O powrotach...

W powietrzu unosi się juz duch weekendu, chociaż mówi się o nadciągających gradobiciach i wichurach.
Miejmy nadzieję, że nie będzie aż tak źle:)

Na weekend historia o powrocie do … apartamentu.

Cd dalszy poradnika dla "osadników" w Aleksandrowie.
Chociaż ci, co się zdecydowali tu osiąść to twrdzi ludzie:) Żródło: Rzeczpospolita

* * *

Państwo W. od lat marzyli, aby porzucić duże miasto i zamieszkać z dala od spalin i hałasu. Po kilku latach małżeństwa, kiedy mieli już lepszą pracę, postanowili zamienić swoje trzy pokoje w bloku na 250 mkw. za miastem. Mówili, że potrzebują przestrzeni i zieleni po pracy. Postanowili, że działka i dom będą inwestycją ich życia. Budowa trwała dwa lata. Dom był trochę na zapas jak na ich potrzeby: przestronny, piętrowy, wykończony z użyciem dobrej jakości materiałów – bez oszczędności. Kuchnia i łazienki okazały się najdroższymi pomieszczeniami w domu ze względu na nowoczesne wyposażenie.
Dużo W. zainwestowali także w ogród – trawa gęsta jak dywan, mnóstwo nasadzeń, oczko wodne. Garaż, brama, system podlewający zieleń – pełna automatyka. Duży taras, aby w weekendy pić na nim kawę, kamienny grill, altanka.
Dość szybko W. zorientowali się jednak, że mają za mało czasu, aby korzystać ze wszystkiego, w co zainwestowali. Superwanna –podświetlana, taka duża, że do starej łazienki na pewno by nie weszła, z mnóstwem dysz masujących – stała właściwie nieużywana, bo zastępował ją prysznic, podobny do tego, jaki mieli w bloku. Brakowało im także czasu na relaks w ogrodzie. Nie to jednak było najbardziej przykre. Prawdziwe kłopoty nadeszły wraz z zimą. Drewno, które kupili do kominka, było mokre, więc zrezygnowali z romantycznych wieczorów przy ogniu, bo ten nie chciał się palić (a z siedzeniem przy kominku m.in. kojarzyła im się przeprowadzka do domu).
Śnieg jednak, czyli odgarnianie go z podjazdu czy blokująca się w najmniej odpowiednim momencie automatyczna brama wjazdowa – to wszystko przygniotło państwa W. szczególnie mocno. Miało być przecież komfortowo i spokojnie, a tymczasem codzienne wyzwania związane z utrzymaniem domu przerastały ich. Postanowili, że przetrzymają do wiosny, a potem znów będzie normalnie.
Niestety, ta piękna pora roku dla posiadaczy działki oznaczała kolejne wyzwania: zgrabienie podwórka, skoszenie trawy, przycięcie krzewów etc. Ładnie urządzony teren domagał się ręki gospodarza, którego... ciągle nie było. W tygodniu podróżował służbowo, a w weekendy odpoczywał. Można było kogoś wynająć, ale jak go samego wpuścić na teren, skoro gospodarze długo pracowali?
Czarę goryczy przepełniła brama garażowa, która pewnego ranka nie chciała wypuścić pani domu i jej auta do pracy, po raz kolejny zresztą. Tymczasem pana domu nie było, bo był w kolejnej delegacji – pracował ciężko na coś, z czego właściwie nie korzystał. Gdy W. wrócił, żona oznajmiła, że ma dość tego domu i właściwie szuka nowego mieszkania. Podobno W. spadł kamień z serca, bo sam czuł, że posiadanie domu go przerasta. Państwo W. zamienili więc swój luksusowy dom na peryferiach na równie luksusowy apartament w mieście. Największą zaletą nowego lokum, oprócz lokalizacji w centrum, był... administrator budynku. Rozwiązywał bowiem ich bieżące problemy.