W czerwcu mamy długie dni, krótkie noce.
W czerwcu pogoda jest jak drut - łatwiej wyjechać na długi weekend, łatwiej zorganizować defiladę i pokazy lotnicze. A jeśli tak to, komu by przeszkadzało święto niepodległości w tym dniu?
- Że tradycja, że emigracja, że zamach na świętość?
Dalibyśmy radę…
*
Dzień Niepodległości obchodzony 11 listopada to „młode” święto – po raz pierwszy obchody zorganizowano w 1937 roku, tak, więc do wybuchu II wojny, mieliśmy okazję świętować tylko dwa razy.
Święto w dniu 4 - go czerwca poprzedzałoby święta naszych sojuszników - 4 lipca ( Dzień Niepodległości USA) i 14 lipca ( zburzenie Bastylii – Francja).
Biznes powinien się kręcić, a taki dzień powinien być radosny - nawet, jeśli większość obchodów mielibyśmy zorganizować na własnym podwórku ( garden party) lub w Zakopanem, czy na Mazurach.
Jak świętujemy w listopadzie – każdy wie.
- Samoloty nie latają, bo pochmurno.
- Defilada „siada”, bo pada. A poza tym listopadowa smuta poprzedzona jest dniem Wszystkich Świętych ( też przeniesionym z 1 –go maja)
- Pozostaje tylko TV lub koncert pieśni patriotycznych w pobliskim kościele
- Nie ma grilla i piwo nie „schodzi”.
*
Zatem - wiwat p. Frasyniuk, wiwat 4-ty czerwca, wiwat wszystkie stany!
Opór, jaki towarzyszy temu pomysłowi przypomina …prawybory w PO.
- Z jednej strony grubszy i stabilny, i w PO od zawsze - w dodatku z patriotycznej rodziny i etosem walki w podziemiu.
- Z drugiej – młody, z językami w gębie, paszportem brytyjskim i niepewny ideowo.
Jaki zatem mamy wybór?
Ano pewnie żaden – zostanie 11 listopada i etos.
**
Rychu