Ponieważ tematem wiodącym (zaraz po gospodarce – jednak to ona boli nas najbardziej, gdy już szwankuje) są już… wakacje, a wakacje kojarzą się nie tylko ze słońcem, wodą, dobrym nastrojem, ale również z… książką (z seksem oczywiście też:))...
*
A że z czytelnictwem wśród Polaków jest nietęgo – w zależności od danych pojawiają się informacje, że duża grupa obywateli ( ca' 20 mln.) naszego pięknego kraju nie miała w ostatnim roku w dłoniach żadnej książki (należy założyć, że liczba nie uwzględnia małych dzieci, które z natury rzeczy jeszcze nie czytają samodzielnie), lub też , że 37 % z nas, w ostatnim roku, nie miało przed oczami dłuższego tekstu, tj. dłuższego niż …3 strony to, czy książka to strata czasu, czy też źródło mądrości ( i dostatku) narodów?
Na początek poszukajmy odpowiedzi w sąsiednich Niemczech, które w przyszłym roku będą obchodzić okrągłą, bo 500 - setną rocznicę sprzeciwu dzielnego zakonnika Marcina Lutra, który po swoim wystąpieniu został poddany próbie zmiany stanowiska i powrotu na łono Kościoła Rzymsko-katolickiego. – Decyzją władz ( bliskie było wówczas przymierze ołtarza z tronem) spędził wystarczająco dużo czasu w areszcie, aby mieć sposobność przetłumaczenia Nowego Testamentu na język narodowy. Reformacja szybko rozpaliła umysły naszych braci Czechów, jak również narodów skandynawskich – na efekty nie trzeba było długo czekać. Pomijam wojny religijne i palące się stosy, a zwrócić chcę jedynie uwagę, że już w XVII wieku 75 % Szwedów potrafiło czytać ( i pisać chyba też?). A jak to wyglądało w Rzeczypospolitej ( I-szej) ? Otóż - 90 % naszych przodków nie miało prawa głosu, było w sumie tylko masą i to niewolniczą.
Wspomniani Czesi czytają dużo i są na czele stawki w UE, kwitną też gospodarczo. Byli również w tzw. międzywojniu na tzw. topie. - O Czechosłowacji mówiono, że w ciągu dwudziestolecia ( po upadku monarchii cesarza F.J. H) stali najbardziej rozwiniętym krajem regionu i jednym z trzech najbardziej zasobnych w Europie. Czesi odchorowali czas reformacji i późniejszą kontrreformację, ale dzięki różnorodnym prądom światopoglądowym zmuszeni byli do wietrzenia głów, co w perspektywie wieków wyszło im na plus.
Wróćmy jeszcze na chwilę do zasobnej Skandynawii. Ponad 70 % Szwedów pragnie napisać książkę ( wiadomo – dom i drzewo oraz … – to mają z wysokich podatków), wielu z nich bierze udział w warsztatach literackich aby doskonalić swoje pióra. W Finlandii młodzi ludzie ( po maturze) zapytani na początku tej dekady kim chcieliby zostać, gdy będą dorośli - w przeważającej większości odpowiadali, że chcą być …nauczycielami. Czyżby jednak czytanie tekstów dłuższych niż trzy strony ( nie mylić z trzema osłonami na smartfonie) nie było jednak stratą czasu, a źródłem dostatku?
Za chwilę Euro 2016, a Francja (cholernie dużo czytają) przypomina kraj przed ludową rewoltą - nie chcę powiedzieć, że to przez książki, ale czytelnictwo nie jedną ma odsłonę, bo gdy na ten przykład ...
Frankfurt n/M, jesień 2014 – na lotnisku, w czymś na podobieństwo Empik-u, wyeksponowana piramida tylko jednego tytułu ( cóż za marnotrawstwo powierzchni tzw. gorącej strefy?) z adnotacją : bestseller roku – T. Pikkety „ Kapitał XXI w.”. Jeśli tę „cegłę” przeczytali Francuzi to już wiedzą , że doszli do ściany, że tylko wojna albo rewolucja, że bogactwo tylko ze spadku, dobrego ożenku lub prezesury korporacji – czyli jak w… XVIII wieku.
Warszawa, kwiecień 2015 - wydawnictwo Krytyki Politycznej zapowiada wydanie ww. tytułu i zaprasza do dokonywania przelewów na tzw. subskrypcję niejako sondując, czy tytuł się sprzeda? Jaka zmiana nastąpiła po 1989 roku na rynku wydawniczym? Otóż czytając informacje odnośnie „tytułu” na pierwszych stronach książki nie znajdziemy tylko tej jednej – wielkości wydania, bo to teraz „tajemnica przedsiębiorstwa”. A tak naprawdę , to czy jest się czym chwalić? Średni nakład tytułu na Litwie to …2 000 egzemplarzy, ale populacja naszego sąsiada to raptem jedno skromne województwo, więc u nas nakład 5 000, czy nawet 10 000 nie porywa, więc lepiej niech to już będzie tajemnica.
Skąd u nas ta awersja do wysiłku intelektualnego? – Wśród odpowiedzi znajdą się i takie: lektury szkolne, drożyzna, brak czasu, internet… Ale też telewizja, do której przywiązana jest średnia i starsza generacja potencjalnych czytelników – szyby niebieskie od telewizorów ( to Lombard i M. Ostrowska), a telewizory często większe od domowych bibliotek. Prawdą jest również i to, że tylko człowiek, którego nie pochłania wieczna gonitwa za wiązaniem końca z końcem gotów jest poświęcić czas na czytanie gazet i książek. Gazety są tu, moim zdaniem, ważne bo w sumie jedno wynika z drugiego. Część z nas czyta gazety w ten sposób, że po ich lekturze jesteśmy gotowi kupić książkę o której wspomniał bohater wywiadu, którego szanujemy lub też natrafiliśmy na ciekawą recenzję. Gorzej, bo często ta awersja nie ma wiele wspólnego z portfelem – Jarosław Gowin ( obecnie min. Szkolnictwa Wyższego) wspomniał w jednym z wywiadów, że może pięć osób z Sejmu, które zna „cokolwiek” czytają, smutne:(…
A jeśli tak jest, to czy może dziwić takie , a nie inne pojmowanie rzeczywistości przez naszą klasę/ elitę polityczną? - Mnie nie dziwi:(.
A jeśli już jesteśmy przy telewizji - bohater jednego z wydań telewizji Maksa Kolonko – redaktor T. Lis w trakcie spotkania na UW stwierdził, że widz w Polsce jest gotów wybaczyć wiele, ale jednego nie wybaczy nigdy …gdy będzie się go traktować poważnie. Dlatego, jeśli już mówić, pokazywać to nigdy mądrze i poważnie, bo widz zmieni kanał. Pytanie testowe brzmi – czy jestem gotów wstać z fotela, bo film lub program mnie rozczarował, czy raczej poświęcę kolejne 30 minut na kanałowy surfing z nadzieją, że może w końcu coś znajdę?
Zwiedzając zamki i pałace to jedno pomieszczenie zawsze budzi mój zachwyt – biblioteka. A jak to wygląda obecnie w naszych pałacach, zamkach, dworach, apartamentach i mieszkaniach? Tylko 2 % Polaków ma więcej niż 500 książek w domu. Czy 500 sztuk to dużo? Zdaniem p. Wojtka, który od 17 lat mieszka w aleksandrowskim lesie szału nie ma, bo gdy mieszkał w kawalerce na 27 metrach miał …2 tysiące książek i chociaż dziś nie uśnie, gdy przy użyciu latarki czołówki nie przeczyta przynajmniej kilku stron, to w lesie pod namiotem szkoda trzymać więcej niż kilka sztuk, bo wilgoć zabija woluminy.
Niestety rozmowy z p. Wojtkiem, choć interesujące, to jednak zawsze kończą się poczuciem wstydu, bo co z tego że staram się czytać ( już 6 książek w skali roku zmienia nas w „pożeracza” – ot, takie mamy standardy), to nie jest to literatura piękna, bo na nią nie mam zupełnie czasu, chociaż czasami robię sobie przerwę ( męcząc Pikketego nawet dwie) i wtedy okazuje się, że 800 stron zajmuje mi jedynie kilka wieczorów, a nie kilka miesięcy.
Jednej książki nie udało mi się kupić ( w jej przeczytaniu pomogła biblioteka dzielnicowa, ale dopiero ta z Marysina W., bo w tej międzyleskiej po kilku miesiącach czekania na zwrot, ktoś zapominał, że ją pożyczył), czy to przez tytuł ( nawiązując do wypowiedzi red. T. Lisa)? – „Skonsumowani. Jak rynek psuje dzieci, infantylizuje dorosłych i połyka obywateli” / B. Barber.
Książki nie są jedynie źródłem dostatku narodów, książki łagodzą obyczaje, pozwalają partnerom biznesowym przechodzić na" ty", łączą w pary i warto o tym pamiętać:).
Ufam, że każdy z Was byłby wstanie wskazać nie jeden przykład ze swojego życia. Ja mógłbym…
Od czego zacząć? Wydaje się, że tak jak dla każdego chrześcijanina obowiązkową lekturą powinno być czytanie Biblii, tak dla każdego z nas powinno być wracanie ( lub zapoznanie się po raz pierwszy) do Kodeksu Drogowego – jako piesi, użytkownicy jednośladów i zmotoryzowani mamy w tej materii dużo do nadrobienia. Warto też odwiedzić okulistę – z pismem obrazkowym też jesteśmy na bakier:(.
A potem już tylko morza szum, ptaków śpiew, dłonie w dłoniach i twarz przy twarzy…
Dobrego odpoczynku i udanych wakacji…
Z bibliofilskim pozdrowieniem,
Rychu:)