„Pan Bóg sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór i przyodział ich. Po czym Pan Bóg rzekł: "Oto człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło; niechaj teraz nie wyciągnie przypadkiem ręki, aby zerwać owoc także z drzewa życia, zjeść go i żyć na wieki". Dlatego Pan Bóg wydalił go z ogrodu Eden, aby uprawiał tę ziemię, z której został wzięty. Wygnawszy zaś człowieka, Bóg postawił przed ogrodem Eden cherubów i połyskujące ostrze miecza, aby strzec drogi do drzewa życia.” Ks. Rdz. 4. 22-24
*
I co? – Był raj i nie ma, czy więc jest, za czym tęsknić, jeśli go nie znamy? Okazuje się jednak, że coś się z tego raju zachowało – może tylko przedsionek z 60 W. źarówką, ale nawet jeśli, to i tak jest, o co walczyć …
*
Wróćmy jeszcze na chwilę do początku naszych kłopotów – dziś już nie ma sporu między wiarą i nauką – księgi Pisma św. były pisane przez ludzi, ale są księgami natchnionymi. Gdzie był ogród Eden, czy to był ogród? Jedno jest pewne – dla człowieka tamtego czasu otoczonego pustynią i skalistymi wzgórzami rajem musiał być ogród pełen owocu i zwierza, ze źródłami krystalicznej wody. Współczesnemu człowiekowi powiemy, że bardziej chodzi tu o czasoprzestrzeń niż o miejsce, bardziej o harmonię i szczęśliwość, niż o drzewa uginające się smakowitymi jabłkami, ale jeżeli nasze potem miałoby przypominać ogród, ja osobiście nie mam nic przeciwko temu.
Wracając jednak do tych resztek raju – gdy spojrzycie jeszcze raz na ten fragment z Biblii możecie poznać powód wygnania pra – rodziców i zauważyć, że Stwórca chociaż był mocno zdenerwowany, to jednak przepaski z liści zamienił na ciepłe skóry. Ponadto powód, dla którego Adam i Ewa musieli opuścić Eden tj. obawa, że ludzie będą żyć na wieki, tysiące lat później stał się przyczyną zdarzeń, jakie rozegrały się na Golgocie – ofiara złożona z Syna była po to, abyśmy mogli żyć na wieki
*
Ostatnie badania opublikowane w Rzepie ( wczoraj) pokazują, że ze 181 osób w wieku 18-26 lat, które wzięły udział w tych badaniach tylko 22 % z nich uważa, że małżeństwo jest instytucją przestarzałą we współczesnym świecie. I chociaż odpowiedzi na kolejne pytania nie wypadają tak dobrze, to pozostałe, 78 % jako cel w życiu uznaje zawarcie małżeństwa za bardzo ważne i co istotne większość z nich chciałaby wziąć ślub kościelny.
Jednak 40 % z tych młodych ludzi chciałoby na początku sprawdzić się we wspólnym życiu. Taka postawa, choć bliska Europejczykom, jest zupełnie obca Hindusom, którzy zawierają związki często nie znając tej drugiej osoby.
Ciekawe też, co sprawia, że młodzi Polacy zdecydowanie chcą wybrać ślub kościelny – wiara przodków, wspólnota poglądów, biała suknia, „Ave Maryja” – to wszystko jest jednak niewystarczające, jeśli mamy mówić o małżeństwie sakramentalnym. Obrączki, życzenia i kwiaty znajdziemy również w USC, jednak zasadnicza różnica polega na tym, kto jest świadkiem naszej przysięgi - naszej umowy?
Bo mówiąc sobie „tak” umawiamy się na wspólne życie na dobre i złe, na szacunek i miłość, przy czym miłość jest takim „zwierzęciem”, że może się zmieniać, może rosnąć, może maleć - jednak umowa jest umową.
W USC świadkiem naszej umowy jest drugi człowiek, często równie niestały jak my sami. W kościele na świadka bierzemy samo źródło miłości i co ważne, nasz „deal” przypieczętowujemy Komunią św. pod dwiema postaciami z Tym, w obecności, którego mówimy sobie „tak” i nakładamy obrączki.
A potem mija 10 lat i …kochamy nadal, tylko trochę inaczej -).
Dziesięć lat
Kiedy nastałeś byłeś jak miód i czerwone wino,
I twój smak palił mi usta słodyczą,
Dzisiaj jesteś jak chleb powszedni,
Znam twój aromat, więc prawie cię nie kosztuję,
A czuję się syta
/ Ze zbioru: Miłość po amerykańsku/
*
Czy przedsionek raju – owo zespolenie ciał i dusz może stać się przedsionkiem piekła? Może, gdy nie dbamy o ten sakrament, bo schodząc po stopniach kościoła, obsypani ryżem na szczęście myślimy – finał, a to jedynie bloki startowe. Państwo młodzi są coraz mniej młodzi – pobieramy się coraz później. Z jednej strony to dobrze, bo więcej w tym naszej dorosłości, z drugiej źle, bo coraz więcej swoich przyzwyczajeń, a jeśli tak to łatwiej o zranienie, doprowadzenie do łez i do rozczarowania. Co wtedy?
- Zamiast „trupa” gęsto padającego, powinno być więcej tego magicznego słowa…
*
przepraszam
*
50 % badanych wskazało, że życie bez ślubu też mogłoby być, ale tu z satysfakcją należy odnotować 20 % spadek takiej wspólnej drogi. Owo życie na kocią łapę jest zmartwieniem nie jednego z polskich proboszczów.
Nie miejmy im tego za złe – wszak sól nie może utracić swego smaku, a jeśli sternikowi byłoby obojętne gdzie prowadzi statek, to wcześniej czy później taka podróż skończy się katastrofą. Teoretycznie obie strony takiego związku akceptują ten stan, teoretycznie akceptują to też ich rodzice, bo kochają swoje dzieci, a kochać to również pozwalać na błędy i własne wybory. Czasami jednak jedna ze stron przyciśnięta do muru przyznaje, że żona to żona, a mąż to mąż, nawet, jeśli partner uznał swoje dziecko.
Z drugiej strony rozdmuchany do granic finansowych przemysł ślubny może zniechęcać, bo skąd wziąć 300 tys., aby było jak u innych?
Kościół katolicki w Polsce to nadal najbardziej szanowana instytucja, a z materiałów zamieszczonych poniżej ze Zjazdu Gnieźnieńskiego (ZG) wyłania się też inna, bo ekonomiczna przyczyna życia bez ślubu i o zmiany ekonomiczne Episkopat powinien wołać do władz RP, które to niby widzą problem, niby rozwiązują, ale tak generalnie zamiatają pod dywan…
- „"Działania państwa, które mają sprzyjać rodzinie, maja dużą stopę zwrotu" - powiedział Stanisław Kluza. Zaznaczył, że wpływ złej polityki państwa na rodziny jest łatwy do zauważenia. Wskazał, że po wprowadzeniu ulg finansowych dla osób samotnie wychowujących dzieci w ciągu dziewięciu miesięcy liczba wniosków o separację wzrosła dwukrotnie, a wniosków o rozwód - o jedną czwartą. Przyznał, że wielu jego rówieśników nie zawarło związków małżeńskich, choć mają dzieci. Pozostanie w związkach nieformalnych było to dla nich korzystniejsze finansowo.” ( ZG)
- Coś w tym być musi – urzędnicy z Białołęki, gdzie brakuje przedszkoli i żłobków zapowiadają wnikliwą kontrolę samotnego wychowywania dzieci – aż 1/3 miejsc z „automatu” należało przeznaczyć dla samotnych rodziców. Gdyby nie byli samotni, nie mieliby szans.
- „Stanisław Kluza dokonał prezentacji czynników makroekonomicznych, powodujących w Polsce postępujący spadek dzietności. Wykazał, że nasz kraj wszedł w XXI wiek z tzw. negatywnym współczynnikiem narodzin. Analizując sytuację demograficzną w Polsce w latach 1950-2004, poinformował, że w 1988 roku współczynnik narodzin wynosił jeszcze 2,1 dziecka na rodzinę, by w roku 2004 osiągnąć poziom 1,22 dziecka. Już wiadomo, że w latach 2005-2010 osiągnie on poziom 1, 1 dziecka na rodzinę, co spowoduje prawdziwą zapaść dzietności w naszym kraju.” ( ZG)
Nie jest istotne, że p. Stanisław to były minister z nadania PIS, ważne jest to, że mądrze powiedział:-).
*
Tym wszystkim, którzy już wkrótce staną na ślubnym kobiercu i w tym jedynym dla nich najważniejszym dniu powiedzą sobie tak pozostaje nam życzyć wszystkiego najlepszego i powiedzieć: „ witajcie w klubie, witajcie w twierdzy i obyście nigdy nie chcieli jej opuścić”
A w chwilach trudnych, które dodają smaku naszemu życiu powtarzajcie nawet przez łzy – tylko bądź:-)
*
tylko_badź
**
Zdjęcie: „Wygnanie z raju” - Masaccio