„Zacznijmy wybierać naszych Radnych już dzisiaj. Piszmy o nich.
Współpracujmy z lokalną prasą i lokalnymi portalami internetowymi.
Piszmy do mediów i nagłaśniajmy sprawę gdzie się da.
Takiego "rozgłosu" trochę się boją.
*
Może ktoś wie jak stworzyć samodzielny, bezpartyjny Portal: WAWER - wybory 2010?• Czasu wcale nie ma dużo.”
- Zdaniami z wawerskiego Hide – Parku zakończyliśmy nasze rozważania o nadchodzących wyborach i być może wielu myślało, że to już koniec tego cyklu, a to może dopiero środek?...
**
Kiedy wybory są wyborami?
Większość z nas odpowie – wtedy, gdy jest, z czego wybierać, chociaż znajdą się i tacy, którzy wybór ograniczają do wyboru mniejszego zła, lub też wyboru przeciw temu lub innemu – nie jest istotne, kto zostanie wybrany – ważne, aby to nie został wybrany właśnie ten, który nam akurat podpadł, albo nie czujemy do niego zwykłej sympatii.
Co o tym decyduje? Zwykle jest to tzw. zużywanie się kandydata, który zasiada w radzie jedną lub dwie kadencje i część z nas jest przekonana, że czas już na zejście z samorządowej sceny.
Wyboru nie ma również wówczas, gdy kandydat wpoi w nas przekonanie, że nie ma nikogo, kto mógłby go zastąpić na zajmowanym stanowisku od lat 4, 8, czy 12 – stu. W poprzedniej epoce ustrojowej nierzadkie były przypadki, że sołtysem zostawał ktoś na okres 20 lub nawet 30 lat.
Jeśli dodamy do tego przekonanie, że robota niewdzięczna, wcale nie tak dobrze płatna mamy już duże szanse, aby będąc w radzie nie dać się z niej wysadzić.
*
Do wyborów zostało już wcale nie tak wiele czasu, ale póki, co wszyscy rozjechali się na wakacje, więc próby przygotowywania gruntu pod przyszłe zmiany w lokalnym samorządzie idą dość opornie.
Czy nielubiami przez nas nowi – starzy kandydaci na radnych i burmistrzów mają szanse mimo wszystko wygrać kolejna batalię?
Oczywiście, że tak!
Wystarczy wziąć pod uwagę tylko kilka czynników:
a) Sprawami społecznymi ( i samorządowymi) w III RP interesuje się nie więcej niż 10 do 15 % populacji w zależności od środowiska, wielkości społeczności i wykształcenia
b) Udział w wyborach jest w gruncie rzeczy wyborem mniejszości lub co najwyżej połowy uprawnionych do głosowania. I tak ostatnie wybory do najniższego i zupełnie non-profitowego szczebla samorządu w Wawrze ( wybory do rad osiedli) średnio zgromadziły przy urnach od 4 do 16 procent wyborców. Tygodnik Powszechny śmiało stawia tezę, że w przypadku, gdy 50 % z nas niczego nie czyta, trudno, aby to świadomość określała byt i w tej sytuacji nie można oczekiwać tłoku przy wyborczych urnach – a gdy jest mała frekwencja, to wybór nielubianych polityków samorządowych na kolejną kadencję jest większy.
c) Samorządowiec, nim wejdzie do ścisłego zarządu dzielnicy stara się pamiętać tylko o jednym – to nie niezadowoleni z dzielnicy, ale zadowoleni z jego okręgu dokonują wyboru i przedłużają mu mandat na kolejne cztery lata. A jeśli tak to stara się hołubić swoją ulicę i swoje osiedle – mimo piastowanego stanowiska cały czas pozostaje szeregowym członkiem rady osiedla, ochoczo bierze udział w inicjatywach typu budowa ołtarza na Boże Ciało lub zbiórka pieniędzy na szczytny cel.
d) Rządzenie to jedno, a wybory to drugie. W czasie wyborów ważne jest, aby wszystkie okręgi pokryć listą ugrupowania, które ma szanse przekroczyć próg wyborczy. Dobrze, aby na tych listach znalazły się nowe twarze, które zbiorą głosy z „rynku” niekoniecznie uzyskując mandat
Ta strategia potrafi skutecznie uderzyć w lokalne społeczności – gdy wyborcy zdecydują się „rozstrzelić” glosy na wielu kandydatów ( każdy z nas ma tylko jeden głos) okazuje się, że lider ( nielubiany) „przeszedł”, sukces odniosła też lista, a społeczność nie ma …swojego reprezentanta.
*
Wybory, jakkolwiek by się nam źle nie kojarzyły zawsze dopuszczają świeżej krwi, chociaż jak się to później najczęściej okazuje to nie ona pobudza ciało samorządu do aktywności, ale najczęściej są to starzy i sprawdzeni działacze.
Pytanie o samodzielny bezpartyjny portal w wyborczy w Wawrze pozostało bez odzewu, bo to również wiedzą zwycięzcy kolejnych kampanii – w przypadku braku okręgów jednomandatowych, nie da się zaistnieć w samorządzie „z powietrza”. Aby można stworzyć strukturę inną od obecnie występujących w każdych wyborach trzeba mieć zaplecze – może to być …kółko różańcowe albo klub kijkowy ( nordic walking) – w pojedynkę jednak nic się nie wskóra. Jeżeli dorzucimy do tego jednorodzinną zabudowę i polską nieufność ( brak kapitału społecznego) – jesteśmy w domu.
To nielubiami będą rozdawać karty.
Wolni strzelcy maja wybór – albo nadal kontestować w Internecie lub zarzucać urzędy indywidualnymi pismami, albo wejść na listy tworzone przez istniejący aktyw - jeżeli nie będą to listy partyjne to pozostają jeszcze listy z „Wawrem” w tytule.
*
„Świeża krew” niech nie traci nadziei - wszak to zdarzyło się w Falenicy, gdy p. Anna Sikora z ostatniego miejsca pokonała p. Michała Kamińskiego z miejsca pierwszego, ale ostatecznie wygrać nie mogła, bo to nie były wybory o charakterze samorządowym. Wygrana często oznaczać musi współpracę elektoratu z kandydatami – „mamy tylko jeden głos, wszystkich was lubimy i wszystkim chcielibyśmy dać szansę wygranej, ale „gramy’ tylko na jednego lub dwóch, reszcie dziękujemy za pomoc w wygranej demokracji”.
**
Ryszard „Rychu” Schabowski
*
Zdjęcie: krzesło - Kilka lub kilkanaście list, na każdej 10 nazwisk, a krzeseł tylko 23