Przez niektórych z nas jest traktowany, jako mniej ważny początek tzw. świętych trzech dni ( Triduum Paschalne), ale ten dzień jest tak ważny dla naszych proboszczów i wikarych, czyli po prostu księży, jak dla nas Wigilia. W. Cz. jest ich dniem i tego dnia wypada złożyć im wszystkim życzenia, wypada odezwać się do tych, którzy byli wcześniej na naszych parafiach. Nie okażą zdumienia, bo tego dnia telefony i życzenia brzmią bardzo naturalnie…
#
Z okazji dnia ustanowienia sakramentów Kapłaństwa i Eucharystii pozwolę sobie wspomnieć poprzedniego proboszcza w Aleksandrowie – ks. Eugeniusza, którego z obecnym – ks. Tadeuszem wiąże to samo miejsce urodzenia:-).
#
Poprzednika ks. Eugeniusza nie pamiętam zbyt dobrze z racji tego, że 10 lat temu wybierałem sąsiednie parafie te bliższe jak w Falenicy i Aninie, i te dalsze jak na osiedlu Ostrobramska i św. Annę na Krakowskim Przedmieściu. Chociaż z tamtych czasów dobrze pamiętam opór dzieciaków, że nie będą wkładać rąk do kropielnicy z wodą z trupim jadem i …żółtym serem ( gąbki):-). Dopiero za czasów ks. Eugeniusza się „ustatkowałem” i nie pamiętam czy to za sprawą Jego apelu „ nie szukajcie błogosławieństwa gdzie indziej – dla was jest ono tu, w tej parafii”, czy po prostu zrobiłem się bardziej leniwy, żeby nadal jeździć dalej. Jednak było coś, co mi się w Jego posłudze podobało – kazania były wielowątkowe i dość zawiłe, co wymagało wysiłku słuchaczy. W posłudze ks. Eugeniusza dało się odczuć fascynację wschodnią częścią chrześcijaństwa. Chyba, jako jedyny z katolickich księży na terenie Warszawy, wspominał św. Mikołaja. Na Mszę w dniu św. Agaty polecał przynosić jabłka i chleb, aby te później strzegły nasze zdrowie i mienie. Kościół w Aleksandrowie, jako budowla nie jest może najpiękniejszy, chociaż jego powstanie zostało okupione niemałym trudem, to jednak jakość posługi byłego proboszcza w Aleksandrowie sprawiała, że można było mówić o specyficznym klimacie, o jakimś takim zmiksowaniu wielkomiejskiej obojętności z wiarą polskiej wsi.
#
Ktoś inny na Jego miejscu potraktowałby bycie w Aleksandrowie, jako zesłanie, ale dla Niego było to miejsce warte zachodu. A gdy było Mu ciężko zamykał oczy i przenosił się do ukochanego Rzymu lub sięgał po jeden z albumów ze sztuką. Skromny, trochę nieporadny i otwarty – taki był dla nas „ks. Gienek”. A jak wyglądałby nadchodzący Wielki Czwartek, gdyby był nadal był tu z nami? Komunia św. pod dwiema postaciami – to rzecz pewna i nie mogłoby być inaczej.