Pierwsza część prezydenckiego castingu za nami. W tak młodej demokracji, jak nasza każde dotychczasowe wybory prezydenckie jawią się niczym przedsmak końca świata. I tym razem podział na Polskę A i B był zdecydowany - zwolennicy każdego z dwóch głównych rywali zasiedli przed swoimi ulubionymi stacjami telewizyjnymi. Wczorajszego wieczora okazało się, że to TVP1 prezentując wstępne wyniki wyborów wybrała bardziej miarodajny ośrodek badawczy. Nadal trwa liczenie brakujących 6 procent, jednak już teraz można z całą pewnością stwierdzić, że zwycięzcą półfinału został …
**
...p. Jarosław Kaczyński.
Przewaga kontrkandydata – p. Bronisława Komorowskiego na dwa tygodnie przed II turą wyborów jawi się, jako błąd statystyczny. Aby wygrać 4 lipca „PO” musi nie tylko przekonać lidera Lewicy i jego wyborców, ale też zmusić swoich zwolenników do większej aktywności – Wszak już wczoraj część z nich wybrała zagraniczne wakacje lub Mazury.
*
Największy przegrany tych wyborów to zdecydowanie p. A. Olechowski, bo chociaż zarówno jemu jak i pozostałym siedmiu kandydatom nie chodziło o wygraną, to jednak widać, że siła partii w tym konkursie odgrywa rolę dominującą.
*
„ Wybory prezydenckie nie są naszą specjalnością” – to prawda. Pan W. Pawlak doskonale wie, że aby realnie rządzić wystarczy wygrywać wybory samorządowe i parlamentarne, stąd trzęsienia ziemi w PSL nie będzie.
*
Oddając sprawiedliwość ośrodkom badania opinii społecznej należy stwierdzić, że rzeczywiście 1000 przepytanych osób jest w 38 mln. narodzie próbką reprezentatywną, – bo jako naród i społeczeństwo działamy stadnie. Różnice, jakie się pojawiają w sondażach biorą się głównie stąd, że ich rezultat zależy od „jakości” telefonów ( bądź w inny sposób wykonanego badania) – telefony zamiejscowe ( Gołdap, Ustrzyki D.) będą zawsze bardziej miarodajne od tych kręconych z dwiema dwójkami na początku numeru.
W przypadku wyborów prezydenckich do głosu dochodzi poziom zadowolenia ( lub nie) z otaczającej nas rzeczywistości i dopóki cała Polska nie jest tak syta, jak stolica to spotkanie przy urnie wyborczej obarczone jest dużym ryzykiem, – bo to wówczas Kowalski i Nowak mówią: „sprawdzam”.
Jeżeli rządzący wygrywając na emocjach, nie dostarczyli elektoratowi wymiernych korzyści, to polityczne wahadło wychyla się w kierunku nowych obietnic wyborczych. Tym razem rządzący mają alibi – niemożność reformowania kraju ze względu na silne prezydenckie veto. A kraj wymaga reform – zbyt wiele przywilejów ( nadal), zbyt duże zaangażowanie państwa w gospodarkę i zbyt wiele spraw odkładanych do teczki z napisem: „ sprawy rozwiążą się same”.
*
Finał 4 – go lipca.
Tego dnia będziemy jeszcze bliżej kraju, który nas fascynuje i który kochamy nieodwzajemnioną miłością.
Czy 4-go lipca naród powie: „sprawdzam”? - oddając ( przynajmniej na chwilę) władzę w ręce jednej partii, wysyłając sygnał – pokażcie w końcu, na co was stać – o tym przekonamy się za już niespełna dwa tygodnie.
**
Rychu
Odpowiedzi
bez sukcesu
PO walczy o pełną władzę. Tak jak powiedziano zniknie wtedy alibi, jakie myśli, że posiada w tej chwili weta prezydenta. A czego dotyczyły te weta np. nowelizacji ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, przygotowanej przez sejmową komisję Palikota "Przyjazne Państwo". Nowelizacja przyznawała m.in. sklepom na sprzedaż bonów poniżej ich nominalnej wartości, przez co faworyzowała hipermarkety. Czy walcząc o urząd, który zdaniem Premiera „nic nie znaczy” Platforma jest wiarygodna? Myślę że jak wygra Kaczyński i zostanie prezydentem, to PO powinno być zadowolona z tego, że na pewno nie zostanie premierem.
Ale patrząc na wyniki to chyba jednak wygrał ten, który z wyniku nie jest zadowolony - JKM