Rychowe opowieści III

  • warning: readfile(http://cw.money.pl/mapki_pogoda_mala.html): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/jarek/www/falenica.pl/drupal-6.38/includes/common.inc(1769) : eval()'d code on line 1.
  • warning: readfile(http://cw.money.pl/u_kursy_nbp.html): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/jarek/www/falenica.pl/drupal-6.38/includes/common.inc(1769) : eval()'d code on line 1.
  • warning: readfile(http://cw.money.pl/u_wiadomosci_kraj.html): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/jarek/www/falenica.pl/drupal-6.38/includes/common.inc(1769) : eval()'d code on line 2.
  • warning: readfile(http://cw.money.pl/u_wiadomosci_swiat.html): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/jarek/www/falenica.pl/drupal-6.38/includes/common.inc(1769) : eval()'d code on line 3.

Opowieść druga. Bocian
*
W Rychowych opowieściach nie tyle chodzi o to, aby móc na ich podstawie napisać pracę maturalną, czy magisterską, ale raczej o próbę sformułowania naszych poglądów w czasie wieczorno – nocnych rozmów Polaków.
Coraz częściej socjolodzy, politycy i przedstawiciele kościołów, w tym kościoła Katolickiego, wyrażają swoje opinie i proponują ustawy w materii niezwykle delikatnej, jaką jest malejąca liczba urodzeń ( mimo widocznego boomu w stolicy) i coraz to większa ilość par niemogąca mieć dzieci…

*
Magda i Piotr z Wawra, ustawieni życiowo ludzie z wyższym wykształceniem już kilka lat wstecz poznali diagnozę – dzieci, siłami naturalnymi mieć nie będą mogli. Obydwoje wychowani w rodzinach katolickich. Czy brali pod uwagę metodę „in vitro”?
- Sprawa jest zbyt delikatna, aby o to pytać.
Wypadkową ich dążeń, bezsilności i braku nadziei była decyzja o podjęciu starań o adopcję. Adopcja w naszych warunkach, z jednej strony, co dziwić nie powinno, obwarowana jest licznymi obostrzeniami - sam proces przyznania dziecka liczy się nie tyle w miesiącach, co w latach. Magda i Piotr przeżyli nie raz sytuację „witania się z gąską w ogródku”.
Nie raz słyszeli z „ust” sądu – „jeszcze nie dziś”.
Udało się - dziś większość ludzi, która nie zna „sprawy” mówi, że mały Dominik to skóra zdjęta z taty.
*
Promenada, spotkanie „naszej klasy” przy piwie, w letnie popołudnie.
Leszek, nieco spóźniony (gdzie się podziała jego bujna czupryna?) pyta z uśmiechem, czy „te zramolałe dziadki” to jego koledzy sprzed lat? ( Koleżanki pozostają wiecznie młode:)). I jak to po 18 latach od ostatniego klasowego spędu musi się pojawić pytanie, co słychać? Leszek wspomina, że kiedyś – już po skończeniu studiów przez kilka ładnych lat był źródłem troski swoich rodziców, bo był w stolicy aktywistą ruchu Punk. Dopiero od 9 lat ( a dobiega już 50-tki) ma stałe dochody. Wyprowadził się z Warszawy, razem z żoną stworzyli rodzinę zastępczą podejmując się trudu wychowania trójki rodzeństwa, po tzw. przejściach. Wspomina, że największe kłopoty były z obecną 9-cio latką, która w wieku 5 lat musiała opiekować się młodszym rodzeństwem. Ale zaraz dodaje – „dałem im swoje nazwisko, mają pełne prawo dziedziczenia – nic na chwilę, ale już wszystko na zawsze”.
*
Ale przecież nie każdego stać psychicznie na adopcję lub stworzenie rodziny zastępczej, co jeszcze raz warto podkreślić, nie jest w naszym kraju procesem łatwym. Gdy zawiodą już wszystkie metody leczenia, gdy lekarze rozkładają bezradnie ręce mówiąc, że z medycznego punktu widzenia nie ma żadnych przeciwwskazań – on i ona są absolutnie zdrowi pozostaje już tylko ta jedna możliwość - in vitro.
Ale właśnie, czy tylko ta jedna? Gdy w google wpiszemy - „ co zamiast in vitro” zaraz poznamy odpowiedź – naprotechnologia.
Metoda bezinwazyjna, popierana przez kościół Katolicki i niby znana, ale jakby mało reklamowana.
Dlatego, ilekroć słyszymy z drugiej strony ołtarza – „in vitro” to selekcja zarodków ludzkich i metoda, której katolik stosować nie może, powinniśmy zaraz potem usłyszeć o naprotechnologii oraz otrzymać informacje, gdzie znajduje się najbliższy ośrodek stosujący ten sposób walki z bezpłodnością.
Owszem można spróbować jeszcze innego sposobu – „ Za 170 tys. złotych urodzę wam dziecko”. Bo też jasno trzeba to sobie powiedzieć – posiadanie dziecka „ mimo wszystko” i „za każdą cenę” kosztuje.
Jedno „podejście” in vitro z kompletem leków i badań wyceniane jest na 10 – 11 tys. złotych, ale znawcy tematu mówią, że dopiero trzecia lub czwarta próba kończy się sukcesem. Stąd też hasło o finansowaniu in vitro z budżetu państwa ma wielu zwolenników, zwłaszcza wśród mniej zamożnych par.
Minister zdrowia p. Ewa Kopacz w jednym z telewizyjnych ujęć z Sejmu przyznała, że kwota 10 mln. złotych mogłaby być wykorzystana na refundację metody „in vitro”.
Z rachunku wynika, że na zwrot kosztów jednego „podejścia” mogłoby liczyć w Polsce 1000 par. GUS podał, że w 2009 roku na świat przyszło 440 tysięcy dzieci. Przy założeniu, że 20 % par dzieci mieć nie może i, że nie wszystkie kwalifikują się do „in vitro” to i tak wynika z tego, że kwota wspomniana przez panią minister stawiałaby organy odpowiadające za przyznanie refundacji przed wielkim dylematem - kogo wskazać ( mniejszość), a kogo odrzucić ( większość).
*
Przeciwko finansowaniu tej metody zapłodnienia są przeciwni również ludzie, którzy z religią nie mają nic wspólnego - ale, według których starające się pary zbyt długo czekały z decyzją o posiadaniu dziecka. Zegar biologiczny rządzi się innymi prawami niż czas „wyszumienia się”, stabilizacji finansowej, ułożenia sobie kariery i ciągłego odkładania decyzji o zajściu w ciążę na po…czterdziestce. Według nich cenę za zwłokę „zainteresowani” powinni ponosić sami, a nie liczyć na ogół podatników.
Jednak, jak wspomniano na wstępie problem ten jest niezwykle delikatnej natury i o tym, czy zdecydować się ( lub nie) oraz skąd wziąć pieniądze na „in vitro” w dużej mierze zależeć musi od pragnących, a niemogących mieć „normalnie” dzieci.
Bo chociaż z jednej strony budżet wydaje masę środków na „głupstwa”, to z drugiej strony leczenie wielu chorób wymagać musi wsparcia budżetu ( w tym nowotwory).
Gdzieś w „poczekalni” czeka 2, 5 miliona par, gdzie występuje problem erekcji, bo to też zaczyna być choroba cywilizacyjna. Wielu zainteresowanych refundacją stwierdza, że cierpią, bo nie stać ich na Viagrę lub na jej substytuty. Więc i oni powinni mieć prawo do wsparcia z budżetu państwa.
*
„ Każdy ma mola, co go gryzie”
- Dla Roberta owym molem przez kilkanaście lat małżeństwa był brak posiadania dzieci.
Bo ileż można jeździć we dwójkę na wakacje? Jak długo można znosić pytania rodziny?
Trzy lata temu razem z żoną spędzili kilka dni w Licheniu modląc się o dar macierzyństwa.
Potem była kuracja.
- Za tydzień na świat przyjdą bliźniaczki. Życie potrafi być piękne.
A ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia, to i Robert nie powiedział ostatniego słowa.
**
Rychu