Straż nocna

„Warsaw by night” to zawołanie turystów, którym przychodzi spędzić miłe chwile w naszej stolicy, jednak większość jej mieszkańców zwykle o tej porze śpi. Jest, co prawda taka noc, która wprowadza nas w Nowy Rok, ale to cały czas za mało, aby powiedzieć, że stolica RP jest miastem, które nie zasypia. A, że zimą musi być zimno, to włodarze miasta zachęceni przykładem innych miast w Europie postanowili, że na kilka tygodni przed wakacjami będzie organizowana „Noc muzeów”. Najbliższa już w ten weekend…

Na co dzień nie można powiedzieć, aby nasze muzea pękały w szwach, chociaż są wyjątki. Na co dzień nasze muzea mogą liczyć głownie na turystów i wycieczki szkolne, które z racji presji czasu docierają do tych najbardziej interesujących zdaniem nauczycieli, przewodników i gospodarzy podejmujących przyjaciół i biznesmenów. Co sprawia, że akurat w trakcie tej nocy tak chętnie wystajemy w kolejkach, w ścisku przemieszczamy się zabytkowymi „ogórkami” i w tłoku chodzimy się od obrazu do obrazu, od eksponatu do eksponatu?
Skąd w nas bierze się akurat tej jednej z najkrótszych nocy, tak wielki pęd do kultury i sztuki? Przecież nie da się wszystkiego wytłumaczyć tylko tym, że tej nocy wejście jest „za friko”. Owszem, sporo się również zmieniło w sprawie cen biletów – na pewno jest to większy wydatek dla kilkuosobowej rodziny niż dwadzieścia lat temu. Gdy w 1990 roku pierwszy raz udałem się na tzw. Zachód, to pamiętam, że za cenę biletu do Muzeum Narodowego w Sztokholmie – tu w Warszawie „zaliczyłbym” wszystkie muzea i jeszcze zostałoby mi na lody w nieistniejącym już dziś Hortex-ie na Pl. Konstytucji.
Jeżeli to nie cena biletów sprawia ten cudowno – nocny pęd do kultury i sztuki, to może siła napędową jest presja otoczenia? Bo przecież nikogo z towarzystwa nie zaskoczymy informacją, że znów w czasie weekendu byliśmy w galerii ( handlowej). Inna kwestia to obowiązek władz miasta zapewnienia jego mieszkańcom rozrywki – nadmiar wolnego czasu z nic nie robieniem, nie wróży nic dobrego. I znów cofnijmy się do pierwszych majówek wolnej RP – wtedy większość obiektów muzealnych była zamknięta, bo to był przecież czas świąteczny. Jednak dziś i w tej materii zmieniło się podejście naszych muzealników – Kozłówka na majowy weekend przygotowała specjalne godziny zwiedzania zespołu pałacowo-parkowego, aby ludzie mieli alternatywę – wizyta w sklepie spożywczym po zgrzewkę piwa, czy zwiedzanie Muzeum Socrealizmu?
- Jasiu, Jasiu, popatrz!
- Tato, ale mnie się chce spać.
Kiedy jeszcze byłem „blokersem” i wiek młodego pokolenia pozwalał na kupno ulgowych biletów pamiętam, że któregoś roku zwiedziliśmy większość muzeów w naszym mieście. Nie tylko czołgi i armaty w Muzeum WP, czy też stare parowozy w Muzeum Kolejnictwa.
Co weekend, zawsze przed południem ( nie było tłoku), zawsze jedno – nawet Narodowe, bo w tamtym czasie mumie egipskie były na czasie, nawet Ewolucji, bo dinozaury cieszyły się ogromnym zainteresowaniem, nawet Ziemi, bo zbieraliśmy kamienie - nie zapomnieliśmy również o myśliwych i ich trofeach. Muzeów i atrakcji ciągle przybywa, ale to nic nie ujmuje popularności oglądania płócien starych mistrzów.
- „Straż Nocną” pędzla Rembrandta ( piątego z kolei dziecka młynarza) cały czas świetnie ogląda się za dnia w Muzeum Państwowym, w Amsterdamie. Kto by przypuszczał, że obraz, który powstał za pieniądze ze "ściepy” osób na nim uwiecznionych będzie dzisiaj tak sławny?
*
Rychu