Opowieść IV. Nazajutrz
*
…A jednak żyjąc w stolicy cały czas możemy czuć się szczęśliwcami, bo cały czas jesteśmy na „pokładzie” – gorzej sytuacja ma się na prowincji. A co gorsza, wielu menedżerów czasu hossy spodziewa się, że 2009 jako tako przetrwamy tnąc koszty w postaci gazet, kolorowego druku, kosztów reprezentacji i podróży służbowych. Sytuacja może się skomplikować, w 2010, gdy wygasną kontrakty zawarte pod koniec 2008.
Wtedy również i my możemy znaleźć się za burtą, i co wówczas? Dla wielu z nas to może być pierwsza utrata pracy ze wszystkimi konsekwencjami, w tym rejestracją w Urzędzie Pośrednictwa Pracy. Nawet będąc nie wiadomo jak nastawieni optymistycznie zmuszeni jesteśmy założyć ten czarny scenariusz. Chociażby dlatego, że:
a) Mamy do czynienia z najpoważniejszym kryzysem od 80 lat,
b) Nie jesteśmy już tacy młodzi
c) Kosztujemy pracodawcę więcej niż 10 lat temu
Jak więc może wyglądać nasze „nazajutrz”?
**
Czytając w „No Logo” rozdział poświęcony braku dobrze płatnej i całoetatowej pracy nie sposób pozbyć się przeświadczenia, że w obecnej sytuacji materiał zamykający dekadę lat dziewięćdziesiątych pozostaje nadal aktualny. A co w przypadku zagadnień ekonomicznych nie jest takie oczywiste. W końcu, w dziedzinie ekonomii 20 lat, to jak wiek w historii powszechnej. Noami Klein pisze tak:
*
„ W USA, Kanadzie i W. Brytani pracownicy zatrudnieni na stałym, pełnym etacie i przez kogoś innego niż oni sami, stanowią mniejszość populacji dorosłych w wieku produkcyjnym. Zatrudnieni czasowo, w niepełnym wymiarze godzin, bezrobotni i ci, którzy zupełnie wypadli z rynku pracy – czy to dlatego, że w ogóle nie chcą pracować, czy ( częściej) ponieważ zrezygnowali z dalszego poszukiwania pracy - tworzą dziś ponad połowę populacji w wieku produkcyjnym”
**
Na szczęście, dzisiejsza Ameryka widzi problem. Richard Sennett, socjolog, w jednym z ostatnich wywiadów w dodatku Europa ( wyd. weekendowe Dziennika) mówi, że:
*
„Nie mogę sobie wyobrazić powrotu do modelu organizacji pracy, w którym ludzie wiążą się z jedną firmą na całe życie, a zmiana miejsca pracy jest uznawana za anomalię jak w dzisiejszej Japonii. Z drugiej strony zatrudnienie krótkoterminowe także nie jest sposobem na bezrobocie. Co w takim razie robić? Głównymi ofiarami obecnego kryzysu są wielkie korporacje zatrudniające miliony pracowników, np. amerykańskie koncerny samochodowe. Dlatego w Stanach Zjednoczonych od dawna rozważa się zasadniczy zwrot: coraz częściej mówi się, że sposobem na walkę z bezrobociem jest tworzenie miejsc pracy w małych i średnich przedsiębiorstwach, zejście gospodarki na poziom lokalny.”
**
Formy zatrudniania wymienione wyżej stanowią cały czas wielką pokusę dla pracodawców. Więcej - tak jak nie trzeba produkować samochodu, aby nim jeździć, tak nie trzeba zatrudniać, aby produkować i sprzedawać. Pod koniec lat 90-tych statystyka przytoczona przez Kanadyjkę wyglądała tak:
*
„ Międzynarodowe korporacje, kontrolujące ponad 33 % światowych środków produkcji, odpowiadają bezpośrednio tylko za 5 % wszystkich miejsc pracy. I chociaż łączny majątek 100 największych korporacji w latach 1990-97 powiększył się o 288 %, liczba zatrudnionych przez nie wzrosła o niecałe 9 %”
**
Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, aby przyzwyczaić się do bogactwa. Więcej, wielu z nas o nim tylko mogło pomarzyć pytając – jeżeli mamy tak świetne wyniki, to dlaczego nie ma dla nas na znaczące podwyżki?
Sukces ostatnich dwudziestu lat opierał się min. właśnie na tej nisko opłacanej pracy, chciałbym powiedzieć – mniejszości, ale coś mi każe napisać większości. Chcąc zrozumieć całą iluzję bogactwa narodów ostatnich dwóch dekad warto sięgnąć po książkę prof. W. Orłowskiego „ Świat, który oszalał…”, napisaną w ciągu trzech tygodni października 2008 roku.
*
Nazajutrz może okazać się, że być może już nigdy te domy i akcje nie będą tyle warte, za ile my je kupowaliśmy jeszcze kilka miesięcy wstecz, a całe bogactwo było tylko życiem na kredyt, dodajmy, że w sumie niewielu.
Dzisiaj świat ma problem, wpisujący się w zasadę Pareta ( 80:20). Dodajmy – problem, który obala mit klasy średniej. Dziś własny dom, dwa samochody i nawet wakacje za granicą to za mało, aby predestynować do tego miana, jeżeli na karku ma się kredyt hipoteczny i trzy miesięczny brak wpływu na konto doprowadzić może poważnych perturbacji w domowym budżecie. Na marginesie dodam, że klasa średnia w RP szacowana jest na 10% ogółu społeczeństwa. W krajach bogatych ten odsetek zbliża się do 40 %. Rozwierające się coraz bardziej ekonomiczne nożyce zamożności mogą proces awansu społecznego coraz bardziej hamować
*
„Siła robocza w Stanach Zjednoczonych - i na całym Zachodzie - składa się z mas ludzi słabo wykwalifikowanych oraz znacznie mniejszej liczby osób o bardzo wysokich kwalifikacjach. Pomiędzy tymi dwoma krańcami mamy pustkę. Ogromna liczba ludzi została wyzwolona z kieratu dawnego przemysłowego kapitalizmu tylko po to, by okazać się całkowicie bezużyteczna. Osoby o niższych kwalifikacjach - obojętnie, czy noszą kombinezony robocze, czy garnitury - po prostu nie mają gdzie pójść. Są zbędne i wiedzą o tym. To zaczęło się na dobre, jeszcze zanim rynek pracy się załamał. Nierówność jest podstawową cechą dzisiejszej gospodarki. Przybiera ona wszelkie możliwe formy: gigantycznych premii dla menedżerów, coraz większej nierówności dochodów, stagnacji zarobków w wypadku dawnej klasy średniej. A nierównościom materialnym towarzyszy coraz większa nierówność społeczna.” – Jeszcze raz, Richard Sennett, wykładowca Massachusetts Institute of Technology oraz London School of Economics.
**
Zbliżając się do końca tej opowieści ( zdaję sobie sprawę, że niełatwej, ale może dacie radę: -)), wróćmy na nasze podwórko. Przedstawicielka pokolenia’89, dziś bezrobotna, powiedziała, że ma świadomość, że teraz dłużej trzeba będzie pracować na samochód i dłużej starać się o kredyt w banku na własne mieszkanie.
Natomiast Michał Sołowow (1962) jeden z najbogatszych ludzi w Polsce stwierdził w ostatnim z wywiadów dla Dziennika, że „nazajutrz” będziemy żyli oszczędniej. Oszczędniej, bo będziemy uczciwie mierzyć siły na zamiary.
Oszczędniej, bo będziemy rozsądniej planować cele konsumpcyjne, oparte nie tyle na radosnej niewiadomej, a na twardym stąpaniu po ziemi. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że praca pełnoetatowa nie zniknie i nie zniknie umowa na czas nieokreślony. Bo są to dwa elementy, które w długiej perspektywie czasu przyczyniają się do wzrostu zamożności kraju.
Być może małe i średnie wygra z korporacjami, w których zostały przekroczone granice bezpieczeństwa, ze względu na odległość dzielącą top managament od układu właścicielskiego. - W wielu wypadkach realni właściciele nie pozwoliliby na tak wysoki poziom ryzyka, którego dzisiaj efektem są bankructwa i premie wypłacane niejako w nagrodę za doprowadzenie tysięcy ludzi do zupełnie realnej biedy.
*
Rychu
*
Zdjęcie „ Aaaa przyjmę pracę” ( mój tytuł) pochodzi z portalu Money.pl