Historia świata...

Platforma Netflix (Uwaga! uzależnia:)) właśnie promuje kolejny serial zatytułowany: „Mesjasz” i chociaż historia nie jest oparta na faktach godna jest, moim zdaniem, Waszej uwagi. Ponowne przyjście Zbawiciela dokonuje się tym razem od strony wyznawców Islamu, chociaż z upływem czasu i tak akcja toczy się na terenie Ziemi Świętej. Bohater zapytany przez oficera najlepszego (ponoć) wywiadu na świecie odpowiada na pytanie kim jest? - „Jestem Słowem”. Oczywiście nie zdradzę fabuły, ale ten serial przypomina mi inne zdanie „ U Niego tysiąc lat jest jak jeden dzień, a jeden dzień…”
**
Być może za sprawą szwajcarskiego astronoma możemy rozwiązać tą „sprzeczność”…

Owe tysiąc lat jak jeden dzień oraz to, że na początku było Słowo …wydaje się być czymś w co człowiekowi z twarzą ogorzałą od smartfona trudno jest uwierzyć. Współczesny człowiek często nie wierzy nawet w to, co widzi: płonącą Australię ( przecież co roku płonie) czy też widok martwego wieloryba u brzegu Sardynii z 22 kg. plastiku i martwym płodem ( być może budzi ten obraz chwilową empatię, ale zaraz pod choinką pojawiają się wory plastikowego „badziewia”). Współczesny człowiek wierzy, że dalej będzie można żyć wygodnie, że jeśli już to tysiąc lat niż jeden dzień, a co jeśli era homo sapiens ( tego największego drapieżnika w historii ziemi) dobiega końca?
Heinrich Siedentopf postanowił opisać historię wszechświata w cyklu jednorocznym z podziałem na 12 miesięcy. W tym modelu 1 sekundzie odpowiada w rzeczywistości 160 lat, jedna godzina to 600 tysięcy lat, tydzień to 100 milionów lat. I odwrotnie: to, co trwało 5 miliardów lat, czyli rozwój Wszechświata od rozproszonej mgły aż do obecnego stanu obejmuje jeden rok, to co trwało 100 milionów lat to w tym modelu trwało jeden tydzień…
*
0:00
Jest godzina zero zero, mija pierwsza sekunda 1 stycznia modelowego roku. Wszechświat niczym szklana kula w ciągu pierwszego miesiąca roku rozpada się na miliardy cząsteczek gazu, które już pod koniec stycznia zagęszczą się, w większości tworząc gwiazdy. Jedną z nich będzie nasze słońce…
*
Luty i marzec
Pod koniec drugiego i trzeciego miesiąca powstaną planety, w tym nasza Ziemia
*
Kwiecień
To czas tworzenia się skorupy ziemskiej i pora powstawania oceanów
*
Lipiec i sierpień
Na naszej planecie pojawiają się pierwsze organizmy żywe, które początek biorą gdzieś z materii nieożywionej
*
Listopad
Dopiero teraz pojawiają się inne żywe istoty, których ślad odkrywamy w postaci skamielin. Dopiero w listopadzie przebudowuje się atmosfera ziemska i uwalnia tlen. Pod koniec listopada wegetacja roślinna opanowuje ląd wyłaniający się z wody.
*
Grudzień
Na początku grudnia świat zwierzęcy opuszcza głębię oceanu. W czasie świąt Bożego Narodzenia wymierają gigantyczne dinozaury, którym na jeden tydzień (!!!) udało się opanować Ziemię.
W ciągu jednego grudniowego dnia rozwijają się ptaki i ssaki…
**
31 grudnia godzina 23.00
- Na Ziemi pojawiają się praludzie, w tym tzw. Człowiek Pekiński
31 grudnia godzina 23;50
- Wówczas światu objawia się nasz przodek Neandertalczyk ( każdy z nas ma od 1 do 4 % jego DNA)
31 grudnia godzina 23: 55
- Na globie panuje okres zlodowacenia, ale to na 5 minut przed północą pojawia się Homo sapiens
31 grudnia godzina 23:59:30
Już tylko 30 sekund dzieli nas od otwarcia szampana i to na 30 sekund przed końcem roku rozpoczyna się historia świata jaką znamy…
Dinozaury opanowały Ziemię na 7 dni, my na 30 sekund, albo jako kto woli na 10 minut

Nie wystarczy protestować, chodzić w marszach, nawet zamienić auto spalinowe na elektryczne. Jeżeli pod koniec tego stulecia ma nie dojść do wojny wszystkich ze wszystkim musimy zapomnieć o PKB niczym złotym cielcu, przypomnieć sobie co znaczy umiar. Musimy spojrzeć prawdzie w oczy – w ciągu 10 lat emisja CO2 musi wynieść zero – a to oznacza zaciemnienie, kromkę chleba, jedne buty na trzy lata, koniec wakacji samolotem …jednym słowem czas wojenny.

Możemy też nie robić nic – wyrzucać co kilka lat miliony komputerów, bo kolejny system operacyjny nie będzie już wspierany, walczyć na promocjach o nowe telefony co dwa lata, udawać, że to, co leci z komina jest obojętne dla zdrowia i przed śmiercią spojrzeć w oczy przerażonym dzieciom i wnukom.