Szkółka niedzielna dla dorosłych (4)

  • warning: readfile(http://cw.money.pl/mapki_pogoda_mala.html): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/jarek/www/falenica.pl/drupal-6.38/includes/common.inc(1769) : eval()'d code on line 1.
  • warning: readfile(http://cw.money.pl/u_kursy_nbp.html): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/jarek/www/falenica.pl/drupal-6.38/includes/common.inc(1769) : eval()'d code on line 1.
  • warning: readfile(http://cw.money.pl/u_wiadomosci_kraj.html): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/jarek/www/falenica.pl/drupal-6.38/includes/common.inc(1769) : eval()'d code on line 2.
  • warning: readfile(http://cw.money.pl/u_wiadomosci_swiat.html): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/jarek/www/falenica.pl/drupal-6.38/includes/common.inc(1769) : eval()'d code on line 3.

I co się tak guzdrzesz?
Pospiesz się, bo się spóźnimy.
Chcecie stać? Ruchy!
Kurczę i znów dwie łazienki zajęte...
Jak często tak właśnie wygląda nasze szykowanie się na niedzielną mszę?
Do kościoła, jeśli nawet docieramy na czas, to raczej w minorowych nastrojach.
Za nim jednak wrócimy do stresujących sytuacji zacznijmy od stroju…

*
Obecna pora roku i ta, która się zbliża nie stanowi problemu – wszyscy jak jeden mąż będziemy okutani od stóp do głów. Problem pojawia się ciepłą wiosną i latem.
I nie chodzi tu o wystrojenie się jak stróż w Boże Ciało, ani o uniform jak na rozmowę kwalifikacyjną, ale o to, że kościół to nie plaża, a i z krótkich spodni wyrosnąć kiedyś trzeba.
Żyd przed rozpoczęciem modlitwy zakłada na głowę biały szal zwany talit lub tales. Mnich rozpoczynając modlitwę zakłada kaptur, po co? Po to, aby ograniczyć pole widzenia, co umożliwia skupienie się i ogranicza bodźce wzrokowe. W naszych kościołach panie udowadniają raz jeszcze, że Polki i Czeszki to najpiękniejsze i... najseksowniejsze Europejki.
Jednak może poza ślubami, nie powinniście drogie panie przesadzać z tym - „halo, ja jeszcze jestem ubrana”. Mając załatwiony strój wchodzimy do środka…
*
Niedzielny katolik ma kłopot, bo albo przesadza z gestami religijnymi, albo wykonuje je powierzchownie, albo mnoży ich ilość. Muzułmanin, gdy wchodzi do meczetu zdejmuje buty. Dla katolika takim zdjęciem butów powinno być zanurzenie dłoni w kropielnicy z wodą święconą, Wychodząc z kościoła nie ma potrzeby, aby pchać się do wody święconej. Dobrze, że w pobliskich parafiach wycofano gąbki, które miały zapobiegać chlapaniu posadzki. Gdy sprowadziłem się do Aleksandrowa rezolutne dzieciaki mówiły, że nie dość, że woda z trupim jadem, to jeszcze z żółtym serem:-). Kropielnice zwykle stoją lub wiszą w tzw. kruchcie. Kiedyś to miejsce było przeznaczone dla wiejskiej biedoty i ludzi niższego stanu, dziś chętnie okupowane jest przez młode pokolenie, które stojąc w przeciągu jest niejako jedną nogą w sacrum, drugą w profanum. My jednak wchodzimy głębiej…
*
Zwykle wchodzimy głównymi drzwiami, lub bocznymi, które kierują nas do tzw. nawy bocznej. Zmieniając strony kościoła pamiętamy o tym, że jeżeli mijamy Najświętszy Sakrament, to przyklękamy. Jeśli tabernakulum jest z boku ołtarza, a mijamy jedynie krzyż, to wykonujemy ukłon. Inaczej sytuacja wygląda w Wielki Piątek – wówczas tabernakulum jest otarte, a my wykonujemy tylko ukłon przed krzyżem, który umiejscowiony jest przy lub nad ołtarzem.
Msza św. ma coś w sobie z teatru – jest wyreżyserowana i uporządkowana. Ma swoją kolejność, dynamikę i dramaturgię. Jeżeli odrobiliście pracę domową to już wiecie, że mówimy tu o obrzędach wstępnych, liturgii słowa, liturgii eucharystii i obrzędach zamknięcia. Zwyczajowo przyjęło się mówić o Mszy św. jako o Eucharystii, bo to ona jest centralną częścią każdego niedzielnego spotkania z Bogiem.
Obrzędy otwarcia rozpoczyna pieśń na wejście. Jeżeli udacie się do kościoła w Falenicy lub w Michalinie ( na godz. 10.00) to będziecie mieli okazję być świadkami coniedzielnego wejścia tak uroczystego, jakie w większości kościołów spotyka się w czasie Wigilii Paschalnej (Wielka Sobota). W trakcie procesji wejścia niesione są: krzyż, święta księga Dobrej Nowiny, kadzidło i świece. Ustawienie świec ma tu zasadnicze znaczenie, bo to one sygnalizują, gdzie w danej chwili ma miejsce akcja. I tak na początku ministranci ustawiają je przy ołtarzu słowa Bożego – a więc to sygnał dla spóźnialskich, czy bardzo się spóźnili. Po modlitwie powszechnej świece są przenoszone przed ołtarz, na którym sprawowana jest najświętsza ofiara. A to znak, że jesteśmy już w trakcie liturgii eucharystii.
*
I tu jest dobry moment, aby przypomnieć sobie inną niepisaną zasadę – spóźnienie nie powinno być dłuższe niż do śpiewu poprzedzającego odczytanie słów Ewangelii. Chociaż bardziej właściwie jest zapytać nie ile mogę się spóźnić, ale dlaczego się spóźnił (am)em?
Skoki narciarskie w TV, makijaż zrobiony zbyt późno lub spóźnienie tzw. kontrolowane, lub po prostu dla zasady – takie sytuacje nie powinny mieć miejsca.

*
Zostańmy na chwilę przy liturgii słowa. Pierwsze czytanie to zwykle fragment Starego Testamentu ( starego przymierza), potem mamy psalm, który w kościele śpiewa się na cztery melodie. Piękny głos ma p. organistka w Falenicy, siostry Małgosi w Międzylesiu „nie trawię”, pan z Michalina to organista najwyższej próby, ale najlepszą melodię wybrał pan z Aleksandrowa. Tylko ta melodia, moim skromnym zdaniem, oddaje całe piękno i mądrość psalmów. Potem mamy drugie czytanie, a to w okresie wielkanocnym są Dzieje Apostolskie, a przez resztę roku listy lub księga Apokalipsy. I na koniec Ewangelia, czyli Dobra Nowina.
Chociaż msza w Kościele katolickim trwa od 15 minut ( w zwykły dzień) do 75 minut w niedzielę, to i tak możemy się złapać na tym, że słuchając nie słyszymy, bo nasz umysł właśnie „odleciał”. No cóż - czasami, dlatego, że brakuje nam mniszego kaptura lub białego szala z frędzlami:-).
*
I zaraz po Ewangelii zaczyna się ostra jazda bez trzymanki, czyli kazanie.
Już wiemy, że każdy z nas ma poglądy, ale nie każdy ma mikrofon.
Wiemy też, że w dobie Google trudniej o zrobienie wody z mózgu. A zatem głoszenie kazań to nie byle co. Najlepsza recepta na udane kazanie? Trzymanie się słowa odczytanego przed chwilą i jego adaptacja do dnia współczesnego. Próby schodzenia na politykę i dziedziny obce głoszącemu kazanie powodują tylko frustrację wśród słuchających, których z upływem czasu może zacząć ubywać. Ale zanim dojdzie do najgorszego można jeszcze spróbować …upomnieć księdza ( verte praca domowa), można też postępować niczym W.Witos i opuszczać kościół na czas kazania lub zmienić godzinę mszy.
...I ostatecznie zmienić kościół.
Chociaż sposób na „Witosa” może być trudny – tam, gdzie niedzielna msza trwa 75 minut zwykle są …trzy kazania – jedno na „wejście”, drugie standardowe i trzecie w ogłoszeniach, ale to na szczęście zdarza się tylko w niektórych wawerskich parafiach.
*
Wróćmy jednak do początku, kiedy to „poprztykana” rodzina dociera do kościoła. Jacy byśmy nie byli, to jednak czujemy się nieswojo – komunia tego dnia? No nie - przecież …
A dlaczego nie? Zanim ustawimy się w procesji do komunii św. jest w trakcie mszy kilka dogodnych momentów, aby sytuację naprawić. Pierwsza to: „ spowiadam się Bogu wszechmogącemu…”, druga: „ Baranku Boży, który…” trzecia: „przekażcie sobie znak pokoju” i czwarta: „nie jestem godzien”.
Właśnie – nie jestem godzien, ale czy potrzebuję zjednoczenia ze swoim Bogiem? Po trzykroć tak! Zbyt łatwo przestajemy przystępować do stołu pańskiego. A kto odrobił pracę domową ten wie, o co w tym chodzi. Nie potrzebują lekarza zdrowi…
*
Ale zanim pójdziemy do komunii, mamy jeszcze tzw. podniesienie. I co się wówczas dzieje – pobożny lud przejęty trwogą wcale nie patrzy na podniesioną hostię, ani na kielich. A warto w tym momencie spojrzeć i powiedzieć: „ Pan mój i Bóg mój”, albo tylko patrzeć. Głowę pochylamy, gdy kapłan klęka.
*
I na koniec już obrzędów zamknięcia pojawia się tzw. rozesłanie wiernych do świata profanum, czyli błogosławieństwo. Zwykłe lub uroczyste. Jeśli uroczyste to wówczas pada zapowiedź – „pochylcie głowy na błogosławieństwo”. Trzy formuły kończą się uroczystym „amen” ( niech tak się stanie, potwierdzam). Po czym podnosimy głowy.
Na koniec zawsze jest znak krzyża. Warto to zauważyć i czynić świadomie.
Ale potem pobożny lud klęka na chwilę i jeszcze się modli, i znów się żegna znakiem krzyża.
Wychodząc z kościoła lud pcha się do kropielnicy i znów się żegna znakiem krzyża. Tak, jak byśmy chcieli, żeby tego żegnania starczyło na cały tydzień…
Zresztą woda święcona działa na nas „krzyżowo” – nie ważne, co się święci – wielkanocne koszyki, samochody, czy wianki lub owoce. Mamy już zakodowane – jest woda, to musi być znak krzyża. Warto słuchać, czy co, czy raczej - kogo się święci?
*
Zapomniałbym o bardzo istotnym elemencie, chociaż o organistkach i organistach już było, a mianowicie o śpiewie. Może 40 lat wstecz pojawiły się pierwsze zespoły muzyczne nazywane scholami. Dzieci lub młodzież wyręczyła nas i zwolniła ze śpiewania, a przecież, kto śpiewa ten się dwa razy modli. A tak na serio, warto zajrzeć w głąb tekstów wielu pieśni – może archaicznych dla człowieka XXI wieku, ale w tych tekstach można znaleźć treści uniwersalne, również wątpienie, czy aby na pewno Bóg istnieje. Ja na ten przykład przeżywszy już 50 lat dopiero w tym roku w pieśni wielkanocnej poznałem, o co chodziło z tą „ nasturcją naszą”. Dopiero widząc tekst na ekranie przeczytałem, że to chodzi nie o nasturcję, ale „na cud Jonasza”. Tak więc śpiewajmy…
*
W następnym wejściu o podobieństwie naszego sumienia do serwisowania samochodu.
**
Zdjęcie – oczywiście Wambierzyce