„Gra skończona” – teraz to hasło najczęściej pojawia się na ulicach Kairu, Suezu i Aleksandrii. Ale „prezydent” Mubarak będący u władzy od 30 lat miał więcej czasu, aby przygotować się na spotkanie z wybuchem społecznego niezadowolenia. Niezadowolenia, które prawdopodobnie by nie wybuchło, gdyby nie zamieszki i ich finał w sąsiedniej Tunezji.
Analitycy zastanawiają się, który kraj będzie następny? Libia, Jordania, a może Syria? Warszawiacy zastanawiają się, co w tej sytuacji robić z wakacjami, szczególnie tymi najbliższymi i zaplanowanymi na nadchodzące ferie…
*
Jednak zarządzający hotelami wołają – Przyjeżdżajcie, nasze strefy turystyczne są bezpieczne!
Nikt nigdy nie ukrywał, że turystyka na Bliskim Wschodzie, w krajach licznych i biednych stanowi podstawę produktu krajowego brutto. Polscy turyści podróżując na fragment Sahary należący do Tunezji, słyszą od arabskiego przewodnika, wykształconego w Polsce w latach osiemdziesiątych ub. wieku, że bogactwo Tunezji bierze się w 50 % z turystyki, 25 % z rolnictwa i 25% z surowców. Tunezyjczyk podkreśla jeszcze fakt, że 50 % obywateli Tunezji to ludzie młodzi. A teraz to ci młodzi powiedzieli swojemu prezydentowi ( dyktatorowi) – dość! To zresztą dziwić nie może – rewolucje zawsze wywołują młodzi, bo to oni mają najwięcej do stracenia przy zachowaniu status quo.
W Tunezji, poza strefami turystycznymi, młodzi ludzie są w większości bezrobotni. Większość z nich namiętnie uczy się francuskiego i pragnie wyjechać do Francji, która tylko przez 75 lat traktowała Tunezję, jako swoją kolonię. Młodzi Tunezyjczycy nie różnią aż tak bardzo od młodych Europejczyków. „Leżakowi” i „basenowi” zazdroszczą swoim kolegom –animatorom, szansy na dwutygodniowy romans z dziewczynami, z Europy. Butelki wódki przywiezione przez turystów w celach ochrony flory bakteryjnej, są doceniane przez miłych i sympatycznych muzułmanów. W hotelowych knajpach pracujący ludzie przez 7 dni w tygodniu, 12 godzin dziennie i 6 m-cy non –stop są szczęśliwi, bo w ten sposób zarabiają na roczne utrzymanie siebie i swoich rodzin. Młody chłopak - wieczorami ochroniarz w klubie, a w ciągu dnia czyściciel basenu mówi o sobie, że jest człowiekiem ustawionym w życiu - a to za sprawą ojca, który jest taksówkarzem. Przypomina to trochę sytuację w Polsce sprzed kilkudziesięciu lat.
Bakszysz jest wszechobecny w krajach arabskich - „One dinar, one dolar”. Naszych rodaków, którzy po raz pierwszy stykają się z ciepłym morzem, z opcją HB lub „all” dziwi ta natrętność Egipcjan nie tylko na ulicach, ale również w hotelach. Pokojowi i pokojówki dają do zrozumienia układając (lub nie) finezyjne kombinacje z pościeli na lóżkach, o co chodzi.
Zdjęcia oglądane z ostatnich czterech dni, z 30-sto milionowego Kairu mają przekonać światową opinię, że oto w niemal w przeddzień rozpoczęcia sezonu turystycznego rozpoczęła się rewolucja ludzi uczciwych, którzy mają dosyć korupcji i rządów prezydenta od kilkudziesięciu lat, któremu nadal marzy się przekazanie władzy swojemu synowi. Spora grupa Egipcjan, która dba o nasze udane wakacje nie dostaje ani grosza od właścicieli hoteli. Więcej, aby dostać pracę muszą wręczać łapówki. To, z czego żyją to ów „one dinar, one dolar”. A jak żyją?
50 % Egipcjan żyje poniżej minimum socjalnego, które w Egipcie wynosi nie więcej jak dwa USD dziennie. Kto wykupując rejs po Nilu ma możliwość odwiedzenia zwykłego mieszkania w bloku, temu zapada w pamięć podłoga przypominająca klepisko i goła żarówka na przewodzie.
Bezpieczeństwo turystów w dużej mierze opierało się dotąd o sprawnie funkcjonujący aparat tajnej policji. Mężczyźni ubrani w jasne marynarki i kwieciste koszule, przechadzający się niespiesznie w tłumie, mieli tylko to jedno zadanie – zapobiegać agresji, zbytniej natarczywości i udaremniać kradzieże. Jak na razie próba wprowadzenia godziny policyjnej w największym mieście Egiptu spaliła na panewce. Biura turystyczne, którym w przypadku eskalacji społecznej rewolty w państwie faraonów i w innych krajach regionu grozi bankructwo, ogłosiły na razie wstrzymanie wyjazdów do Kairu, które były zawsze żelazną pozycją wśród oferty fakultatywnych wycieczek.
Sytuacja niepokoi świat zachodni, bo też nie do końca wiadomo, kogo popierać?
Być może nastąpi efekt domina? Być może nastąpią zmiany i dotąd trzymający władze zejdą ze sceny? Nie wiadomo jednak czy ci, którzy nadejdą pozostaną sojusznikami, czy też raczej dojdzie do dalszego rozlewania się fundamentalistycznego islamu na kraje dotąd wzglednie od niego wolne?
Gra skończona. Ale jednocześnie zaczyna się nowa i bardziej nieprzewidywalna.
*
Rychu