Propozycja na weekend … Lawendowe Termy

Zamknięte sklepy w niedziele otwierają zupełnie nowe możliwości zagospodarowania weekendów. Mimo dobrej pogody za wcześnie jeszcze na kąpiele w otwartych akwenach, stąd może warto pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa w oparciu o wody termalne. Na początku jednak wybieramy się do Łodzi…

Wyjazd należy zaplanować na 1,5 doby. Wyjazd z rubieży Wawra o godz. 7.50 w sobotni poranek pozwali nam zameldować się pod EC1 już o 9.30 rano. Nasz pobyt w Łodzi zaczynamy od porannego spaceru ul. Piotrkowską – od tej porze jeszcze sennej, ale już z otwartymi cukierniami – kawa i paczki (i toaleta) dla czterech osób to koszt 45 PLN.

Po powrocie do EC 1 odwiedzamy wystawę poświęconą Leonardo Da Vinci – tym razem nie malarzowi, ale genialnemu wynalazcy i inżynierowi. Wystawa przypomina wizytę w Centrum Nauki Kopernik – nie tylko oglądamy, ale też wykonujemy pewne ćwiczenia, wprawiamy w ruch makiety – cena za dwie osoby 98 PLN.

To jeszcze nie koniec naszego pobytu w stolicy „Ziemi obiecanej” - zmieniamy jedynie miejsce parkingowe na okolice Muzeum Kinematografii , gdzie za 10 PLN od osoby przenosimy się do czasów minionych – czasu bohaterów filmu A. Wajdy, bajek na dobranoc i Vabanku – gdy podobnie jak Kwinto zasiadamy przy jednym z trzech czynnych w Europie fotoplastykonów.

Następnie żegnamy Łódź , aby po 65 minutach zameldować się w Centrum SPA Lawendowe Termy. Hotel oddalony jest o 750-800 metrów od Term Uniejów, ale zdecydowaliśmy się na bezpośrednią możliwość opuszczenia pokoju w szlafroku ( szlafroki i ręczniki w cenie doby hotelowej) i procesyjne przejście do strefy wody termalnej ( w cenie doby hotelowej 27-mio metrowy basen, jacuzzi i sauny – zabiegi w SPA dodatkowo ( jak przystało na cztery gwiazdki – wysoko) płatne. Doba hotelowa zaczyna się od 15.00, ale pokój był bez problemu dostępny od 14.30.

Po dotarciu na miejsce pozostałych uczestników ( w sumie 3 pokoje po 399,- PLN za pokój dwuosobowy) udajemy się na spóźniony lunch do pobliskiej karczmy (po nałożeniu na talerz, jest on ważony i wnosi się opłatę – ca” 56 złotych za dwie osoby, w tym napitek – specyficzny kwas chlebowy), dalej wizyta w ścisłym centrum, rzut oka na termy Uniejów, które odwiedzane są chętnie przez bliskich i dalszych Warszawiaków.

Powrót do hotelu to godz. 17.00 i to całkiem dobry moment na nasze kąpiele, ponieważ mimo, że był to pierwszy weekend po Wielkanocy, to obłożenie wynosiło 100 % ( a strefa termalna nie jest z gumy), a ponieważ od 17 do 19.00 za 80 PLN / os. trwa tzw. obiadokolacja z bogatym menu, to świadomie wybraliśmy opcję „po” , ponieważ liczyliśmy, że w tym czasie większość opuści basen.

Kolację zarządziliśmy na godz. 20.00 łamiąc tym razem niepisana zasadę, że w hotelu je się tylko śniadanie.
Menu ? - Wyszukane ( i niezbyt obfite) dania, drogie wina, serwis …niezbyt…
Cztery gwiazdki mogę dać jedynie za wodę termalną i śniadanie ( tu jajecznica z prawdziwych jaj, a nie w proszku), cała reszta – mocne trzy.

Niedzielne przedpołudnie upłynęło nam na wizycie w miejscowym kościele, a że doba kończy się już o 12.00 to na kolejne spotkanie z basenem nie było już za bardzo czasu.

Hotel opuściliśmy o 11.15 i po 15 minutach byliśmy już w ZOO Safari Borysew, a tam cały egzotyczny zwierzyniec położony na 27 hektarach, a ponieważ to zoo, to głównie młodzi rodzice z małymi dziećmi. Fajne, ale kino 7D słabe ( dodatkowo płatne).

O 16.00 byliśmy już w domu.