Smród przychodzi po zmierzchu…

Okres wiosenno – letni powinien dać nam trochę wytchnienia, a jednak nie daje.
Poniżej post z falenicy.net.

stefhen343

Czy na prawdę nie ma sposobu na trucicieli powietrza w Aleksandrowie?

Proceder ten powtarza się zwykle, gdy Słońce chowa się gdzieś za Wisłą... Kiedyś izolacje kabli, plastikowe naczynia tliły się w przydomowych ogródkach, dziś działalność ta przechodzi do podziemia, tzn. pali się w domowych piecach...

Ludzie, co trzeba zrobić, by wytłumaczyć tym smrodownikom, że te dioksyny uwalniające się podczas spalania to najstraszliwsza trucizna z którą cywilizowany Zachód Europy walczy i boi się jak przysłowiowy diabeł wody święconej?

Wystarczy przecież wpisać w przeglądarce internetowej hasło "dioksyny" by dowiedzieć się o ich szkodliwości. Nie róbmy sobie piekła na Ziemi!

Błagam, nie gódźcie się na to, by Wasz "zaradny" sąsiad fundował Wam i Waszym dzieciom, bliskim, krewnym chorób, których nie życzylibyście nikomu...

Pozdrawiam wszystkich, którym ten problem nie jest obojętny.

* * *

Komentarz?

Gdy w trakcie posiedzenia Rady padł głos o wprowadzeniu restrykcji za trucie, zaraz odezwały się głosy, że tak nie można, że bieda, że … członkowie Rady też pala.

Nie zawsze udaje się sprawę rozwiązać polubownie jak w przypadku interwencji Jarka ( Kodeks Sąsiedzki), czasem pozostaje wzywanie Straży Miejskiej – aż do skutku. Zimą jest łatwiej – śmieci grzeją całą dobę i można dostrzec źródło smrodu, latem cały proceder ma miejsce późnym wieczorem.

I jeszcze jedno – błądząc w lesie, znakiem orientacyjnym są nam śmieci – coraz większe sterty świadczą, że jesteśmy bliżej cywilizacji. Okropne, ale prawdziwe.
f_a