Czy Aleksandrów może stać się Józefowem?

To w gruncie rzeczy nie do końca pozbawione sensu pytanie. Trzydzieści lat temu na pytanie gdzie leży Józefów padała odpowiedź, że koło Otwocka. Dziś dumni mieszkańcy Józefowa na pytanie gdzie leży Otwock, odpowiadają – koło Józefowa:)
Naszym zdaniem ten fragment o Józefowie znalazł się
w opowieści o Aleksandrowie wcale nie przypadkowo.
M. Olszewski z Tygodnika Powszechnego jakby sugerował,
w którym kierunku powinniśmy zmierzać, ale też, jakich błędów nie należy powielać.

Za 10 lat Aleksandrów to będzie bez mała 8 tysięczne osiedle z tzw. centrum powyżej zdewastowanego cmentarza na ul. Ks. Szulczyka. Jest więc o co walczyć...

* * *

To nie jest sypialnia

Aleksandra Klimont-Bodzińska i Cezary Klimont to jeszcze inna część podmiejskiego kalejdoskopu. Mieszkają w Józefowie, jakieś 10 km w linii prostej od Aleksandrowa. Dwa samochody, schludne kondominium za płotem, domofon.

Urodzeni gdynianie, zdobyli na początku lat 90. Warszawę jak argonauci. Mieli dobre prace w prestiżowych zawodach (konsulting, dziennikarstwo, public relations), ładne i duże mieszkanie na uznawanym za jedną z najlepszych warszawskich dzielnic Powiślu. Przy trzecim dziecku uznali, że chcą lepszego powietrza i chociaż kawałka trawnika, na którym potomstwo będzie mogło się bawić bez obawy o wdepnięcie w szkło czy w psie odchody.

Cezary: – Mówi się, że przedmieście odcina od kultury, bo każde wyjście do kina lub teatru staje się wyprawą. To prawda, ale nikt nie dodaje, że małżeństwo z dziećmi ma inne priorytety. Poza tym w soboty do teatru jedziemy 20 minut.

W przypadku Klimontów decyzja była tym łatwiejsza, że w okolicy działają katolickie szkoły Stowarzyszenia „Sternik”, do których posłali dzieci. – Nie traktujemy Józefowa jak sypialni. Tu są restauracje, kino, ośrodki sportowe. Pracujemy w Warszawie, ale duża część naszego życia toczy się tutaj – tłumaczy Aleksandra.

Koszty? Nie tylko dojazdy, ale też rozluźnienie kontaktów z przyjaciółmi z centrum.

Na mapie polskich przedmieść podwarszawski Józefów jest nietypowy. To miasto z rzemieślniczą tradycją i lokalną dumą. Nowi (blisko 200 rodzin w ciągu ostatnich dwóch lat) wtapiają się w dobrze zorganizowaną przestrzeń. Stacja kolejowa, sklepy otwarte do późna, w sobotę w pizzeriach i restauracjach tłok. Blisko spełnienia postulatów urbanistów, którzy apelują, żeby projektując przedmieścia nie zapominać o przestrzeni publicznej.

Tylko ten płot wokół kondominium. Część urbanistów uznaje szczelnie zamknięte osiedla za szkodę wyrządzaną społeczeństwu. Bo dzielą na swoich i obcych, bo kawałkują miejską przestrzeń.

Cezary Klimont irytuje się słysząc, że zamieszkał w getcie. – To hipokryzja – odpowiada. – Nie chcę i nie mam zamiaru zadawać się z panem spod kiosku z piwem. Każdy z nas wydziela wokół siebie prywatny teren i nie jesteśmy tu żadnym wyjątkiem.

Poza tym nie zamykają się za murem. Aleksandra wraz z koleżankami wymyśliła akcję „Józefów bez pornografii” (kobiety przekonywały właścicieli stoisk z prasą do wycofania ze sprzedaży czasopism pornograficznych), działa w Radzie Konsultacyjnej Józefowa, przygotowuje się do założenia „Stowarzyszenia Józefów”.

– Pierwsze, co zrobiłam po przeprowadzce, to wypożyczenie książek o lokalnej historii z miejscowej biblioteki. Żeby wiedzieć, gdzie jestem – wspomina.

Ceny działek w Józefowie nadal szybują w górę. Chętnych coraz więcej. Zaczynają budować bloki.

* * *
I to już koniec "Mapy Podmiejskiej"

A ponieważ weekend zapowiada się uroczo, oderwijmy się od monitorów i ekranów TV. Poznawajmy nasze "tu i teraz":)