15 lat batalii o cmentarz cz. 2 - lata 90-te.

Budowa nowego cmentarza w Aleksandrowie przypomina trochę proces zamiatania pod dywan. Brak jest wielu konkretnych informacji. Chronologia wydarzeń również pozostawia wiele do życzenia. Wszystko, czym dysponujemy to strzępy dyskusji z internetowego forum, fragmenty opinii uczestników tego konfliktu i artykuły prasowe z tamtego okresu. Niby dużo, a jednak ciągle za mało, aby oddać wiernie ostatnie 15 lat walki o(z) cmentarz(em).
***
Kluczem do zrozumienia źródła konfliktu wydają się być słowa autorki „Falenicy”, która temat cmentarza kończy słowami:
„ Z biegiem lat sytuacja stawała się coraz trudniejsza dla parafian z Falenicy i Aleksandrowa. Wielu mieszkańców zrozumiało, że byli manipulowani przez właścicieli działek…”
I dalej:
„, Jaka z tej sprawy płynie nauka? Ano taka, że tu, jak wszędzie prywata przeważa nad dobrem publicznym, a Polacy nie potrafią porozumieć się w sposób cywilizowany. Szkoda, że wcześniej władze Gminy/Dzielnicy nie potrafiły doprowadzić do rozwikłania problemów narosłych wokół tej bardzo ważnej inwestycji…”
***
Słowa drogowskazy to: manipulacja, prywata, dobro publiczne.
Ale o tym później – na początek wróćmy do lat 90 – tych ubiegłego stulecia. Do pierwszego dziesięciolecia nowego podmiotu administracyjnego – Wawra i stołeczności Aleksandrowa.
Przypomnijmy:
- 2.01.1992 - Aleksandrów zostaje włączony w granice Pragi Południe
- 1994 – Wawer wybija się na „niepodległość” i odtąd młoda samorządność zachłystuje się wolnością i zasadą „róbta, co chceta”.
***
W tym samym roku pada propozycja zawarcia porozumienia trzech parafii, co do budowy nowego cmentarza. W dziesiątą rocznicę batalii o cmentarz mało, kto pamięta, że było jakieś porozumienie. Począwszy od 1997 roku mówi się tylko o cmentarzu falenickiej parafii. Jednak wówczas, tj. w 1994 roku Aleksandrów jest najmłodszym osiedlem nowej gminy Wawer sąsiadującym z Falenicą, z którą tworzył wiele lat jedną parafię, gdzie istnieje już cmentarz i kaplica cmentarna z dobudowanym kościołem, za pieniądze głównie mieszkańców Falenicy. Lokalizacja nowego miejsca pochówku ma stanowić niejako lustrzane odbicie istniejącego. Czy wówczas mogło to komuś przeszkadzać? Wszak ludzie w tym miejscu przywykli do jednego cmentarza, to nie powinno było to stanowić różnicy, że powstałby drugi.
***
Aleksandrów z roku 1994 nie odbiega wyglądem od tego w 1992 roku – cmentarz będzie położony na jego końcu. Dalej są już skupiska pojedynczych domów zwane koloniami. A teraz czas na pytanie:
Dlaczego to był strzał w dziesiątkę?
a) Chociaż na chwilę rozwiązywał problem grzebania zmarłych – cmentarzy w tym czasie nie miały: Anin ( z dzisiejszym Sadulem ), Międzylesie, stary Wawer. Istniejące cmentarze (Marysin, Zerzeń, Miedzeszyn, Radość)z trudem radziły sobie z przyjmowaniem zmarłych z poza macierzystych parafii.
b) Władza, która zobligowana jest do zorganizowania miejsca grzebalnego nie musiała wydatkować żadnych środków na nowe inwestycje – utwardzona Złotej Jesieni i autobus załatwiały sprawę.
c) Ludzie w Aleksandrowie są niejako przyzwyczajeni do cmentarzy, więc opór społeczny powinien był być znikomy.
d) Cmentarz miał powstać z inicjatywy kościoła katolickiego i ze składek wiernych. Wszelkie niezadowolenie spływało na kościół, który to zamiast władz miał wyjąć rozżarzony węgiel z ogniska - jakim zawsze staje się pozyskanie miejsca na pochówek.
***
Warto jednak poznać głównych bohaterów tego dramatu:
a) Inwestor – falenicka parafia, której mieszkańcy Aleksandrowa powinni wiele zawdzięczać. Gdyby nie wysiłek falenickiej społeczności, Aleksandrów nie miałby kościoła i nie stałby się samodzielną parafią. Zarówno parafia, jak i społeczność lokalna dobrze zorganizowane i mające poparcie u władz ( o tym w odcinku nr 3) . Inicjatywa Falenicy ( Aleksandrowa i Miedzeszyna ?) znalazła od razu poparcie dostojników kościelnych. Orędownikami budowy byli zarówno bp. Romaniuk i później ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej bp. Głódź. W latach 90-tych nie do pomyślenia byłoby „wyklaskanie” nowego pasterza diecezji warszawskiej w trakcie Ingresu, czy okazanie niezadowolenia z nominacji na nowego pasterza diecezji gdańskiej.

b) Gmina/Dzielnica Wawer w tamtym okresie targana licznymi nieprawidłowościami ( inni powiedzieliby aferami, ale może to za duże słowo?), o których rozpisywała się prasa lokalna i stołeczna. Tematy różne - od działek na Płowieckiej, poprzez Górkę Delmacha na działkach pod Trasę Siekierkowską skończywszy.
Tu uwaga - nie wiemy, dlaczego od inicjatywy trzech proboszczów do momentu złożenia wniosku o warunki zabudowy minęły 3 lata. Być może powiększenie istniejącego cmentarza o dalsze 0, 5 ha w 1996 roku rozwiązało ten problem? Chociaż, biorąc pod uwagę post internauty z 2004 roku wynikałoby, że przy założeniu organizacji 70 pochówków rocznie, to te 5000 m. kw. powinno wystarczyć na 20 lat.
Tak się jednak nie stało.

Nie wiemy również, kiedy tak naprawdę kupiono prawie 5-cio hektarową działkę od Lasów Państwowych. Ale wiemy, że lata 1997-98 na załatwienie kwestii formalnych były po temu… najlepsze. Burmistrzem Gminy Wawer był wówczas p. Dariusz Godlewski mieszkaniec Falenicy. Czy w sprawie tak ważnej inwestycji ( jak ją określa p. B. Wizimirska) mógł odmówić? Czy mógł odmówić swoim sąsiadom i wyborcom i nie wydać decyzji pozwolenia na budowę w 1998 roku? Czy mógł odmówić zważywszy, że problem, z którym powinna uporać się władza, miał załatwić kościół rzymsko-katolicki? A koszty Wawra oscylowały wokół zera.
Nikt z nas, kto byłby na miejscu ówczesnego burmistrza nie wydałby innej decyzji. Decyzja mogłaby być może inna tylko wtedy, gdyby mieszkał w tym czasie w Aleksandrowie:).
c) Lasy Państwowe nie były i nie są organizacją typu Liga Ochrony Przyrody. To przedsiębiorstwo, które ma przynosić zysk. Lata 90 –te to okres głębokiej transformacji gospodarki, to czas pozbywania się aktywów nie mających wpływu na długofalowy zysk przedsiębiorstwa, lub których sprzedaż może w danym momencie poprawić wynik finansowy ( premia) bądź uratować miejsca pracy. Jak było w tej sytuacji wiedzą tylko ci, którzy podpisali się pod aktem notarialnym kupna - sprzedaży? W grę mogły też wchodzić takie powody, dla których zdecydowano o sprzedaży tego terenu jak: niewielka działka leśna, z mało atrakcyjnym biznesowo drzewostanem i dodatkowo otoczona wokół działkami prywatnymi.
d) Wreszcie sami mieszkańcy Aleksandrowa – najbardziej tragiczna przypadła im rola. W Aleksandrowie nigdy się specjalnie nie przelewało. Pierwsza połowa lat 90-tych to ciągłe obawy o pracę, o byt. Dla części mieszkańców najmłodszego i co tu dużo mówić - jednego z najbiedniejszych i najbardziej zaniedbanych osiedli nowej gminy Wawer, perspektywa budowy cmentarza oznaczała po prostu możliwość dorobienia jakiś tam pieniędzy. Ci ludzie nie zadawali sobie pytań typu: a czyj to ma być cmentarz, dlaczego akurat w tym miejscu? Wielu pytanych, co im dało przyłączenie do Warszawy, odpowiadało – dwa czerwoniaki ( autobusy).
Ale byli też tacy, którzy nie bali się wówczas zaryzykować - pożyczali pieniądze, brali kredyty i skupowali ziemię.
- W 1994 jeszcze wartą niewiele, w 1997 już cenną . Dziś dawni ryzykanci mogą powiedzieć, że warto było spróbować i, że w ich sytuacji stołeczność procentuje i to bardzo:).
Nie można też zapomninać o producentach pomników.
O jednym z nich – p. Teofilu tak wspomina autorka „Falenicy”: „W ostatnich latach, z powodu braku miejsc na cmentarzu, świadczy głównie usługi pogrzebowe”. Należy też wymienic grupę Aleksandrowian, którzy już wtedy nie mogli zrozumieć, dlaczego cmentarz ma wyrosnąć w środku osiedla i dla których każdy 1 Listopada oznaczał (i nadal oznacza) poważne kłopoty komunikacyjne. Prawdą jest też , że wielu wówczas walczących z cmentarzem, dziś widząc jak się sprawy mają i będąc bliżej przekroczenia „Rubikonu” pytają niczym Nikodem Dyzma – a na cholerę była mi ta walka?
***
W 2004 roku wróciła dyskusja nad cmentarzem za sprawą programu w telewizji POLSAT i artykułem w Gazecie Wyborczej. Wówczas to internauci pytali o referendum. A jak powinno brzmieć pytanie, żeby zadawalało zwolenników i przeciwników?
Bo na przykład jest różnica, która przechyla szalę to w jedną, to w drugą stronę. I tak:
- czy jesteś za/ przeciw budową (wie) cmentarza w tym miejscu Aleksandrowa? ( tu mamy wyjście – jak nie tu, to gdzie indziej będzie budowany cmentarz tj. w innej części Aleksandrowa lub Wawra)
- czy jesteś za/ przeciw budową (wie) cmentarza w Aleksandrowie? ( tu wyjścia nie mamy – jak nie tu, to zostaje nam cmentarz Południowy).
***
Dobrze sformułowane pytanie jest kluczem do wygrania referendum. A atuty "strzału w dziesiątkę", o których była wcześniej mowa tylko pogłębiły dramat Aleksandrowa – nikt nie chciał słyszeć o innej lokalizacji.
Bo czy Wiązowna administrująca Aleksandrowem do roku 1992, byłaby zainteresowana, aby w tym miejscu powstał nowy cmentarz dla mieszkańców tej gminy? Mało prawdopodobne – odległość od centrum Wiązowej i brak infrastruktury drogowej czynił tę lokalizację mało atrakcyjną.
Czy władze Wiązowej poparłyby pomysł budowy cmentarza parafialnego Falenicy w Aleksandrowie, gdy ta nie leżałaby w granicach administracyjnych tej gminy?.
Czy w końcu nie było tak, że Aleksandrów miał zapłacić frycowe za przyłączenie tego osiedla do stolicy?
***
Więcej tu pytań niż odpowiedzi.
Również ostatnie pytanie z części pierwszej 15 –stu lat batalii o cmentarz będzie musiało poczekać na odpowiedź, która pojawi się następnym razem:).
***
Kto z nas wie więcej i lepiej, niech nie trzyma tego w tajemnicy. Zachęcamy do ujawnienia innych prawd, bo w tym wypadku nie ma jednej:).