy, potem być może w kościele.
Wrzućcie na luz – nie powinno być wygranej za każdą cenę.
Nie bądźcie tacy poważni:).
W każdej porażce jest odrobina słodyczy i w każdym zwycięstwie znajdzie się kropla goryczy. A przecież trudno robić makijaż / golić się z zamkniętymi oczami, czyż nie tak?
Już dziś dziękuję wam za serce dla tej kampanii – jeszcze raz daliście szansę demokracji.
*
I to byłoby tyle na dziś … Aha, typy…
Jednak nie.
Nie będę wam psuł zabawy, powiem tylko, że w okręgu nr 4 o 2 mandaty powalczy 40 kandydatów. Trzy są już „przyznane”.
Do zobaczenia w „powyborczym studio f.pl”:).
*
Tak ten materiał tak miał się skończyć wczoraj wieczorem i pojawić na f.pl dopiero w niedzielę, ale po wizycie na bazarze w F. oraz po lekturze magazynu Wawer (na Zagórzańskiej nie ma żadnej zatoki autobusowej ) postanowiłem, że wam podpowiem.
Zwróćcie uwagę, kto ma największe plakaty i wcale to nie są jedynki PO i WIS. Trzeci mandat trafi jak zwykle za miedzę. Do rozdania pozostały zatem już tylko dwa.
Powodzenia!
**
Ryszard „Rychu” Schabowski
*
I jeszcze pozdrowienia dla sąsiadów z Międzylesia – tam też „wchodzą” na f.pl :))).
Odpowiedzi
1. Wojda, Godusławski ,
1. Wojda, Godusławski , Zalewski ?
Ciepło, ale nie aż tak gorąco...
Dwa nazwiska to pewniaki, ale trzecie jest tylko w grupie owych 40 - stu. Brakuje mi tu WIS-u - wskazówka WAWER
Pozdr
...Rychu:)
Dobra nie będę
Dobra nie będę typował,przez ostatnie dwa tygodnie nie byłem w Waszych rejonach, więc pewnie tam gdzieś wiszą Ci pewniacy.
Ale się domyślam o kogo chodzi.
Odpowiedź na szybko
A to odnośnie pytania o okręgi jednomandatowe ( nie mogę niżej, bo z automatu jestem na forum Lasu:(.
Czy Polska potrzebuje 460 posłów, 100 senatorów i 700 radnych w stolicy? Wszak jesteśmy krajem x razy mniejszym niż USA. Moja opinia - NIE.
A czy potrzebujemy okręgów jednomandatowych?
Tak, a dlaczego więcej o tym w "Mieszkańcu",w artykule M. Święcickiego ( nie napisał go przez przyczyny:)) "Ostatnie takie wybory?". Do tematu wrócimy jeszcze.
A poza tym na f.pl wszyscy jesteśmy per Ty:).
pozdr
f_a
Przepraszam za Pan, ale
Przepraszam za Pan, ale jakoś mi tak niezręcznie w mailu pisać inaczej niż na portalu. Mam z tym problem.
A nie znamy się na żywo i nie przeszliśmy nigdy na "ty"
Proszę o komentarz do
Proszę o komentarz do podanego tekstu Riverwooda, Pan to najlepiej zinterpretuje.