PRP...

Tak naprawdę to nas nie ma, a to, co się pojawia to jedynie opary dawnej świetności, ale jeżeli jeszcze chce się Wam tu klikać, to dlaczego tego nie wykorzystać?:) Wakacje już za nami, ale sezon rowerowy trwa, i dziś może niech będzie o rowerach...
Słusznie przewidział właściciel Krossa, że wraz z poprawą stanu dróg w RP wróci moda na rowery szosowe, a nasze stajnie rowerowe będą miały, po co najmniej dwa jednoślady na członka rodziny.

A jeszcze nie tak dawno, bo w latach 80-tych XIX wieku rower w wersji podstawowej w UK kosztował 6 miesięcznych pensji, w latach dwudziestych XX wieku to był koszt jednego miesiąca pracy – dziś za przyzwoity rower angielski robotnik płaci jedynie równowartość...tygodniówki.

To wprowadzenie było potrzebne, aby uzmysłowić sobie skalę tego zjawiska, które dotarło również do nas – do stolicy, tym bardziej, że już niedługo przybędzie nam 600 metrów chodnika ( Zł. Jesieni), a w przyszłym roku 600 metrów ścieżki rowerowej ( Izbicka).

Oczywiście wiemy już, że na rower pozwolić sobie może praktycznie każdy i wyjechać nim na ulicę też każdy ma prawo, tym bardziej, że nie potrzebuje nic – żadnych dokumentów, oznakowania ( to oczywiście piszę z sarkazmem) – jest na tym polu ta piękna i kochana przez nas „złota wolność” – naszym przejażdżkom nie towarzyszy żadna powściągliwość, żadne reguły, ba ręce są nawet wolne i chyba oczy zamknięte ( o tym za chwilę).

Owszem pojawiają się antagonizmy podobne jak osobówki – tiry, tylko tu mamy swoisty trójkąt: piesi – rowerzyści – reszta zmotoryzowanych. Tajemnicą poliszynela jest, że większość rowerzystów nie zna prawa, więc ci mniej śmiali wybierają jazdę po chodniku – tu przychodzi im w sukurs znak informacyjny „ rodzicu trzymaj dziecko, rowery są wszędzie” ( i vice versa), piesi dawno nie byli u okulisty, więc ignorują znak „droga dla rowerów”, chociaż chodnik zwykle z nią graniczy, ale czy procesja BC nie może trwać przez cały rok? Samochodziarze za wszelką cenę dają do zrozumienia śmiałkom- rowerzystom, że ulica jest tylko dla czterokołowców, a nasi włodarze jeszcze donośniej zachęcają nas do przesiadania się na rowery.
A ja pytam, z czym do ludzi? Stawianie tego znaku tj. „rodzicu...” przypomina tę sytuację na polskich drogach z lat 90-tych ub. wieku, gdzie ostrzegano o wybojach i to miało załatwić problem – dziś znak C13 (lub C16) „pudruje” aktywność pro-rowerowa urzędników miasta i dzielnicy.

Jednak kluczem do sukcesu nie jest rower (bo i tak jest tani), ale kultura ( i znajomość przepisów) oraz infrastruktura – wystarczy wyskoczyć na weekend do Mediolanu lub Sztokholmu.
Już oczami wyobraźni widzę zaciągnięty hamulec – ależ my jesteśmy biedni - to, co nas porównywać do bogatego zachodu? To, jeżeli jesteśmy biedni, to nie róbmy protezy komunikacji rowerowej, zachęcając ludzi do ryzykowania zdrowia i życia zarówno pieszych, jak też rowerzystów. Jeśli ktoś z Was wybrał się na pokaz fontann ( wytrzymałem 15 minut) lub na wiślane bulwary ( byłem o dzień za wcześnie) to wie, o czym mówię – wówczas byłem pieszym i ryzykowałem idąc chodnikiem, bo zewsząd atakowały mnie rowery i to wcale nie w tempie spacerowym, poziom agresji rósł we mnie z każdym metrem...

Będąc rowerzystą zostałem potrącony na ścieżce rowerowej przez kierującą BMW, która „nie widziała”, a zapewne również nie wiedziała, że rower ma na ścieżce zawsze pierwszeństwo przez autem. Napiszę więcej – po kilku przejazdach bardziej się boję pokonywać ronda po ścieżkach niż po jezdni. Jaki z tego wniosek? Moim zdaniem, wizyta u okulisty raz do roku, zamiast głupich reklam edukacja kierowców, pieszych i rowerzystów aż do skutku i do czasu zbudowania... infrastruktury rowerowej.
Wspomniany Sztokholm zaczął wiele lat później niż Amsterdam, a dziś są już tam nie tylko wydzielone ścieżki, ale również rowero-strady do prędkości 30-35 km/h ( czyli coś, o czym będziemy tylko mogli pomarzyć).

Inny przykład – wybudowane przedłużenie Panny Wodnej – po jednej stronie zarastający chwastami chodnik, po drugiej kijkarze, rolkowcy, małe dzieci na „bobo”, rowerzyści – jednym słowem wszystko, co się rusza, dlaczego? Ponieważ droga dla rowerów płynnie przechodzi w szlak rowerowo- pieszy ( za sprawą ww. wspomnianych znaków C...). Może lepiej było wylać asfalt po obu stronach ulicy?.

Cóż, chamstwo z ulic przenosi się na chodniki i nie widać na horyzoncie, aby w przyszłości mogło być lepiej. Aby trochę się wesprzeć prawem, znalazłem link Policji z Gorzowa Wlkp. ...

kodeks

I na koniec wyjaśnienie, co oznacz skrót PRP – to po prostu „pierdolnik rowerowo-pieszy”.

*
Info z dzisiaj – chwasty zostały wypielone na Panny Wodnej, ale czy ludzie będą chcieli po nim chodzić, zamiast po ścieżce?