Robota.PL (2)...

Szukanie pracy przypomina udział w teleturnieju „Wielka Gra”, w którym zdarzało się, że finalistą w różnych dziedzinach była ta sama osoba. Podobnie rzecz się ma z aplikowaniem na rożne stanowiska w różnych branżach lub dziedzinach, chociaż Polska to nie Szwecja, gdzie nie tak dawno można było jeszcze z powodzeniem zmieniać zawód. Ale zanim będzie o castingach w kwestii pracy, to na początek o tym, co się dzieje w głowie zwalnianego…

*
Jeżeli dostaniesz „cynk” o planowanym zwolnieniu i nic z tym nie zrobisz czekając na finał lub łudząc się jeszcze, że do tego nie dojdzie to czas oczekiwania będzie jednym z najtrudniejszych okresów w życiu. Począwszy od wizyty w sklepie ( przecież już mnie na to nie stać), przez gaszenie zbędnych żarówek w domu, a na grze pt. wszystko jest OK skończywszy, gdy koledzy i koleżanki będą snuć plany na kolejne wolne od pracy, a ty już wiesz, że jesteś poza tym wszystkim. Do ostatniego dnia będziesz musiał udawać przed zwalniającym cię człowiekiem, że o niczym nie wiesz, że życie toczy się utartymi koleinami. A jednocześnie będzie to czas żałoby, bo i tę traumę trzeba opłakać i przeboleć.

Ale możesz też już zachorować „na głowę” – poza dodatkowymi miesiącami dobrostanu odbędziesz swoją żałobę przed, a nie po wylaniu z roboty. Do samego momentu zwolnienia warto się przygotować. Jak? Instruktarz zawiera film o specach od zwolnień „W chmurach” z Georgiem Clooneyem. Zdjęcia bliskich do portfela, możesz zakląć, przewrócić krzesło albo powiedzieć, że w tej sytuacji musisz przeprosić i poszukać otwartego okna ( im więcej pięter tym trudniej o to otwarte). Po co to? Aby móc powiedzieć sobie później, że przynajmniej próbowałeś coś ugrać – dodatkowe pieniądze, inny paragraf na świadectwie pracy albo, że chociaż do zwalniającego nic nie masz, to jego to też powinno boleć, albo przynajmniej powinien mieć przez chwilę dyskomfort spowodowany całą tą sytuacją.

I co potem? Pora na ostrą jazdę bez trzymanki, ale to LinkedIn ma rację – 80 % szukających roboty znajduje ją dzięki znajomym, a nie za sprawą wysyłanych CV. Z czasem im więcej ich wyślesz tym łatwiej będzie ci je czytać ze …zrozumieniem i tym mniej będziesz ich …wysyłał. Pół biedy jeśli jesteś w wieku naszego bohatera z obrazka, ale jeśli nie - to jak będziesz pasował do dynamicznego młodego zespołu? Wszak nie wszyscy znają „Praktykanta” z Robertem de Niro. Informację typu: „minimum dwa lata doświadczenia lub ostatnie lata studiów” to „zaszyta” informacja, że masz być młody i tani ( najlepiej do 5000 brutto). Inne zamaskowane informacje to zatrudnimy pracowników z konkurencji, z bazą klientów, którzy będą od razu przynosili znaczące profity i w wieku do 35 lat. Oczywiście napisane jest zupełnie co innego, ale jeśli dojdzie do castingu szybko dostrzeżesz to, czego wcześniej nie widziałeś. Dopiero po pewnym czasie zrozumiesz jak to możliwe, że mając 8 rekomendacji „ pracodawca rozpatruje twoją kandydaturę” (na 50 wysłanych CV), nie dojdzie do żadnego wywiadu telefonicznego, a tym bardziej do spotkania z rekruterem. Z czasem dasz sobie spokój z podawaniem daty urodzenia czy wieku, bo przecież nie ma dyskryminacji wiekowej i dlaczego masz ułatwiać im zadanie? A niech sobie zliczają lata pracy…

„Wielka gra” to próbkowanie od branży, w której siedziałeś dotychczas, przez urzędy centralne ( 2600 brutto), dzielnicowe ( lepiej – 3500 brutto) po operatorów telefonii komórkowej i banki. Ale nawet jeśli przyjmiesz zasadę „ jeśli ma być biednie ( bardzo) to przynajmniej niech będzie blisko” to wiedz, że na test wiedzy musisz ogarnąć te wszystkie ustawy, kodeksy i zarządzenia o których mowa jest przy opisie stanowiska pracy.

Ta historia ( jeszcze) nie kończy się ( bardzo) źle, ale o Mordorze i pracy na „folwarku Polska” już innym razem. Nie kończy się źle, ale powodu do dumy też nie ma… zawsze są wspomnienia z raju, nawet jeśli nie był to do końca raj.