Budowa wodociągu w Aleksandrowie jest bodaj najistotniejszym błędem obu drużyn w walce o cmentarz. Zwolennicy nie potrafili wykorzystać szansy, jaką dawał wodociąg, aby przyspieszyć budowę nowego miejsca pochówku. Przeciwnicy tej inwestycji nie wykorzystali sprzyjających momentów, kiedy to wygrywali wyroki w sądzie, aby zmusić gminę/dzielnicę do wysupłania środków na wsparcie rozwoju sieci wodociągowej poprzez przyłączenie jak największej liczby odbiorców.
Dziś, gdy wszystko jest już jasne, a obóz zwolenników tryumfuje słychać zewsząd – przyłącza to nie nasza sprawa! Wodociąg to nie nagroda za niechciane sąsiedztwo, tylko naturalna konsekwencja bycia w granicach stolicy, za którą trzeba słono zapłacić.
***
„Przestanę protestować…”
*
Tak, co najmniej dwukrotnie zarzekał się w 10 rocznicę batalii o cmentarz „M-cin”.
Oto, co pisał: „…Mam dom ok. 200 m od planowanego cmentarza. I co?
Wybudujesz mi wodociąg? Wydzielenie 5000 metrów to zasłona dymna. Reszta gruntów
parafii za 2 lata dołączy do cmentarza, bo się znowu miejsce wyczerpie…” I dalej:
„I żeby było jasne: będę miał wodociąg - przestaję protestować…”.
*
To był rok 2004, dziś zbliża się do końca rok 2008 i woda miejska nie płynie w żadnym z aleksandrowskich kranów. O mały włos i nie byłoby jej w przyszłości na N. Bonaparte.
Ulica ta pierwotnie została wskazana w WPI przez MPWiK, jako łatwa w realizacji ze względu na brak infrastruktury, potem skreślona z planu i ponownie przywrócona do planu na wyraźne żądanie Rady Osiedla.
A "M-cin"?
- Jeszcze musi protestować.
*
W ten oto sposób najbliżsi sąsiedzi nowego cmentarza mieli się znaleźć poza zasięgiem rury z wodą. Nowa koncepcja budowy wodociągu na tej ulicy zakłada położenie dwóch rur – jednej od strony ul. Technicznej, drugiej od strony ul. Podkowy, z przerwą od Morskiego Oka do granicy lasu na tzw. Różance. Widać, cmentarz nie potrzebuje wody pitnej.
***
O połykaniu żaby…
*
Rada nowej kadencji starała się w pewien sposób przygotować mieszkańców na spotkanie z dobrem, jakim dla wielu miała być miejska woda. Została przeprowadzona akcja informacyjna, na czym polegają reguły „gry w wodociąg”, były również wskazane możliwe strategie postępowania. I nie ma, co ukrywać – w najtrudniejszej sytuacji znaleźli się ci z nas, którzy mieszkają przy utwardzonych ulicach, jeszcze gorzej, gdy tymi ulicami jeżdżą autobusy. Im bliżej wyłonienia wykonawcy ułożenia magistrali wodnej na Złotej Jesieni, tym było bardziej niż pewne – na żadne ulgi w budowie przyłączy ani ze strony Wawra, ani ze strony MPWiK liczyć nie można. Pozostało tylko połknąć „żabę w całości”.
*
Kalendarium owego „połykania” wyglądało tak:
*
- Początek marca br. zebranie z wykonawcą - firmą „Drokan”. Właściciel firmy przekonywał, że tylko z nim będzie najtaniej, bo zawsze najtrudniejszym zadaniem jest tzw. organizacja ruchu na ulicach i drogach będących w gestii ZDM-u.
- Początek maja, ruszają prace na Złotej Jesieni, tak szybki postęp tychże prac był możliwy dzięki zgodzie jednego z właścicieli działek, który pozwolił Drakonowi założyć „bazę” –
Właściciel posesji wymógł podpisanie umowy za stacjonowanie sprzętu i składowanie materiału. W nagrodę, jako jedyny zamyka ten rok wykonaniem przyłącza ( studni wodomierzowej).
- Środek czerwca, – jako, że zadanie miało być zrealizowane pod klucz, wszystkich chętnych ( ok. 7-miu osób odwiedza p. projektant, kasuje zaliczkę i informuje, że projekt będzie gdzieś pod koniec września).
- Październik, projekty są, ale ich rozliczenie leży po stronie wykonawcy przyłącza.
- Listopad – równa nawierzchnia na Złotej Jesieni zamyka organizację ruchu i dalej trwać będą sprawy papierowo – odbiorowe. Pierwszy mróz i pierwszy śnieg to dowód, że o budowie przyłącza należy zapomnieć przynajmniej do wiosny.
***
Dlaczego nie tak miało być?
*
Na ostatnim zebraniu mieszkańców z władzami Wawra okazało się, że wszyscy są zainteresowani rozwojem wodociągu, ale w gruncie rzeczy ich to wcale nie interesuje.
Wawer wystawia „zlecenie”, czyli informuje MPWiK, że chciałoby, aby przedsiębiorstwo ułożyło „rurę”. MPWiK umieszcza tą potrzebę w swoich planach i organizuje przetarg na wykonanie wodociągu.
Wykonawca robi swoje, wystawia fakturę i idzie po pieniądze do MPWiK.
MPWik melduje o wykonaniu zadania miastu i zgłasza się z fakturą do kasy miasta.
I wszyscy są …zadowoleni.
Miasto, bo wodociąg jest, MPWiK, bo realizuje swoją misję, wykonawca, bo ma przerób i zysk. Nie ma tu miejsca na Kowalskiego i Nowaka – oni niech sami zawracają Wisłę kijem.
Gdyby ktoś z Wesołej lub z Józefowa przeczytał te słowa mocno by się zdziwił, że Kowalski z Nowakiem nie tylko słono „becelują”, ale też po ich stronie jest organizacja papierów, pozwoleń i szukanie wykonawcy.
Ale dziś wodociąg jest również na ul. Stawowej. Mieszkańcy, którzy byli na wspomnianym wyżej zebraniu zgodnie twierdzili, że nikt ich nie uprzedził, a jeszcze rozbabrał ulicę i poszedł. I w tym miejscu runęła misternie zbudowana historia, że wszyscy chcą, wiedzą i informują.
– Tak naprawdę nikt nikogo nie informuje, bo nie jest zainteresowany. Gdyby mieszkańcy Stawowej zaglądali na f.pl wiedzieliby, że firma, która wygrała przetarg nie jest zainteresowana budową przyłączy i wiedzieliby, kiedy rozpoczną się prace.
Czy następni będą wiedzieli o budowie wodociągu na swoich ulicach?
- Może, jeśli sami będą wydzwaniać do Wydz. Inwestycji lub będą nękać Radę Osiedla.
Gdyby nie przypadek, nie wiedzielibyśmy nawet, kiedy zamkną ul. Złotej Jesieni, aby wylać nowy asfalt.
I jeszcze jedno – mieszkańcom Stawowej trudno jest wyegzekwować odbudowę ulicy, do tzw. stanu pierwotnego – w głównej mierze, dlatego, że ulica była przez nich utwardzana samorzutnie i miejscami – tu rada dla innych:, jeżeli utwardzenie nie zostało wykowane przez Wawer należy wykonać dokumentację fotograficzną stanu sprzed ułożenia wodociągu, wtedy łatwiej będzie walczyć o odbudowę nawierzchni, w innym wypadku wykładnia „stanu pierwotnego” leży po stronie wykonawcy.
***
Co ma robić Kowalski i Nowak z Zagórzańskiej ( 49 m) i Zł. Jesieni?
*
Przy założeniu, że firma Drokan chciała, ale nie mogła - wszystkim nieszczęśnikom z tych ulic pozostaje ( alternatywnie):
a) Cierpliwie czekać – jak dotąd ich koszty to 800 zł. i nerwy. W 2009 koniunktura wyraźnie wyhamuje, Wykonawca będzie miał więcej czasu, aby wypełnić. zobowiązania ( projekt jest ważny napewno 2 lata, można ważność przedłużyć o rok)
b) Domagać się od p. projektant zwrotu zaliczki, lub wydania projektu – będzie to działanie pośrednie na Wykonawcę, aby ten zaczął się bardziej starać.
c) Odebrać projekt i szukać nowego wykonawcy.
d) Czekając, dać upust swej frustracji i napisać skargę do Wawra i MPWiK, że nie tak miało być…
*
Okoliczności łagodzące- warto je wziąć pod uwagę:
a) Wykonawca obiecywał budowę przyłączy w dobrej wierze, w myśl zasady „ będzie pan zadowolony”
b) Niewielka liczba chętnych, przy ogromnej ilości zleceń odsuwała termin budowy przyłączy na plan dalszy
c) Uwzględniając „ to nie nasza sprawa” – chcąc być w zgodzie z prawem, Wykonawca może przystąpić do prac po zakończeniu procesu odbiorów, – czyli gdzieś na Sylwestra.
I tu uwaga: wszyscy powinni zapytać, czy zostały wykonane opaski na magistralę wodną dla ich przyłączy, przed położeniem asfaltu. Jeśli nie, to jest to wina Wykonawcy, ale też MPWiK nie interesuje kwestia opasek, a ZDM nie jest zainteresowane pruciem asfaltu w trakcie 3 letniej gwarancji. Tak, więc tego typu działania są …niezgodne z prawem. Oto Polska( oto Warszawa) właśnie.
***
Koniec musi być optymistyczny
*
Pionierom wodociągu w Aleksandrowie cześć i chwała.
Następni niech się uczą na ich błędach. Kto chce poznać treść umowy na budowę przyłącza ( 7 stron), której wykonawca nie podpisał mówiąc” To by było samobójstwo” może ją otrzymać pod adresem: forum_aleksandrow@o2.pl