Opowieść IV. Czarownice z Salem
*
WOŚP, Caritas, PCK, wojsko, policja oraz Kościół rzymskokatolicki to organizacje pozarządowe i instytucje cieszące się największym zaufaniem społecznym.
Brak zaufania do instytucji demokracji przedstawicielskiej – Sejmu, Senatu oraz partii politycznych wpływa negatywnie na aktywność obywatelską i chociaż apele typu „ bądźmy razem” lub „warto rozmawiać” odnoszą skutek, ale jest to skutek chwilowy. Co zatem może zmienić Kowalski lub Nowak?
Okazuje się, że może wiele, ale czy chce?
*
Budowanie zaufania do osób zupełnie nam nieznanych, do organizacji i instytucji jest procesem długofalowym. Wysoki poziom tego zaufania wpływa zarówno na skuteczność i stabilność państwa, jak również może determinować siłę naszej aktywności – aktywności obywatelskiej. Gdyby ograniczyć ją do wywieszania flag, udziału w zgromadzeniach związanych z ważnymi wydarzeniami ( i najczęściej bolesnymi) w życiu czy to narodu, czy to społeczeństwa okazać się może, że z tego kapitału nie da się już wiele więcej wykrzesać poza tym, co się już udało – tj. patriotyzm historyczny.
To, co się rzuca w oczy to zupełna niefrasobliwość jednostki w stosunku do swojego nazwiska – jeden z bohaterów „ Katynia” A. Wajdy mówi wprost – każdy z nas ma tylko jeden życiorys. Ta sama postawa przyświecała Gen. Nilowi ( August Emil Fieldorf) i jednemu z bohaterów tytułowego filmu „ Czarownice z Salem” – ten mając do wyboru spalenie na stosie za wyimaginowane konszachty z diabłem lub przyznanie się do owych i uratowanie życia za cenę utraty nazwiska, decyduje się na stos.
Nikt oczywiście nie żąda od nas daniny z krwi w obronie swojego dobrego imienia, jednak po dwudziestu latach transformacji widać już, że bez zmiany podejścia do danego komuś słowa, do złożonej obietnicy nie da pchnąć się polskiego społeczeństwa na tory sprawnego państwa, innowacyjnej gospodarki i zaangażowania obywateli na rzecz innych - i to często zupełnie bezinteresownie.
*
Przeróżne sytuacje, z jakimi spotykamy się, na co dzień – budowa wodociągów, rond czy dróg każą nam się zastanowić, czy słowo polityka, urzędnika, przedsiębiorcy, wykonawcy lub sprzedawcy sklepu internetowego coś w ogóle znaczy? Czy w tym chodzi tylko o to, aby raz na cztery lata wychylało się polityczne wahadło, bo za obietnicami i emocjami nie poszły wymierne korzyści i zapomniano o złożonych obietnicach?.
Czy w tym wszystkim chodzi tylko o to, aby ktoś kogoś mógł „wykukać”?
„Słowo droższe od pieniędzy” - maksyma Pawlaka z „Samych swoich” jawi się w wolnej Polsce raczej, jako wada niż zaleta. Ileż trzeba mieć tupetu, aby przyjść na zebranie mieszkańców obiecać terminową realizację tego lub tamtego zadania inwestycyjnego, potem zwodzić ich miesiącami i na koniec powiedzieć – „nie zrobię”?
W błędzie są ci, którzy całą winę za taki stan rzeczy zrzucają na „onych” – każdy z nas nieszanujący cudzego czasu i niewypełniający swoich zobowiązań staje się hamulcowym rozwoju społeczeństwa post-materialnego, którego głównymi elementami są: zaufanie, wierność i uczciwość.
*
Najmniej absorbującymi elementami aktywności obywatelskiej są: wywieszanie flag i udział w wyborach. Jednak po 1989 roku tylko dwukrotnie więcej niż 60 % uprawnionych do głosowania uczestniczyło w wyborach i były to wybory prezydenckie, które są bardziej konkursem osobowości niż wyborem przedstawiciela jednej z partii politycznych – były to lata 1995 i 2000. Czy rok 2010 okaże się rokiem rekordowym pod tym względem?
- Chce tego TVP, która podała sondażową frekwencję w nadchodzących czerwcowych wyborach na poziomie aż 77 %.
Tego typu aktywność – dodajmy od święta jest dobrze mierzalna słupkami frekwencji, jednak w przypadku działalności obywatelskiej w większym stopniu o sukcesie społeczeństwa obywatelskiego decydują działania, które trudniej uchwycić, czy zmierzyć. Dotyczą one pomocy sąsiedzkiej, wspólnego zagospodarowania osiedla, ulicy – pomocne są tu fora internetowe pozwalające się zorganizować ludziom – jak na przykład w przypadku posprzątania ulicy Jeziorowej w Zerzeniu. Owszem działania te są doraźne i krótkotrwałe, bo też najczęściej chodzi o szybkie rozwiązanie problemu tam, gdzie nie radzi sobie państwo, czy samorząd. Optymistycznym sygnałem aktywności obywatelskiej mogłaby być również informacja, jaką uzyskałby dzwoniący do dyżurnego miasta, że oto już były telefony w sprawie ciemnej lampy ulicznej, czy zerwanego przewodu lub powalonego drzewa.
Nadzieją może napawać fakt, że producent i wykonawca oddalony o 600 km od miasta stołecznego decyduje się podołać zadaniu, podpisując umowę i wprowadzając zapis w paragrafie odnośnie gwarancji, że gotów jest do dwóch bezpłatnych przyjazdów w trakcie 24-ro miesięcznego okresu gwarancyjnego. Następny ruch należeć będzie do zamawiającego, który zgodnie z warunkami umowy zobowiązał się do 40% zaliczki. Jednak pozostała część ma zostać przelana na konto wykonawcy w ciągu dwóch dni od daty zakończenia prac.
Z tego widać, że zaufanie nie bierze się z powietrza, ale bądźmy dobrej myśli – może obydwaj oglądali ww. filmy:).
**
Ryszard Rychu Schabowski
*
Zdjęcie - "Zaufanie"/ fotogalerie.pl