Osiedle Aleksandrów wita przyjezdnych informacjami na słupach ogłoszeniowych, że z tzw. mediów można w tym miejscu m.st. Warszawy, poza prądem, liczyć jeszcze tylko na gaz.
Ale od niedawna również na wodę z miejskiego wodociągu…, ale w to nawet nie wierzą ci, którzy stali się pionierami budowy przyłączy wodociągowych.
Ten post może być pomocny nie tylko Aleksandrowianom, ale również tym wszystkim sąsiadom, którzy w przyszłości myślą o tzw. dywersyfikacji zasilania w wodę. Jak obniżyć koszty i na co trzeba być przygotowanym?...
**
Żabę należy połknąć w całości...
*
Zamiar budowy przyłącza oznacza w praktyce, że możemy liczyć tylko na siebie.
Nikt z czytających ten post nie ma wiejskiego meldunku, a więc dotacje unijne są poza jego zasięgiem. Można nawet zaryzykować tezę, że aby kilka kilometrów stąd wodociąg kosztował, 1 tys. PLN, a nawet był gratis, to na terenie objętym jurysdykcją wodnej spółki warszawskiej media muszą kosztować o wiele więcej.
Owo liczenie na siebie oznacza również, że każdy chętny do budowy przyłącza musi wyzbyć się złudzenia, że na pozyskaniu nowych odbiorców wody zależeć powinno operatorowi sieci wodociągowej i/lub dzielnicy. Przyłącze wodociągowe w świetle położonych dwóch pierwszych magistrali wodnych na terenie Aleksandrowa jawi się nam, jako jawna fanaberia niewiedzących, co zrobić z pieniędzmi ludzi. I nie zmienia tego faktu ani sąsiedztwo nowego kameralnego cmentarza, jak chcą jedni, ani tym bardziej ewentualne sąsiedztwo „Bródna II” jak widzą tę inwestycję drudzy...
**
Żaba musi kosztować…
*
Ile?
A to zależy od wielu czynników takich jak:
a) Ulica, przy której mieszkamy – im bardziej zapuszczona tym koszty będą mniejsze - budowa magistrali w takiej uliczce, często błotnistej jesienią odbywa się szybko i bez komplikacji, nie ma potrzeby zrywania stałej nawierzchni, chociaż rzadko, kiedy jest na tyle szeroka, aby w przyszłości nie wystąpił problem z usunięciem awarii wodociągowej bez zamykania ruchu lokalnego, bądź bezstresowe ułożenie kanalizacji ( jak np. ul. Izbicka z szerokimi poboczami). Założenie tzw. opaski do podłączenia przyłącza na ulicznej magistrali w takim miejscu jest „bułką z masłem”.
b) Strona tej ulicy, czy mamy szczęście i wodociąg biegnie po naszej, czy jednak po stronie przeciwnej – wówczas do kosztów dokładamy konieczność wykonania przepustu pod ulicą
c) Kto jest zarządcą naszej ulicy: Zarząd Dróg Wojewódzkich, ZDM, dzielnica,a może jest to droga prywatna? Dwa pierwsze podmioty potrafią skutecznie obrzydzić budowę przyłącza, ale dotyczy to w głównej mierze tylko dróg i ulic docelowo utwardzonych i po których kursuje komunikacja zbiorowa. W tym miejscu jest szalenie trudno ocenić, jak będzie wyglądała sytuacja na Zagórzańskiej i (Nowo) Izbickiej. Czy po wprowadzeniu tam komunikacji, ulice te zmienią właściciela? Problemu nie będą mieli ci, których drogo-ulica jest w rękach prywatnych – tam magistrala nie powstanie, aż do momentu uregulowania stanu prawnego ciągu jezdno-pieszego. W rozkroku pozostaną zaś ci wszyscy, którzy budują się lub zbudowali się przy ulicy zarządzanej przez ZDM – zarówno ci, którzy dopiero teraz zmienili zdanie, co do budowy przyłącza lub dostali pozwolenie na budowę z adnotacją, że mają przyłączyć się do sieci wodociągowej.
Zgodnie z polityką ZDM prace prowadzone w ulicach mają być mieć miejsce przed położeniem nowej nawierzchni, która przez kolejne 3-5 lat ma pozostać w nienaruszonym stanie. Problemu można by uniknąć, gdyby wawerskie ulice były na tyle szerokie, aby wszystkie media można było układać w poboczach, ale takich ulic jest u nas niewiele. Stąd występujący o zgodę na zajęcie pasa drogowego otrzymują pisma, z których wynika, że owszem mogą działać, ale bez ingerencji w strukturę nawierzchni.
MPWiK traktuje problem budowy przyłączy, jako rzecz mało istotną dbając, aby stosunki, z ZDM-em były jak najbardziej poprawne, ( co powinno być zrozumiałe), ale też nie dopuszcza myśli, że opaski na magistralę powinny być zakładane w trakcie budowy wodociągu w ulicy – a więc przed odbiorami prac wykonawcy i wylaniem nowego asfaltu lub odtworzenia kostki. Trudno też dziwić się ZDM-wi, że dba o komfort podróżowania użytkowników dróg, ale wszystko to sprawia, że nie sposób odnieść wrażenia, że tak oto koło absurdu się zamyka.
d) Ceny projektu, a raczej jego zawartości. Na projekt składa się zwykle 2-3 strony opisu plus kilka map i rysunków. Cena nie zmienia się aż tak bardzo w zależności od ilości chętnych - zapewne dlatego, że w projekcie najważniejsze są pieczęcie.
e) Czy budując dom przewidzieliśmy, aby wejść z wodociągiem do naszego domu w linii prostej – najchętniej do ogrzewanego garażu, piwnicy, pom. gospodarczego i zupełnie niechętnie do kuchni lub łazienki?
f) Czy trasa przebiegu wodociągu jest terenem otwartym, nieutwardzonym, czy będziemy płacić jeszcze raz za tzw. odtworzenie do stanu pierwotnego, czyli zerwanie i położenie na nowo kostki?
***
W części nr 2 pojawią się konkretne kwoty i praktyczny opis, jak wykonuje się prace w terenie. Będzie też optymistycznie o tym jak ograniczyć ilość papierów i wizyt oraz wykopów i zniszczeń do niezbędnego minimum.
Z wodociągowym pozdrowieniem,
praktyk:)