Rychowe opowieści – opowieść typu instant…

  • warning: readfile(http://cw.money.pl/mapki_pogoda_mala.html): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/jarek/www/falenica.pl/drupal-6.38/includes/common.inc(1769) : eval()'d code on line 1.
  • warning: readfile(http://cw.money.pl/u_kursy_nbp.html): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/jarek/www/falenica.pl/drupal-6.38/includes/common.inc(1769) : eval()'d code on line 1.
  • warning: readfile(http://cw.money.pl/u_wiadomosci_kraj.html): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/jarek/www/falenica.pl/drupal-6.38/includes/common.inc(1769) : eval()'d code on line 2.
  • warning: readfile(http://cw.money.pl/u_wiadomosci_swiat.html): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/jarek/www/falenica.pl/drupal-6.38/includes/common.inc(1769) : eval()'d code on line 3.

To nie prawda, że nie miało być już więcej Rychowych opowieści.
Ale prawdą jest, że każda kolejna wymaga coraz to innej wiedzy i coraz większego przygotowania. Kolejna opowieść miała już nawet swój tytuł – „Klucz” i miała dotyczyć edukacji, bo to ona od dwudziestu lat reklamowana jest, jako klucz do sukcesu w dorosłym życiu. Miała być to opowieść również o pracy i jej braku po studiach. Miała być to opowieść o bezsensie …studiowania na uczelniach „wszystkiego najlepszego”. Zamiast typwej opowieści z trzeciej edycji powstała jej wersja instant…

25 % absolwentów oblało maturę z matematyki – taką informację podają od rana radiowe dzienniki, ale gdy wczytamy się w informacje prasowe już po chwili oddychamy z ulgą – tak oblali, ale głównie w szkołach, których zadaniem jest ‘wyprodukowanie” specjalistów i fachowców z tytułem „technik” przed nazwiskiem. Czyli wszystko w normie?

Jednak chyba nie. Proces majstrowania przy edukacji trwa tak długo, jak długo istnieje III RP. Wysiłki przystosowania polskiej edukacji do wymogów gospodarki XXI w. są procesem ciągłym i jak na razie przynoszą podobne efekty, jak reforma innej podstawowej dziedziny tj. ochrony zdrowia.

Tak się złożyło, że sam osobiście miałem i mam możliwość uczestniczenia w reformowaniu polskiego szkolnictwa w sposób aktywny od lat i to począwszy od uczestnictwa w zebraniach szkolnych, poprzez malowanie szkolnej sali ( oczywiście z tzw. łapanki, jako jeden z trzech ojców, którzy znaleźli pewnego dnia czas, aby dowiedzieć się o postępach w nauce swoich latorośli) i na strumieniu biletów Narodowego Banku Polskiego płynącym w kierunku korepetytorów skończywszy.

Tak, więc z pełnym zaangażowaniem uczestniczę w procesie wydłużenia procesu wykształcenia ogólnego, którego czas za sprawą powołania gimnazjów wydłużył się o rok. Bo też każdy obywatel w naszym kraju ma obowiązek skończyć gimnazjum, ale co będzie robił później to już tylko jego dobra wola.

W szkole podstawowej ze zdumieniem obserwowałem jak dynamicznie rozwijają się dwa „przedmioty” – religia i zachowanie. Z zebrania na zebranie docierało do mnie, że nie ma nic ważniejszego niż radzenie sobie z ciżbą uczniów, z którym to radzeniem najgorzej było właśnie na lekcjach religii. Z upływem lat nabierałem coraz większej pewności, że dzisiejsza edukacja to nie tyle trud myślenia i samodzielnego formułowania wniosków, co do spraw otaczającego nas świata, ale technika zdawania testów, które jak to twierdzili nauczyciele były tak dobierane, aby radzić sobie z nimi mogły dzieci osób wysoko postawionych w polskim szkolnictwie.

Już na etapie gimnazjum okazało się, że religia, choć nadal ważna ustępuje jednak pola zachowaniu – zewsząd płynęły sygnały, że opanować 21- no osobowe klasy jest niesposób.
Nie mogłem wyjść ze zdumienia, bo pamiętam, że sam pobierałem nauki w klasach 37-mio osobowych i zachowanie tylko sporadycznie stawało się tematem godziny wychowawczej i zebrań rodziców chyba też, chociaż tu pewności mieć nie mogę z wiadomych względów.

Dziś o gimnazjach mówi się, że to pomyłka, że burza hormonów i najtrudniejszy czas, ale co by nie powiedzieć, to wydaje się, że chociaż po trzech latach młodzi ludzie zmieniają znów szkoły, to znajomości powstałe w gimnazjum są o wiele poważniejsze od tych licealnych.

Na koniec gimnazjów grono pedagogiczne oddycha z ulgą, bo odwracają się role - wtedy to dzieciakom zależy na maksymalnej ilości punktów z testów, aby dostać się do renomowanych i mniej renomowanych liceów, a więc przez chwilę dzieciaki spinają pośladki i się uczą.

Uczą się zwykle chwilę dłużej, chociaż nie zawsze aż tak już intensywnie tj. w pierwszej klasie liceum, bo tam grono pedagogiczne każe do siebie zwracać się „psorze” i jak wiadomo, liceum i gimnazjum to jak niebo i ziemia. Zaraz po pierwszej klasie przychodzi pomysł na strategię – „dbam tylko o przedmioty wiodące, resztę olewam, bo oceny z klasy trzeciej nic nie są warte, a liczy się tylko matura”.

Matura ma być kluczem i przepustką do lepszego świata – ludzi z wykształceniem wyższym, dobrą pracą i równie dobrą pensją. Jednak dziś mamy z tym duży problem – zgadzają się p. minister Fedak i p. minister Boni – „ ludzi z wykształceniem wyższym nie jesteśmy w stanie zagospodarować” ( to p. M. Boni). Oraz – „ zbyt dużo młodych i wykształconych ludzi w Polsce ma śmieciowe umowy o pracę” ( to p. J. Fedak). W podobnej sytuacji znalazło się wielu młodych Europejczyków. Czesi postanowili ograniczyć dostęp do wyższego wykształcenia podwyższając poziom trudności kolejnych testów i egzaminów maturalnych, wysyłając przy tym sygnał – gospodarka nie potrzebuje bezrobotnych magistrów, ale fachowców z dobrym wykształceniem średnim.

Tak, więc nasze dzieciaki udają się po wiedzę do liceów, które stoją wysoko w rankingach polskich tygodników. Tymi rankingami chwalą się później dyrektorzy szkół mówiąc: „ wasze dzieci są w dobrych rękach” Jednak im bliżej godziny zero i im bliżej sięgnięcia po klucz do zamka przyszłości okazuje się, że renoma liceum i jego miejsce w rankingu budowane jest nie tyle poprzez wysiłek zbiorowy kadry nauczycielskiej i uczniów, ile poprzez zasobność portfela rodziców. Trzydzieści kilka lat temu w głębokim socjalizmie, na 35 uczniów klasy mat-fiz , jedynie kilku pobierało dodatkowe lekcje lub chodziło na kursy i to zwykle wtedy, gdy myślano o studiach medycznych.

Dziś proporcje są odwrócone. Edukacja w RP kosztuje – kursy i korepetycje maskują poziom wykładania matematyki i fizyki w liceach. Owszem, w przypadku fizyki obserwuje się katastrofalne braki młodej kadry – cały czas uczą nauczyciele, którzy oficjalnie powinni być już na emeryturach. W jednym ze stołecznych liceów ( druga 10-tka) rodzice ze zdumieniem obserwowali wyraźną niechęć do przeprowadzenia próbnej matury z fizyki. Z podobnym zdumieniem korepetytorzy widzieli braki w opanowaniu materiału z tego przedmiotu, który stanowi o być lub nie dla tych, którzy myślą o studiach technicznych. Pani psor była jednak spokojna - to pieniądze rodziców miały nie tylko zapewnić wysoki procent na maturze z tego przedmiotu, ale również utrzymać dobrą pozycję liceum w rankingu. A gdyby coś poszło nie tak, to zawsze można powiedzieć, że był to nie tylko słaby rocznik w odniesieniu do wina, ale do narybku szkolnego też.

Edukacja kosztuje i to nie mało – przeciętny student w USA kończy studia z kredytem na 80 – 100 tysięcy USD. Polska szkoła zamiata wydatki pod dywan prosząc o jedno – nie bieżcie pieniędzy od swoich uczniów, których kształcicie za pensję. Cały czas rodzice i ich dzieci mają do wyboru alternatywę - albo płacisz za edukację do końca liceum i w nagrodę masz "darmowe" studia, albo płacić zaczynasz dopiero na studiach, utrzymujac te 'darmowe".

Dziewięciu kandydatów na jedno miejsce, na PW. Co to znaczy, gdy absolwenci mogą się ubiegać o indeks na praktycznie nieograniczoną liczbę kierunków i uczelni ( na samej Politechnice W-wskiej jest to 5 kierunków)? To po prostu sztuczny tłok często odbierający szansę na indeks lub wprowadzający niepotrzebną nerwowość dla tych, którzy naprawdę chcieli być słuchaczami danego kierunku.

Reforma edukacji jak na razie to oszałamiający wzrost liczby studentów, w tym słuchaczy szkół wyższych z kadrą na godziny i śmieciowymi dyplomami. Szkołami, których jednym narzędziem jest kreda, czasem rzutnik, bo to niewiele kosztuje w porównaniu z koniecznością inwestowania pieniędzy w laboratoria i bazę do przeprowadzenia doświadczeń.

Wracając do „złego rocznika” – świat staje się coraz bardziej płaski – dostęp do internetu sprawia, że dziś o sukcesie decyduje nie tyle wrodzona inteligencja, ile determinacja i pracowitość młodych ludzi z Polski C i D, którzy mogą odebrać indeksy tym lepiej "urodzonym", ale nie aż tak zmotywowanym za sprawą lepszych warunków życia, jakie otrzymali dzięki rodzicom - samym wychowanym w czasach niedoboru. Bo przecież hasło sprzed trzydziestu lat obowiązuje na Politechnice Warszawskiej nadal – "ta uczelnia nie jest dla ludzi zdolnych, ale dla pracowitych i systematycznych". Skąd jednak ludzie kształceni pod kątem zdawania testów mieliby o tym wiedzieć? Wszak test i prezentacja to nagradzany efekt, a nie wysiłek.

Klucz do sukcesu, do lepszego jutra i dobrej pracy coraz częściej okazuje się w rzeczywistości kiepsko podrobionym wytrychem będącym później powodem ogromnych rozczarowań i frustracji.
*
Rychu
**
Zdjęcie - Wikipedia