O życiu w samochodzie…

To kolejna część naszego poradnika dla wszystkich, którzy planują osiedlić się na obrzeżu miasta.
Być może już pod koniec tygodnia stanie się to, co dotychczas było nierealne – Aleksandrów zyska nowe połączenie z Falenicą, a przez z nią również z innymi częściami miasta. Mowa tu o utwardzonej i wyasfaltowanej ul. Podkowy.

Niestety to, co nas czeka w niedalekiej przyszłości nie napawa optymizmem. Trzeci kwartał 2008 – rozpoczęcie budowy cd. Trasy Siekierkowskiej wraz z budową ronda Płowiecka / Ostrobramska. Będą utrudnienia, ale może nie tak bolesne jak w przypadku wcześniejszych estakad. Trzeci kwartał 2009 – budowa tunelu w Międzylesiu, ronda, przejścia podziemnego. W tym miejscu nadal nie widać koncepcji rozprowadzenia ruchu – mówi się tylko, że obecne ronda na wysokości przejazdu PKP będą funkcjonować przez cały okres budowy. Co to oznaczać będzie w praktyce? Zapewne konieczność wcześniejszego wstawania i zrywania swoich pociech do szkoły.

Oczywiście pytania pozostają:
a) Dlaczego w Wawrze i na naszym osiedlu panuje taki chaos komunikacyjny ( brak oznakowania skrzyżowań, brak rond i sygnalizacji świetlnej?
b) Dlaczego nie zbudowano wiaduktu w Międzylesiu 2000 roku, kiedy ruch był o wiele mniejszy?
c) Dlaczego nie postawiono na rozwój kolei i parkingów?

Dziś pozostaje nam zacisnąć zęby i czekać. W końcu, aby było lepiej, na początku musi być gorzej:)

W takich momentach tęsknimy za „niewolą egipską” tj. blokiem.
I mając to na uwadze przytaczamy tę historię...
źródło: Rzeczpospolita)
* * *
Jest taka rzecz, bez której nie da się żyć w domu za miastem, szczególnie pracując w centrum oraz mając dzieci w wieku szkolnym. Chodzi oczywiście o samochód. Najlepiej, gdy w takiej sytuacji są dwa auta w rodzinie. Ich posiadane jednak nie tylko podnosi koszty utrzymania, ale także wpływa znacząco na zmianę, jakości życia.
Znajoma opowiadała, że odkąd wyprowadzili się pod miasto, do wymarzonego domu, właściwie spędza życie w samochodzie, rozwożąc dzieci i stojąc w korkach. Mówiła, że zdawali sobie z mężem sprawę, że koszty ogrzewania w sezonie będą wyższe niż w bloku, że trzeba będzie poświęcić czas na dbanie o działkę, bieżącą konserwację domu. Nie mieli jednak świadomości, z jak dużym obciążeniem finansowym będzie się wiązało utrzymanie dwóch aut w rodzinie, kiedy nawet do sklepu jest kilka kilometrów, do szkoły – kilkanaście, nie mówiąc o dojazdach do pracy. Do tego doszły podwózki dzieci na zajęcia pozalekcyjne oraz – z czym trudniej było się już rodzicom pogodzić – do rówieśników pociech, na imprezy.
– Jak znaleźć czas na zrobienie czegoś w domu czy wokół budynku, gdyż ciągle krążę jak taksówka. Więcej czasu stałam w tygodniu w korkach niż przy kuchni – opowiadała znajoma.
Po miesiącach rodzinnych przepychanek, kto ma się zwolnić z pracy, bo trzeba odwiń eźć czy przywieźć gdzieś dzieci, z kłopotu wybawił ich sąsiad, emerytowany taksówkarz. Dostał za zadanie wożenie dzieci do szkoły oraz na zajęcia w określone dni. Rodzice, żeby to udźwignąć finansowo, wyjeżdżali do pracy jednym samochodem. Gorzej było z powrotami. Żona zwykle czekała na męża w mieście, robiąc zakupy lub złoszcząc się, a pod wieczór zjeżdżali do domu.